Dzieła "wnuków Stalina"

Generał Jaruzelski nie był oprawcą ani zdrajcą. Był polskim politykiem czasów PRL i nie ZSRR, ale Polska stanowiła dla niego punkt odniesienia – pisze publicysta

Publikacja: 08.02.2010 18:38

Waldemar Kuczyński

Waldemar Kuczyński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/08/waldemar-kuczynski-dziela-wnukow-stalina/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Obejrzałem film "Towarzysz Generał". We mnie ten film nie wywołał żadnego zastanowienia nad życiorysem generała Jaruzelskiego ani nad czasami, które przedstawiał. Wywołał złość na autorów, na tego głównego narratora (nie wiedziałem, że to były wysoki oficer polityczny PRL) i niektórych historyków.

Jestem pewien, że u wielkiej liczby widzów obudził nie tylko złość na nich, ale i wściekłość. I nie ulega też wątpliwości, że u innej części widzów pobudził to samo uczucie, ale wobec Jaruzelskiego i tych, którzy sądzą o nim co innego niż autorzy i komentatorzy filmu. Oczywiście także bez namysłu, bo złość i jej gorsza siostra myślenie zabijają.

Jest to więc dzieło, którego główną cechą, czy tego twórcy chcieli, czy nie – nie wykluczam, że chcieli – jest wywoływanie wściekłości, złych emocji u odbiorców. To cecha negatywna, dzieląca ludzi, przeciwstawiająca jednych drugim. I ten efekt widać w reakcjach, które nie mają nic wspólnego z debatą, tylko z łomotem, po którym każdy zostanie przy swoim, bardziej tylko nie cierpiąc tego drugiego.

[srodtytul]Sztance lat 50. [/srodtytul]

Film jest dwubarwny i płaski, bez intelektualnej wartości. Na pierwszym planie występuje Jaruzelski i inni komuniści; uosobienie zła, dokładnie zamalowani na czarno, a w tle naród maltretowany i mordowany przez nich, a najbardziej przez niego. Nawet Gomułka miał, wedle filmowego komentatora, nie mieć nic do powiedzenia, bo podobno bez rozkazu Jaruzelskiego nie strzelano by w Grudniu 1970 roku.

Taki sposób pokazywania Polski Ludowej i ludzi, którzy nią kierowali, jest kopią sztanc używanych we wczesnych latach 50. do opisywania Polski przedwojennej i jej polityków, na przykład marszałka Piłsudskiego, Rydza-Śmigłego, Józefa Becka i innych. A także do tworzenia ówczesnej literatury, tak zwanego socrealizmu. Tam też dwubarwny świat dzielił II Rzeczpospolitą na klasę politycznych kreatur, powiązanych z kapitałem, zwykle zagranicznym, i na terroryzowany, wysysany z krwi i potu naród.

Ten schemat stosowano, by budzić nienawiść i dzielić ludzi. Wartość intelektualna dzieł powstałych za jego pomocą była zerowa i one szybko popadały w niepamięć. Ludzi normalnych uczucie nienawiści dręczy i niewielu jest takich, którzy sięgną po film czy książkę, by się rozwścieczyć. Dzieła budzące złość nie mają szans na trwanie i to czeka też "Towarzysza Generała". Wystarczy go obejrzeć raz i dość!

Tamte broszurki, książki czy filmy powstawały na zamówienie władzy, ale robiły je osoby, które poprzez własne krzywdy albo z zachłyśnięcia się stalinizmem tak właśnie: dwuwymiarowo, czarno-biało widzieli Polskę przedwrześniową, jak się mówiło. Film "Towarzysz Generał" na zamówienie władzy nie powstał. Zrobili go jednak ludzie patrzący na Polskę Ludową przez podobne spłaszczające i odbarwiające filtry, jak te, które miały na oczach ówczesne ideowe dzieci Stalina pokazujące "prawdę" o Polsce przedwojennej.

