Starcie o przyszłość demokracji

W wojnie w Ukrainie chodzi ostatecznie o coś więcej niż terytorium, roszczenia historyczne czy ego jednego megalomana. Jest to cywilizacyjna bitwa o duszę przyszłości – pisze amerykańska politolożka.

Publikacja: 10.07.2022 20:26

Dawn Nakagama

Dawn Nakagama

Foto: materiały prasowe

Cztery miesiące po wybuchu wojny w Ukrainie świat zachodni wciąż zmaga się z tym, co ta wojna oznacza dla nas wszystkich. W dużej mierze dotyczy ona walki o integralność terytorialną Ukrainy. Chodzi też o obronę praworządności i prawa narodów do samostanowienia. Ponieważ celem tej walki jest powstrzymanie brutalnego agresora, który otwarcie głosi imperialne plany, przed dowolną zmianą linii granicznych, wojna na Ukrainie jest także obroną całej Europy.

Ale w tej wojnie chodzi o coś więcej. Chodzi o samą ideę wolności – w sposób, który odnosi się do naszych własnych narodów i społeczeństw o wiele bardziej bezpośrednio, niż większość z nas zdaje sobie z tego sprawę.

W tym kontekście nie jest przypadkiem, że Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego łączy to samo imię – oznaczające „władcę lub zarządcę świata”. Świat, który każdy z nich reprezentuje, jest tak różny jak światło i dzień. W istocie te dwie postacie uosabiają przeciwstawne bieguny cywilizacyjnej narracji.

Stawka większa niż Ukraina

Bitwa, która toczy się teraz na równinie Europy Wschodniej, jest echem bitwy, która rozgrywa się w wielu naszych demokracjach – nie tylko na Zachodzie, ale na całym świecie. Jest to bitwa o przyszły kierunek rozwoju naszych własnych narodów: czy opowiemy się za inkluzywnymi, otwartymi i wolnymi społeczeństwami, czy też będziemy skłonni popierać opresyjne i regresywne reżimy?

W wielu naszych demokracjach obserwujemy wzrost ruchów ekstremistycznych. Populiści, którzy je prowadzą, unoszą się na fali strachu i niepewności, zwłaszcza wśród starszych ludzi i mieszkańców wsi, dla których tempo zmian jest przytłaczające. Niedoszli autokraci obiecują powrót do prostszej, przypuszczalnie bezpieczniejszej i lepszej przeszłości.

Te obietnice, często z nacjonalistycznym podtekstem, rodzą rasizm, ksenofobię, seksizm i nienawiść. Pogłębia to polaryzację i zamyka dialog polityczny. W kilku krajach, w tym na Węgrzech i w Turcji, autokraci przejęli władzę, rozmontowując instytucje demokratyczne i wprowadzając w życie nieliberalną politykę. Widzimy też, jak te zagrożenia destabilizują Stany Zjednoczone, Włochy, Francję, Niemcy i Wielką Brytanię – kraje należące do grupy G7.

W oczach młodego pokolenia najbardziej niepokojące jest ciążenie ku przeszłości. Urodzeni jako cyfrowi tubylcy, mający świat na wyciągnięcie ręki, widzą przeszłość przez pryzmat #MeToo i #BlackLivesMatter. Są zdeterminowani, by ich przyszłość nie była hierarchiczna, wykluczająca, zdominowana przez mężczyzn i – w krajach zachodnich – w dużej mierze biała. Postrzegają obecny klimat jako negatywny efekt zewnętrzny wynikający z pokoleń systemowej niesprawiedliwości. Nie podoba im się ogólna skłonność do cofania się, zamiast poważnego zajmowania się problemami i wprowadzania zmian.

Dlatego już dawno minął czas, by narody zachodnie obudziły się i zrozumiały, że stawką w tej wojnie nie jest tylko terytorium Ukrainy. Walka Ukrainy o jej przyszłość jest czubkiem włóczni w globalnym konkursie na postęp, otwartość i integrację. Dlatego właśnie Putin nie może zwyciężyć.

