Jego dramat doskonale pokazuje manowce współczesnej kultury pop i show-biznesu, świata, w którym najważniejszy stał się kult piękna, często fałszywego, i przebojowości w oderwaniu od wszelkich wartości. Kiedyś Jacko słynął ze znakomitego teledysku „Thriller”, dziś wiemy, że thrillerem jest jego życie.
Najgorsze, że negatywny bohater muzyki pop może sobie nawet nie zdawać sprawy z tego, kim jest i jak nisko upadł. To bowiem klasyczny przykład muzycznego brojlera chowanego przez rodziców i producentów do znoszenia złotych jaj w show-biznesie.
Michael wraz z rodzeństwem od najmłodszych lat był przymuszany do występów w podejrzanych klubach, gdzie był zaledwie dodatkiem do striptizu i balangi. Dojrzewał pozbawiony prawdziwej rodziny, a Jackson senior nieraz był podejrzewany o wykorzystywanie dzieci także w sposób inny niż finansowy.
Konsekwencje są takie, że dziś w cień odeszły wielkie przeboje Michaela, jego znakomity taniec i przełomowe teledyski. Pamiętamy głównie o pedofilskich aferach. O ślubach na pokaz, o małżeństwie z inną ofiarą show-biznesu – Lisą Presley. I o mistyfikacjach związanych z dziećmi króla popu, których nie byłoby, gdyby nie banki spermy. A także o koszmarnych operacjach plastycznych, których Michael idiotycznie się wypierał, co rusz prostując informacje o odpadającym nosie, infekcjach skóry i uzależnieniu od środków antybólowych.
Jacksonowi wielokrotnie współczuli nie tylko fani. Jednak naiwny Piotruś Pan to tylko maska, kryje się za nią albo bezwzględny biznesmen, albo gwiazdor, którym manipulują podejrzane indywidua.