PiS – obiektywnie – miał problem z wyborem Adama Glapińskiego i wciąż ma go z Solidarną Polską, ale rozwiązując każdy z tych problemów, stwarza subiektywne wrażenie, że żadnego problemu nie ma.
Ze wszystkimi problemami, jakie w czasie siedmiu lat rządzenia pojawiły się na drodze PiS, jest trochę tak jak ze słynnym kotem Schrödingera, który jest jednocześnie żywy i nieżywy. Partia Jarosława Kaczyńskiego wpada na różne miny tudzież efektownie podstawia sobie nogę równie często, jak jej poprzednicy. W odróżnieniu jednak od wielu poprzednich ekip jest w stanie uniknąć wejścia w stan wewnętrznego rozkładu, w którym po wejściu na grabie następuje na nie jeszcze kilkukrotnie, a wszystko wieńczy malowniczym orłem po nadepnięciu na skórkę od banana, co ponad wszelką wątpliwość dowodziłoby, że u steru mamy ekipę nieudaczników, którą należy jak najszybciej wymienić. PiS, mimo różnych napięć wewnętrznych zarówno w całym obozie Zjednoczonej Prawicy, jak i wewnątrz samej partii, pozostaje wciąż dość karną armią, dzięki czemu jak dotąd wszelkie problemy jest w stanie przekuć na swoją korzyść.
Czytaj więcej
Nie miejmy złudzeń. Adam Glapiński nie był i raczej nie będzie ani skutecznym strażnikiem siły złotego, ani niezależności NBP, a tylko przyzwoitym wykonawcą polityki tworzonej w siedzibie PiS. To mało jak na tak trudne czasy.
Dzieje się tak m.in. dzięki temu, że szeroko rozumiane środowiska opozycyjne (politycy, ale też sprzyjający opozycji komentatorzy) niepotrzebnie podchwytują narrację o kruchej PiS-owskiej większości, o rychłym rozpadzie koalicji, o przedterminowych wyborach, które są tuż, tuż za rogiem, i już w zasadzie niewiadomą jest tylko to, czy odbędą się w czerwcu, czy we wrześniu.
Spryt rządzących
Warto zwrócić uwagę, że taką narrację potrafi sprawnie podrzucić sam PiS – co w ostatnim czasie jest specjalnością wicemarszałka Ryszarda Terleckiego, który czasem subtelnie, a czasem bardzo bezpośrednio straszy mniejszych koalicjantów wizją PiS-u wywracającego szalupę, którą wszyscy płyną. A przecież i Solidarna Polska, i środowiska postgowinowskie wiedzą, że w razie wyborów wszystkie koła ratunkowe są w rękach PiS-u, ponieważ pozostali członkowie obozu cieszą się poparciem każącym drżeć przed tym, czy obrad przyszłego Sejmu nie będą oglądać wyłącznie w telewizji.