Znaj proporcję, mocium panie

Polski sukces – to znaczy te 0,8 procent sukcesu – ma jedną piękną stronę. Obalił propagandową tezę, że przynależność do strefy euro jest najlepszym sposobem uchronienia się od kryzysu. To zrozumiałe, kraje euro zostały bardziej dotknięte kryzysem niż kraje walut narodowych

Publikacja: 31.05.2009 18:04

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/06/02/znaj-proporcje-mocium-panie/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Propaganda to jest trudna, godna podziwu sztuka. Coś jak wyciąganie królika z kapelusza, pod warunkiem wszakże, że się tam tego królika uprzednio nie włożyło. Słowem, propaganda to nie jest wyciąganie z cylindra realnego, żywego królika, który może chrupać marchewkę i rozmnażać się jak królik, a na końcu można go obedrzeć ze skóry na czapkę, upiec w maderze i zjeść, tylko samej idei królika, pozoru królika, fantomu sterczących uszu i pompona z tyłu.

[srodtytul]Złudzenie za 2 biliony euro[/srodtytul]

Najdziwniejsze, że propaganda czasami bywa skuteczna. Nawet w gospodarce. 20 lat temu, w Roku Pańskim 1989, nikt ani w Polsce, ani nigdzie indziej na świecie nie wierzył, że PRL – jak to głoszono jeszcze w czasach Gierka, przed wybuchem „Solidarności” – należy do dziesięciu najbardziej rozwiniętych krajów świata. Żadna propaganda tu nie pomagała. Niepotrzebna była statystyka, ani prawdziwa, ani nieco podrasowana. Poziom gospodarczy, jaki jest, każdy widział gołym okiem. Dlatego doszło do oddania władzy przez komunistów. Oni też widzieli.

Natomiast w Republice Federalnej Niemiec elity polityczne, łącznie z rządem i kanclerzem Helmutem Kohlem, były przekonane, że propagandowa wizja NRD jako siódmego mocarstwa gospodarczego świata wykrzykiwana z Berlina Wschodniego jest prawdziwa. Na podstawie propagandy, a nie na podstawie znajomości rzeczy, w Bonn wykalkulowano sobie wtedy, że zjednoczenie Niemiec zostanie sfinansowane gładko dzięki wysoko rozwiniętej, produktywnej i dochodowej gospodarce NRD.

To złudzenie kosztowało do tej pory zjednoczone państwo niemieckie około 2 bilionów euro. Nie mówiąc o funduszach unijnych. I nadal różnice między obu częściami Niemiec nie są wyrównane.

Piękny był wyczyn propagandowy rządu Meksyku, który przez ostatnie dwa lata przed hiperkryzysem, który omal nie starł państwa meksykańskiego z powierzchni ziemi, chełpił się, że ma najlepszy bilans handlu zagranicznego. Gigantyczną nadwyżkę. A to po prostu inwestorzy zagraniczni wywozili wszystko, co się dało, aby ratować choć część własnych pieniędzy. Znajomy biznesmen amerykański powiedział mi potem, że gdyby się opłacało, wywoziłby także kaktusy i grzechotniki.

[srodtytul]Polska – mocarstwo ekonomiczne[/srodtytul]

Z ekonomią nie ma żartów. To dziedzina, w której propaganda, nawet pozornie skuteczna, wielce jest niebezpieczna. Wzięta za dobrą monetę rozbudza nadzieje, których spełnienie nie zależy ani od propagandzistów, ani od ich mocodawców. Zachłyśnięcie się sukcesem gospodarczym statystyk z I kwartału tego roku jest cokolwiek za głębokie. Telewizja TVN 24 ogłosiła nawet po wystąpieniu premiera Donalda Tuska i ministra Jacka Rostowskiego na wspólnej konferencji prasowej, że jesteśmy mocarstwem ekonomicznym. Jak kiedyś NRD.

Wszystko dlatego, że zanotowaliśmy wzrost PKB, podczas gdy większość krajów europejskich jest na solidnym minusie. Pięknie – ale, znaj proporcję, mocium panie, jak powiadał stary Fredro.

[wyimek]Nawoływanie do dumy narodowej z tego, że – na razie przynajmniej – uniknęliśmy recesji, jest trochę przesadzone[/wyimek]

Niemcy, dla przykładu, mają dramatyczny spadek PKB rzędu 6,9 proc. My wzrost rzędu 0,8 proc. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego PKB Niemiec per capita wynosił w ubiegłym roku 44 660 dolarów. Polski – 13 799. Gdyby, co bardzo mało prawdopodobne, ta tendencja się utrzymała i Niemcom spadałoby o prawie 7 procent rocznie, a Polakom rosło o 1 procent, to zrównalibyśmy się z RFN już za lat dziesięć. Co nie znaczy, że zostalibyśmy mocarstwem. To Niemcy przestaliby nim być.

[srodtytul]Kryzys na miarę naszych możliwości[/srodtytul]

W kryzysie bardzo liczy się punkt wyjścia. Poziom, od jakiego się zaczyna i spadać, i bronić przed spadkiem. Nawoływanie do dumy narodowej z tego, że – na razie przynajmniej – uniknęliśmy recesji, jest trochę przesadzone. To tak jak radość i duma właściciela warsztatu wypalającego świszczące kogutki z gliny, podczas gdy sąsiedni koncern elektroniczny przeżywa trudności.

W czasie poprzedniego kryzysu z lat 30. Antoni Słonimski napisał ironicznie o II RP, że w czasach, w których upadają wielkie międzynarodowe firmy, mały sklepik chrześcijański może się jeszcze długo utrzymać na powierzchni.

Polski rząd obecny byłby godny pochwały za jedno – że nie uległ pokusie wspierania pieniędzmi publicznymi zagrożonych kryzysem przedsiębiorstw. Byłby, gdyby miał kogo (poza stoczniami) wspierać. Ale nie mamy polskich banków, które się przespekulowały, ani polskich koncernów o światowym znaczeniu, którym grozi upadłość z powodu stagnacji. Nasza gospodarka jest skromna, więc i kryzys mamy skromny. Nie na miarę potrzeb, ale możliwości.

Polski sukces, to znaczy te 0,8 procent sukcesu, ma jedną piękną stronę. Obalił inną propagandową tezę, że przynależność do strefy euro jest najlepszym sposobem uchronienia się od kryzysu. Już jakoś nikt o tym nie mówi, co zrozumiałe, skoro kraje euro zostały dotkliwiej dotknięte kryzysem niż kraje walut narodowych.

Świetnie by było, gdyby oddzielić ekonomię od propagandy w interesie rozsądku. Ale to się nie uda. Rozsądek ma znacznie mniejszy interes niż politycy.

[i]Autor jest felietonistą i publicystą dziennika „Fakt”[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/06/02/znaj-proporcje-mocium-panie/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Propaganda to jest trudna, godna podziwu sztuka. Coś jak wyciąganie królika z kapelusza, pod warunkiem wszakże, że się tam tego królika uprzednio nie włożyło. Słowem, propaganda to nie jest wyciąganie z cylindra realnego, żywego królika, który może chrupać marchewkę i rozmnażać się jak królik, a na końcu można go obedrzeć ze skóry na czapkę, upiec w maderze i zjeść, tylko samej idei królika, pozoru królika, fantomu sterczących uszu i pompona z tyłu.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?