Seks, praca i szklany sufit nad kobietami

Wszyscy widzieli, jak Andrzej Lepper płakał i krzyczał: „zostawcie moją rodzinę!”. Czy zastanowił się wtedy, ileż dziewcząt podobnych do jego córki mógł molestować jego kumpel? – pyta feministka i filozof

Publikacja: 04.02.2008 00:19

Seks, praca i szklany sufit nad kobietami

Foto: Rzeczpospolita

Red

Pani Krysiu, pani zrobi mi kawki!”. I pani Krysia robi, choć jej pozycja jest taka sama jak pana Rysia, którego żaden szef o zrobienie kawki nie śmiałby poprosić. I nie dlatego, że pan Rysiu do robienia kawki jest niezdolny. Pana Rysia nie wypada prosić o coś, co może zrobić kobieta. To bardziej „naturalne”. „Naturalne” jest też komplementowanie kobiet i gratyfikowanie ich upokorzeń uwodzicielskim spojrzeniem, klepnięciem, macnięciem, poufałością czy stwierdzeniem: „Jak pięknie pani dziś wygląda”.

Kobiety przez setki lat pełniły w społeczeństwie role usługowe, podrzędne, pozbawione społecznej wartości i prestiżu. Bo choć politycy trąbią o wartości rodziny i macierzyństwa, to budżet dzielą według zupełnie innych kryteriów, i na politykę prorodzinną przeznaczają bardzo niewielki odsetek pieniędzy zarobionych przez nas wszystkich.

Kobiety w każdej kulturze są infantylizowane i ich pozycja była do niedawna pozycją dziecka. W kodeksie napoleońskim mamy określenie „wieczyście dziecięca”, uzasadniające pozbawienie kobiety wszelkich praw (nawet do wychowywania dziecka po śmierci męża). Infantylizację i podrzędność kobiet widać do dziś w polskich (i tylko w polskich!) reklamach, gdzie kobiety rozmawiają z proszkami do prania i przeżywają załamania nerwowe z powodu plamy na koszuli męża.

W każdej kulturze kobiety pełniły też funkcje seksualne. Ciało kobiet i sam seks stanowiły towar i to nie tylko w domach publicznych. Zawarcie małżeństwa było często wymianą handlową (między mężczyznami).Te wszystkie role (usługowe, podrzędne, przedmiotu opresji, obiektu seksualnego i dziecka) widać teraz na rynkach pracy.

W świecie prawdziwych mężczyzn kobiety dzielą się na dwie niezależne od siebie grupy. Rzec by można, na dwa gatunki: kochanki oraz matki. Reszta to, zapewne, feministki, czyli nie wiadomo kto.

Kochanka musi być piękna, gotowa na seks, zadbana, szczupła, no jednym słowem musi posiadać wszystkie atrybuty, które podniecają przeciętnego mężczyznę. Matka musi być wyrozumiała, troskliwa, heroiczna i nie przejmować się tym, że o jej pracy w domu dzieci mówią „moja mama nic nie robi”.

Gdyby kobiety pojawiały się tylko w tych rolach i jeszcze do tego zajmowały odpowiednie dla siebie przestrzenie (kochanki w miejscach, gdzie spędza się czas wolny, matki w domach), nikt nie mówiłby o molestowaniu. Matek się nie molestuje, co najwyżej przyłoży się im, gdy trzeba, a kochanki z molestowania się tylko cieszą.

Tymczasem zarówno kochanki, jak i matki pojawiły się w przestrzeni publicznej i weszły na rynki pracy. Zaczęły robić karierę i dobijać się do świata, który w całości jest skonstruowany przez mężczyzn. Proces emancypacji ekonomicznej kobiet był znacznie szybszy niż zmiany w mentalności. Te – zwłaszcza w Polsce – pozostają na poziomie XIX-wiecznym, gdzie kobieta traktowana była jako istota podrzędna, mężczyzna był jej panem, a sfera prywatna oddzielona była silnie od sfery publicznej.

