Dopóki sprawa domniemanych podsłuchów za pomocą programu Pegasus dotyczyła tylko opozycji, która wszczyna larum z byle okazji, PiS mógł spać spokojnie. Gdy jednak zaniepokojenie połączone z podejrzeniem, że i on był podsłuchiwany, wyraża jeden z najpopularniejszych dysydentów obozu władzy, były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski – PiS zaczyna mieć problem.
Po pierwsze dlatego, że słowa Ardanowskiego sprawiają, iż sprawa przestaje być klasycznym sporem na linii PiS–PO, który łatwo sprzedać pod standardowymi hasłami i który niczego nie zmieni w utrwalonych liniach podziałów, również w elektoracie. Gdy o podsłuchach grzmi „totalna opozycja", która sama nie ma tu czystego konta, można machnąć ręką. Gdy zaczyna o tym mówić członek klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy, zapraszany do Radia Maryja – tradycyjny schemat się sypie.