Reklama

Lis wyjdzie telewizji na dobre

Andrzej Urbański chyba po raz pierwszy w swojej karierze szefa TVP może realizować własną wizję i własne pomysły – uważa publicysta

Publikacja: 22.01.2008 01:11

Lis wyjdzie telewizji na dobre

Foto: Fotorzepa, Krz Krzysztof Łokaj

Czy wprowadzenie Tomasza Lisa do TVP jest krokiem ku większemu pluralizmowi w mediach publicznych? Z pewnością. I nawet jeśli jest to niepewny pierwszy krok, chyba powinien napawać optymizmem.

Oczywiście, nie da się pominąć tego, że dla prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego postać Tomasza Lisa jest listkiem figowym, dzięki któremu łatwiej będzie odpierać zarzuty o stronniczość. Nie zmienia to jednak faktu, że wreszcie w telewizji publicznej pojawia się program człowieka będącego sztandarową postacią – nazwijmy to – obozu dziennikarstwa krytycznego wobec Prawa i Sprawiedliwości, i że dzięki temu telewizja publiczna politycznie będzie bardziej zróżnicowana. To z pewnością pozytywne zjawisko, nawet mimo że stoi za tym chłodna polityczna kalkulacja Urbańskiego.

Tomasz Lis często krytykował telewizję publiczną za to, że była zbyt upolityczniona i jednostronna oraz że głosy i poglądy, jakie on reprezentuje, nie były w niej słyszalne. Dlatego nic dziwnego, że propozycję, by przyczynić się do zmiany tego stanu rzeczy, przyjął jako wyzwanie. Nie przesadzajmy więc z twierdzeniami, że Lis nie powinien był przyjmować tej oferty. Nie żyjemy przecież w epoce stanu wojennego, kiedy bojkotowało się telewizję publiczną. Owszem, media państwowe można krytykować, co Tomasz Lis czynił wielokrotnie, ale nikt chyba nigdy nie sformułował postulatu, żeby je bojkotować i pod żadnym pozorem się z nimi nie wiązać zawodowo. To byłby absurd.

Los Andrzeja Urbańskiego jest ciągle pod znakiem zapytania i w głównej mierze zależy nie od niego samego, lecz od konfiguracji politycznych, od tego, co w sprawie telewizji postanowią partie polityczne: Platforma Obywatelska i PiS, oraz lewica, która odgrywa rolę języczka u wagi (ten, kogo poprze, ma szansę postawić na swoim). Jeżeli LiD przyłączy się do PO i będzie chciała zmienić ustawę o mediach publicznych, a co za tym idzie odwołać Andrzeja Urbańskiego, ustawa zostanie zmieniona, a prezes TVP pożegna się ze stanowiskiem. Jeżeli jednak LiD stanie po stronie PiS, Platformie nie wystarczy głosów do oddalenia ewentualnego weta prezydenta i Urbański być może stanowisko zatrzyma.

Nie przesadzajmy z twierdzeniami, że Lis nie powinien był przyjmować oferty. To nie stan wojenny, kiedy bojkotowało się telewizję publiczną

Reklama
Reklama

Zatem finał gry o fotel prezesa telewizji publicznej nie jest przesądzony. I choć sam Urbański nie jest uczestnikiem tej gry (bardziej jest jej przedmiotem), to proponując pracę Tomaszowi Lisowi, próbuje wytrącać swoim krytykom broń z ręki. A są nią zarzuty o brak pluralizmu w TVP.

Paradoksalnie może się okazać, że właśnie teraz moglibyśmy mieć naprawdę pluralistyczne i niezależne media. Dlaczego? Otóż Andrzej Urbański po raz pierwszy w swojej karierze szefa TVP może realizować własną wizję i własne pomysły. Dotąd był poddany presji Jarosława Kaczyńskiego i interesów politycznych PiS. Szczególnie dało się to odczuć w czasie kampanii wyborczej, kiedy politycy partii rządzącej wyjątkowo często zerkali w jego stronę z konkretnymi oczekiwaniami. W końcu to dzięki politykom PiS został prezesem. Dzisiaj sytuacja się zmieniła. PiS jest w opozycji, a Platforma, pozostając dla Urbańskiego obozem politycznie wrogim, nie za bardzo ma możliwość narzucania mu czegokolwiek. Po raz pierwszy zatem Andrzej Urbański ma pełne pole manewru i może podejmować samodzielne, niezależne decyzje. Myślę, że taką decyzją było m.in. zaproszenie do współpracy Tomasza Lisa.

Gdy zastanawiam się nad ostatnimi decyzjami prezesa TVP, nasuwa mi się porównanie z dobroczynnością. Mówi się, że przedsiębiorcy są tacy niby dobrzy i wpłacają wielkie datki na cele charytatywne po to, by potem móc to sobie odpisać od podatku. To pewnie prawda. Ale i tak społeczeństwu wychodzi to na dobre. Podobnie z Urbańskim, który wprowadza do TVP Lisa zapewne po to, żeby oddalić zarzuty polityczne i wybielić swój wizerunek. Nie zmienia to jednak faktu, że my wszyscy – jako widzowie – dobrze na tym wychodzimy.

not. k.b.

Wojciech Maziarski jest zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Newsweek”

analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Analiza
Jędrzej Bielecki: Donald Tusk zawstydza Niemców
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niebezpieczna gra Zachodu z Rosją. Lepiej żeby Polska nie stała z boku
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
analizy
Rusłan Szoszyn: Gruzja dołączy do grona dyktatur?
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama