Ten schemat nie jest wyłącznością realizatorów filmu. On dominuje dziś w tym, co można by nazwać "historiografią IPN-owską", to znaczy w wielu publikacjach i opracowaniach skupionych, a często ograniczonych do materiałów Służby Bezpieczeństwa. Takie ograniczenie prowadzi w pułapkę, bo świat bezpieki jest płaski, dwuwymiarowy, czarno-biały, jest tam tylko "wróg i my". Tkwienie w nim wkłada na oczy taki właśnie fałszujący, manichejski filtr, przez który nie widać prawdy. Prawdę bowiem o czasach tworzy wiele wymiarów i rzeczywistości; literatura, sztuka, muzyka, piosenka, rozrywka, wspomnienia żyjących w nich ludzi, życie codzienne, także oczywiście archiwa, w tym i dokumenty policji politycznej.
Wszystkim "historykom IPN-owskim", szczególnie młodym, niepamiętającym PRL, a więc niemogącym go czuć, za to siedzącym wśród "teczek", zalecam choćby tylko kilka wieczorów z polską piosenką; od lat 50. do 80. One mówią bardzo wiele o tym, czym były tamte czasy, a by się dowiedzieć, czym się różniły od okupacji hitlerowskiej, warto po tych seansach poczytać poezję wojenną Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Nie były lata PRL słodkie, rzecz jasna. Żyliśmy w państwie kalekim, zależnym od ZSRR, rządzonym dyktatorsko, początkowo okrutnie i zbrodniczo, później znośniej. Jednak nawet za Stalina Polska Ludowa nie była Generalną Gubernią pod okupacją sowiecką. A tak mówiąc z pewną tylko przesadą, maluje ją ta historiografia. Nie była przez te 45 lat krajem, który można by opisywać zgodnie z prawdą jako miejsce złożone ze zdrajców i oprawców po jednej stronie oraz ze śledzonego, aresztowanego, bitego i zabijanego przez nich społeczeństwa.
Brak wolności, opresja, represja, zbrodnia polityczna to był rys PRL, niebagatelny, istotny, ale wypreparowywanie go z tych czasów i z ludzkich biografii i robienie z tego prawdy, całej prawdy, to trzecia ze znanych prawd księdza Józefa Tischnera: "gówno prawda".
[srodtytul]Medialna egzekucja[/srodtytul]
Generał Jaruzelski nie był oprawcą ani zdrajcą, choć można znaleźć w historii PRL oba typy, ale akurat nie jego. Był polskim politykiem tamtego czasu i nie ZSRR, a Polska, tamta Polska, a innej lepszej być nie mogło, stanowiła dla niego punkt odniesienia. To widać w życiu generała, jeśli się chce patrzeć, a nie wykonywać egzekucję. Działał w złym czasie, wśród "ciemnej strony mocy" i zło tej strony go nie minęło. Ma w swej biografii postępki niegodne, których się nie wypiera, co więcej, które mu ciążą. Ale ma też czyny dobre. I medialne egzekucje; filmowe, telewizyjne czy prasowe, tej jego skomplikowanej, niejednoznacznej moralnie i politycznie biografii na pewno nie spłaszczą do zbrodni i zdrady.