Prawdą jest, że to feministki zaczęły się domagać, aby to, co prywatne, stało się polityczne. Dlaczego bowiem pobicie kogoś na ulicy jest karane, a pobicie w domu nie dość, że uchodzi bezkarnie, to jest traktowane jako zachowanie „naturalne”. Dlaczego jak mężczyzna oberwie od chuligana na ulicy, to pędzi na komisariat, a jak kobieta lub dziecko dostaną pasem w sferze prywatnej, czyli w domu – to traktuje się to jako element tradycyjnych zachowań wynikających z tradycyjnych ról?O ile jednak przemoc – mimo że domowa – staje się złem w oczach opinii publicznej, o tyle protestowanie czy karanie za molestowanie w miejscach pracy wydaje się wielu czymś dziwacznym i niezrozumiałym.

Mężczyźni cały czas są przekonani, że nic tak nie uszczęśliwia kobiety jak komplement, dotyk i traktowanie jej jako obiektu seksualnego.

Kobiety są również przyzwyczajone do takich zachowań, a ponieważ znajdują one ugruntowanie w wielowiekowej tradycji, to traktują je często „jako naturalne”. Godzą się na samcze popisy, łechtanie, macanie, dotykanie, marne komplementy, propozycje, bo – jak sądzą – „tak było zawsze”, „nie da się tego zmienić, wyśmieją mnie, jak będę protestowała”. Czasem uważają, że to „sympatyczne” lub „nieistotne”, zapominając, że to, co dla jednych jest sympatyczne, dla innych takie być nie musi, a brak reakcji jest przyzwoleniem.

Najczęściej jednak nie wiedzą, jak reagować, boją się wstydu, boją się konfliktu, boją się utraty pracy. I znoszą upokorzenia i obleśne zachowania swoich szefów, bo do nich przywykły, tak jak do opresji przywykały ich babki i prababki.

Być może jakaś część kobiet wykorzystuje swoje atrybuty seksualne dla zrobienia kariery. Zwłaszcza w pewnych środowiskach. Mężczyźni w tym celu intrygują, konkurują, kobiety wykorzystują to, co wykorzystać najprościej. Nie zawsze mają znajomości, nie są ze sobą solidarne (kobiety rzadko zatrudniają inne kobiety, żeby im pomóc), nie umieją poruszać się po świecie publicznym, ale mają atuty, na które popyt wśród „pracodawców” i polityków jest czasem większy niż na umiejętności i poglądy polityczne. Świadczy to raczej gorzej o pracodawcach i politykach niż o kobietach.

Kobiety są bowiem w Polsce lepiej wykształcone, bardziej pracowite, skrupulatne, mają większe zdolności negocjacyjne (niestety niewykorzystywane w polityce), ale tkwi nad nimi tak zwany szklany sufit. Nie awansują i nie robią karier tylko dlatego, że są kobietami. Skoro nie da się pokonać przeszkód w karierze lub w zatrudnianiu racjonalnymi metodami i argumentami, jakaś część kobiet wykorzystuje „argumenty pozamerytoryczne”. Tak jak pozamerytorycznie zachowuje się prawodawca, który przyjmuje do pracy mężczyznę (a nie posiadającą te same kwalifikacje kobietę) tylko dlatego, że jest on mężczyzną.

Kobiety przyzwyczajone do opresyjnego traktowania nauczyły się po prostu dostosowywać do męskiej useksualnionej psychiki i czasem uciekają się do swego seksapilu, by zdobyć to, czego zdobyć inaczej nie mogą. Myślę, że podobny był przypadek Anety K.

