[wyimek][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/01/19/dziennikarze-z-wyzszej-sfory/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]
Krótko po ostatnich wyborach parlamentarnych branżowy miesięcznik "Press" zadał kilku prominentnym ludziom mediów pytanie – jak teraz, po miażdżącej przegranej PiS, widzą swą "dziennikarską misję". Już w samym pytaniu, uzależniającym jakąś zmianę w pojmowaniu misji od układu sił w parlamencie, kryła się sugestia partyjnego zaangażowania: dotąd zajmowaliśmy się zwalczaniem PiS, Samoobrony i LPR, ale dwie ostatnie partie zniknęły, a PiS został zmarginalizowany, więc co będziemy robić dalej?
Indagowani wypowiedzieli się w tym mniej więcej duchu, że teraz, po klęsce PiS, misja dziennikarska polega na dopilnowaniu, aby była to klęska ostateczna i nieodwołalna; aby nigdy już ani sami Kaczyńscy, ani w ogóle nikt podobny, nikt podważający ideowe podstawy III RP i konstytuującej ją umowy kojarzonej z Okrągłym Stołem, nie mógł w Polsce do władzy wrócić. Nie było to, oczywiście, ujęte w takich słowach, tylko w propagandowych frazach o zagrożeniach dla demokracji i populizmie, ale sens był jasny. W chwili szczerości, jaka często się zdarza, gdy doznajemy ulgi po długo przeżywanym napięciu (a niektórzy ze wspomnianych jeszcze miesiąc przed wyborami publikowali jeremiady o niezatapialności odwołującego się do "najgorszych polskich fobii" Jarosława Kaczyńskiego, porównując go z Silviem Berlusconim), przedstawiciele środowiska pozwolili sobie na otwartą deklarację swego zaangażowania.
[srodtytul]Propaganda sukcesu[/srodtytul]
Że nie była to czcza gadanina, dowiodły ostatnie dwa lata. Od czasów Edwarda Gierka nie było w polskich mediach tak grubymi nićmi szytej propagandy sukcesu, chowającej na dalekim planie wszystkie problemy i niedociągnięcia, za to eksponującej zapowiedzi, jak bardzo poprawi się niedługo we wszystkich dziedzinach. Dziennikarski establishment uporczywie przekonywał Polaków, iż żyją tak beztrosko i dostatnio, że nie pozostaje im nic innego niż grillowanie. Oni sami również gorliwie zajmowali się "grillowaniem" – wrogów, nie tylko polityków, ale także niepoddających się ich opiniotwórczej władzy dziennikarzy.Propaganda czasów Tuska, jej ulubione chwyty i manipulacje, a także sposoby medialnego niszczenia przeciwników, to temat, który czeka na solidne opracowanie – wyliczanie konkretnych nadużyć i objaśnianie ich mechanizmów to temat na sporą książkę. Wiele z tego starałem się zresztą wychwytywać na bieżąco w blogu, nie unikali też tej pracy inni.