Ten film robi wrażenie, jakby nakręciły go "dzieci tamtych dzieci", które w odróżnieniu od "rodziców" znienawidziły komunizm i komunistów, stały się ideowo jabłkami, które padły daleko od jabłoni. Nie dostrzegły wszak, że pozostała w ich głowach rodzicielska sztanca opisywania rzeczywistości i ludzi, których się nienawidzi. I one wedle tej sztancy opisały i opisują Polskę Ludową i tych, którzy nią władali, także generała Jaruzelskiego.

[srodtytul]IPN-owska "gówno prawda"[/srodtytul]

Ten schemat nie jest wyłącznością realizatorów filmu. On dominuje dziś w tym, co można by nazwać "historiografią IPN-owską", to znaczy w wielu publikacjach i opracowaniach skupionych, a często ograniczonych do materiałów Służby Bezpieczeństwa. Takie ograniczenie prowadzi w pułapkę, bo świat bezpieki jest płaski, dwuwymiarowy, czarno-biały, jest tam tylko "wróg i my". Tkwienie w nim wkłada na oczy taki właśnie fałszujący, manichejski filtr, przez który nie widać prawdy. Prawdę bowiem o czasach tworzy wiele wymiarów i rzeczywistości; literatura, sztuka, muzyka, piosenka, rozrywka, wspomnienia żyjących w nich ludzi, życie codzienne, także oczywiście archiwa, w tym i dokumenty policji politycznej.

Wszystkim "historykom IPN-owskim", szczególnie młodym, niepamiętającym PRL, a więc niemogącym go czuć, za to siedzącym wśród "teczek", zalecam choćby tylko kilka wieczorów z polską piosenką; od lat 50. do 80. One mówią bardzo wiele o tym, czym były tamte czasy, a by się dowiedzieć, czym się różniły od okupacji hitlerowskiej, warto po tych seansach poczytać poezję wojenną Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Nie były lata PRL słodkie, rzecz jasna. Żyliśmy w państwie kalekim, zależnym od ZSRR, rządzonym dyktatorsko, początkowo okrutnie i zbrodniczo, później znośniej. Jednak nawet za Stalina Polska Ludowa nie była Generalną Gubernią pod okupacją sowiecką. A tak mówiąc z pewną tylko przesadą, maluje ją ta historiografia. Nie była przez te 45 lat krajem, który można by opisywać zgodnie z prawdą jako miejsce złożone ze zdrajców i oprawców po jednej stronie oraz ze śledzonego, aresztowanego, bitego i zabijanego przez nich społeczeństwa.

Brak wolności, opresja, represja, zbrodnia polityczna to był rys PRL, niebagatelny, istotny, ale wypreparowywanie go z tych czasów i z ludzkich biografii i robienie z tego prawdy, całej prawdy, to trzecia ze znanych prawd księdza Józefa Tischnera: "gówno prawda".

[srodtytul]Medialna egzekucja[/srodtytul]

Generał Jaruzelski nie był oprawcą ani zdrajcą, choć można znaleźć w historii PRL oba typy, ale akurat nie jego. Był polskim politykiem tamtego czasu i nie ZSRR, a Polska, tamta Polska, a innej lepszej być nie mogło, stanowiła dla niego punkt odniesienia. To widać w życiu generała, jeśli się chce patrzeć, a nie wykonywać egzekucję. Działał w złym czasie, wśród "ciemnej strony mocy" i zło tej strony go nie minęło. Ma w swej biografii postępki niegodne, których się nie wypiera, co więcej, które mu ciążą. Ale ma też czyny dobre. I medialne egzekucje; filmowe, telewizyjne czy prasowe, tej jego skomplikowanej, niejednoznacznej moralnie i politycznie biografii na pewno nie spłaszczą do zbrodni i zdrady.

[i]Autor jest ekonomistą i publicystą. Był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, doradzał także premierom Włodzimierzowi Cimoszewiczowi i Jerzemu Buzkowi[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/08/waldemar-kuczynski-dziela-wnukow-stalina/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Obejrzałem film "Towarzysz Generał". We mnie ten film nie wywołał żadnego zastanowienia nad życiorysem generała Jaruzelskiego ani nad czasami, które przedstawiał. Wywołał złość na autorów, na tego głównego narratora (nie wiedziałem, że to były wysoki oficer polityczny PRL) i niektórych historyków.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?