„Bir duino" znaczy po kirgisku „jeden świat" i było to już 11. wydanie festiwalu, który został zainicjowany 20 lat temu w Czechach przez organizację Człowiek w Potrzebie. Dziś w kilkunastu krajach, takich jak Mołdawia, Tunezja czy Hongkong, odbywają się siostrzane festiwale – organizowane najczęściej przez lokalne stowarzyszenia obrony praw człowieka.
Jedynym krajem Azji Środkowej i Kaukazu, w którym taki festiwal się odbywa, w zależności od klimatu politycznego mniej lub bardziej popierany czy bojkotowany przez władze, jest Kirgistan. W tym roku, po wyborach nowego prezydenta Sooronbaja Dżeenbekowa, na festiwal przybyło nawet kilku oficjeli, w tym wiceminister sprawiedliwości.
Kirgistan to piękny, górzysty kraj na końcu, a może na środku, świata. Na szczęście nie graniczy z Rosją, ale jeśli przyjrzeć się granicom z Uzbekistanem i Tadżykistanem w Dolinie Fergańskiej, to ma się wrażenie, że gdy Stalin rysował mapy ówczesnych republik, musiał wypić bardzo dużo kindzmarauli, swego ulubionego (półsłodkiego) wina gruzińskiego. Jeszcze w okresie Związku Sowieckiego ludzie sobie jakoś radzili, ale gdy powstały niepodległe państwa w starych granicach, okazało się to tragedią: rodziny, wioski zostały poprzedzielane zasiekami, strażą graniczną i celnikami. Najlepiej zorganizowani okazali się fergańscy pszczelarze, którzy upierali się, że aby ich miód był taki jak zawsze (a jest wybitny), należy ule przewozić z jednej góry na drugą, jak to robiono od 2 tysięcy lat, nie zwracając uwagi na nowe przepisy.
Dzięki temu mam zdjęcie sprzed kilkunastu lat w miejscowości Fergana w Uzbekistanie, gdzie odbył się zjazd pszczelarzy: ja siedzę w środku, koło mnie główny imam Doliny Fergańskiej i generał, dowódca wojsk granicznych, a nad nami dumny napis „Pszczoły bez granic". Dziś Uzbekistan i Tadżykistan są krajami mocno autorytarnymi, z olbrzymią liczbą więźniów politycznych, którym przykleja się łatki terrorystów z Hizb ut-Tahrir, żeby Zachód nie protestował.
Kirgistan różni się od swoich sąsiadów, jest bardziej liberalny, miał jedną rewolucję kwiatów (tulipanów) i jedną trochę krwawą, ale prezydenci i premierzy się zmieniają, jest coś na kształt opozycji, a najbardziej znana obrończyni praw człowieka Tolekan Ismailowa, dyrektorka tego festiwalu i organizatorka różnych koalicji obywatelskich, była jedynie zatrzymywana, poturbowana, jej rodzina prześladowana, ale w sąsiednich krajach albo by już nie żyła, albo zmuszono by ją do emigracji.