Historia Anety K. niczym w soczewce, w wyolbrzymiony sposób pokazuje relacje między kobietami i mężczyznami w sferze publicznej, gdzie chętniej zatrudnia się kumpli i mężczyzn, a kobiety – warunkowo: jeśli nie mają dzieci i nie zamierzają ich rodzić, jeśli nie będą zbyt ambitne i nastawione na karierę, jeśli nie są feministkami, no i jeśli osłodzą życie strudzonym „wojownikom”.

Wszyscy widzieli, jak wicepremier Andrzej Lepper płakał i krzyczał: „zostawcie moją rodzinę!”. Sądzę jednak, że gdyby troszczył się bardziej perspektywicznie o los, na przykład, swojej córki, to starałby się uczynić wszystko, by nie spotkała ją „przygoda” Anety K. czy innych kobiet i dziewcząt, które molestował jego partyjny kolega Stanisław Łyżwiński, notabene odpowiedzialny za młodzieżówkę Samoobrony.

Pomysł rządu jest prosty: poddajmy to pod referendum i wtedy odpowiedzialność spadnie na tych, którzy pójdą głosować

Czy Lepper się zastanowił, ileż dziewcząt podobnych do jego córki mógł molestować jego kumpel? I ilu mężczyzn ma w Polsce przyzwolenie na molestowanie wynikające z posiadanej władzy, i to zarówno tej realnej (pracodawcy, politycy), jak i tej symbolicznej, kulturowej? To przyzwolenie jest tak wielkie, że Lepper mógł sobie pozwolić na powiedzenie, że „prostytutki zgwałcić nie można”. Zrobił tak nie tylko dlatego, że jest prymitywem, ale dlatego, że jest kulturowe przyzwolenie na prymitywne chamstwo wobec kobiet w sferze publicznej, a w polityce w szczególności.

Deklarowany szacunek, komplementy i obcałowywanie rąk – nic nie zmienią. Czy jakikolwiek mężczyzna zgodziłby się wymienić swoją pensję, pozycję i karierę na bycie traktowanym zgodnie z etykietą? A tak jest właśnie w przypadku kobiet: „rączki całujemy, ale o podwyżce proszę zapomnieć”. Gdyby rządząca partia traktowała kobiety poważnie, to pierwszą jej decyzją powinno być powołanie instytucji, która stałaby na straży ich praw.

Bo potrzeba nam mechanizmów, które wprowadzają zasady równego traktowania, równych szans i możliwości dla kobiet i mężczyzn. Potrzeba instytucji, które chronią kobiety, i równościowych zasad, którym podporządkowane są różne dziedziny życia publicznego.

Trzeba zacząć od najmłodszych lat i wychowywać dziewczynki do godności i niezależności, tak jak wychowuje się chłopców. I trzeba też wiedzieć, że postęp cywilizacyjny polega na jawności tych sfer, w których kiedyś dokonywano zła bez żadnej ingerencji zasad prawa i sprawiedliwości. W domu, tak jak w sferze publicznej, często dochodzi do przemocy, wyzysku, molestowania, a sam fakt prywatności nie jest żadnym uzasadnieniem braku ingerencji państwa. Wszędzie tam, gdzie pojawiają się nierówności, krzywda, gwałt i upokorzenie, państwo powinno reagować.

Autorka jest filozofem, etykiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego i działaczką feministyczną.

W rządzie Marka Belki była pełnomocniczką ds. równego statusu kobiet i mężczyzn

Pani Krysiu, pani zrobi mi kawki!”. I pani Krysia robi, choć jej pozycja jest taka sama jak pana Rysia, którego żaden szef o zrobienie kawki nie śmiałby poprosić. I nie dlatego, że pan Rysiu do robienia kawki jest niezdolny. Pana Rysia nie wypada prosić o coś, co może zrobić kobieta. To bardziej „naturalne”. „Naturalne” jest też komplementowanie kobiet i gratyfikowanie ich upokorzeń uwodzicielskim spojrzeniem, klepnięciem, macnięciem, poufałością czy stwierdzeniem: „Jak pięknie pani dziś wygląda”.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?