[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/07/malgorzata-bilska-rewolucja-dla-przedszkolakow/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Termin "gender" dawno zrobił karierę na Zachodzie, a dziś podbija polskie szkoły wyższe. Błyskawicznie wzrasta ilość prac naukowych z dziedziny gender studies, w księgarniach nikogo już nie dziwią tomy na temat analizy płci, seksizmu czy dyskryminacji kobiet. W kręgach intelektualistów wypada wiedzieć, czym jest strategia gender mainstreaming. Feministki piszą, manifestują i agitują w mediach.
Działania ruchów społecznych są normą w demokracji, wyrazem samoorganizacji społeczeństwa. Każdy obywatel ma prawo zmieniać społeczeństwo lub bronić status quo. Wątpliwości pojawiają się jednak wtedy, gdy do walki angażuje się dzieci. Propozycje edukacji genderowej dla najmłodszych muszą budzić niepokój, przede wszystkim dlatego że dziecko nie ma zmysłu krytycznego. Jest bezbronne wobec ideologicznych treści.
[srodtytul]Jak być sobą[/srodtytul]
Pierwotnie kategoria gender oznaczała wszystkie komponenty płci nabyte w procesie socjalizacji oparte na fundamencie płci biologicznej (z ang. sex). Wraz z rozwojem teorii feministycznej (od lat 70. XX w.) znaczenie terminu ewoluowało w stronę redukowania różnicy płci do kulturowej konstrukcji cech. Jeśli założymy, że na fenomen płci składają się presja otoczenia, arbitralne oczekiwania społeczne, narzucone normy zachowań, to trzeba je poddać dekonstrukcji, aby być sobą. Gender daje nadzieję na zmiany, automatycznie przenosi też źródło cierpienia ludzi z obszaru natury do kultury. Termin ten bywa używany przez ruchy społeczne do celów politycznych.