Zamieszanie, jakie towarzyszyło uchwalaniu przez Sejm i Senat ustawy upoważniającej prezydenta RP do ratyfikacji traktatu lizbońskiego, skłania do zastanowienia, czy uregulowania konstytucyjne dotyczące wyrażania przez parlament zgody na ratyfikację umów międzynarodowych zostały zaprojektowane właściwie i czy nie przyczyniają się do wywoływania niepotrzebnych napięć politycznych oraz sporów prawnych.
Jak wiadomo znaczna liczba ważnych umów międzynarodowych podlega ratyfikacji przez prezydenta za zgodą wyrażoną w ustawie. Należą do nich (por. art. 89 konstytucji) m.in. umowy dotyczące układów politycznych i wojskowych, wolności, praw lub obowiązków obywatelskich określonych w konstytucji, znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym. Ustawy upoważniające do ich ratyfikacji uchwalane są przez Sejm, a następnie przyjmowane przez Senat w zwykłym trybie ustawodawczym, tj. większością głosów, odpowiednio posłów i senatorów, pod warunkiem zachowania kworum w każdej z izb.
Natomiast zgoda na ratyfikację umowy na mocy której Rzeczpospolita zobowiązuje się przenieść na organ lub organizację międzynarodową kompetencje swych organów władzy państwowej, wymaga uchwalenia ustawy większością kwalifikowaną 2/3 głosów w Sejmie i w Senacie. Tak właśnie rzecz się miała z ustawą dotyczącą traktatu lizbońskiego.
Decyzje parlamentu upoważniające do ratyfikacji umów międzynarodowych przybierają wprawdzie formę ustawy, ale nie do końca odpowiadają temu, czego się oczekuje od aktu normatywnego. Akty normatywne, a wśród nich ustawy, powinny bowiem zawierać przepisy stanowiące materiał do budowy norm prawnych. Jak wielokrotnie, odwołując się do przeważającego podglądu nauki prawa, podkreślał Trybunał Konstytucyjny, akt taki musi zawierać normy o charakterze generalnym, a zarazem abstrakcyjnym (por. np. orzeczenia U 6/92, U 5/94). Oznacza to, że dany akt skierowany jest do nieoznaczonego co do tożsamości adresata, lecz wskazuje go przez jego cechy rodzajowe (generalność) oraz określa nakazany mu, zakazany lub dozwolony typ powtarzalnego zachowania (abstrakcyjność).
Uchwały ratyfikacyjnej prezydent nie mógłby ani zawetować, ani skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Miałby jednak prawo samej ratyfikacji odmówić