[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/01/30/tusk-w-morzu-wazeliny/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
"Gdyby Donald Tusk zechciał kandydować zostałby prezydentem i wziąłby triumfalny rewanż na Lechu Kaczyńskim. Wybrał inaczej, co budzi szacunek." Tak redakcyjny komentarz zaczyna p.o. Michnika, Jarosław Kurski.
Niniejszym ogłasza on swoje prorocze dyspozycje. Mieć pewność kto wygra wybory na ponad pół roku przed ich terminem, przed rozpoczęciem się kampanii, to — w demokracji — deklarować swoje ponadludzkie kompetencje. W tym wypadku kompetencje "wyborcze".
"W tym sensie Tusk jest pierwszym od czasów Tadeusza Mazowieckiego politykiem myślącym w perspektywie dłuższej niż jedna kadencja. Politykiem, który narzuca odpowiedzialny styl myślenia o polityce i państwie. To styl będący odwrotnością miałkich politycznych kłótni i płaskich PR-owskich efektów. Styl niezrozumiały dla ludzi, dla których polityka to tylko okładanie się pięściami, dopóki przeciwnik nie padnie na deski. Jak niedorzeczne są teraz ich komentarze. Mówią: 'Tusk stchórzył', 'Tusk chciał przykryć komisję hazardową.' Żałosne." Proszę wybaczyć ten przydługi cytat, ale to nie tylko jego niewątpliwa uroda każe mi go przytaczać.
Ale naczelny to za mało. Witold Gadomski: "Donald Tusk nie po raz pierwszy pokazał, że potrafi być politykiem odważnym, który podejmuje decyzje, nie bacząc na jazgot bieżących komentarzy. Ten jazgot wczoraj rano był zupełnie nie do zniesienia."