Prawo do samostanowienia

Jest to więc moment, by na nowo wyobrazić sobie i przekształcić siebie. Byliśmy świadkami zjednoczenia zachodnich demokracji i odrodzenia NATO jako znaczącego sojuszu bezpieczeństwa. Nawet Niemcy dokonały nie tylko retorycznej zmiany w kierunku bardziej zdecydowanej postawy militarnej. Ale podczas gdy uchodźcy z Ukrainy są przyjmowani przez zachodnie społeczeństwa, a zaopatrzenie wysyłane na front, my nie robimy wystarczająco dużo.

Dlatego właśnie jako pierwszy krok w kierunku obrony wolności i otwartości w kraju i za granicą Niemcy muszą działać z dużo większą determinacją, wspierając Ukrainę. Ze względu na swoją historię Niemcy mają szczególną rolę do odegrania w dzisiejszej Europie, jeśli chodzi o przeciwstawianie się wojnom napastniczym i zapobieganie ludobójstwu.

Podobnie Francja ma wiele do stracenia, jeśli chodzi o obronę Ukrainy. W końcu dla Francuzów walka o wolność od ucisku jest motywem przewodnim współczesnej historii Francji. To musi mieć praktyczne konsekwencje, by rząd francuski nie rozpieszczał Moskwy.

Ale tu nie chodzi tylko o te dwa narody. Prawo do samostanowienia narodów jest kluczowe dla zapewnienia całej Europie wolności. Stanięcie w jego obronie to minimum, które UE musi osiągnąć dla przyszłości młodego pokolenia w Ukrainie i w całej Europie.

Biorąc pod uwagę, że plan Marshalla obchodzi w tym roku swoje 75-lecie, Zachód powinien zobowiązać się do pomocy w odbudowie Ukrainy – także z wykorzystaniem środków pochodzących z zagarniętych rosyjskich aktywów.

Zachód powinien też pomóc takim krajom jak Mołdawia w rozszerzaniu i umacnianiu demokracji oraz w zapobieganiu utrwalania się autokracji. W tym celu UE mogłaby zorganizować ogólnoeuropejskie zgromadzenie obywatelskie, w którym uczestniczyłyby grupy z podobnie myślących krajów spoza UE, aby ustalić, w jaki sposób kraje te mogłyby zostać włączone do strategii wspierania rozwoju demokracji i większej zgodności w kwestii globalnych wyzwań.

Wzór do naśladowania

W naszych własnych walkach o wolność i postęp wszyscy, nie tylko politycy, powinniśmy patrzeć na Zełenskiego i naród ukraiński jako na wzór determinacji, by bronić wartościowych i uniwersalnych zasad. Ukraina i Zełenski dają nam ważną lekcję, jak skupić się na prawdziwie egzystencjalnych wyzwaniach i podejmować osobiste ryzyko, zamiast dawać się wciągać w zupełnie bezproduktywne wojny kulturowe w kraju.

Musimy dokonać jasnego wyboru. Czy zdecydujemy się na politykę w starym stylu, kształtowaną przez noszących garnitury zmiennokształtnych, którzy opierają się na mocno zbiurokratyzowanym podejściu do rządzenia, czy na liderów, którzy potrafią stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom? Stary, nieangażujący styl nie wystarczy w obliczu powagi obecnych wyzwań krajowych i globalnych. Potrzebna jest odwaga i działanie zgodne z zasadami. Nie jest to pozbawione ryzyka. Ale pod tym względem przykład Wołodymyra Zełenskiego może być inspiracją dla nas wszystkich.

Dawn Nakagawa jest dyrektorem wykonawczym w think tanku Berggruen Institute w Los Angeles, którego misją jest dostosowywanie rozwoju instytucji społecznych, gospodarczych i politycznych do współczesnych przemian.

Cztery miesiące po wybuchu wojny w Ukrainie świat zachodni wciąż zmaga się z tym, co ta wojna oznacza dla nas wszystkich. W dużej mierze dotyczy ona walki o integralność terytorialną Ukrainy. Chodzi też o obronę praworządności i prawa narodów do samostanowienia. Ponieważ celem tej walki jest powstrzymanie brutalnego agresora, który otwarcie głosi imperialne plany, przed dowolną zmianą linii granicznych, wojna na Ukrainie jest także obroną całej Europy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił