Prezydent z sercem po lewej stronie

W ustach Lecha Kaczyńskiego, polityka uważanego za prawicowego, bardzo dziwnie zabrzmiała aprobata idei parytetów dla kobiet. Podobnie jak wcześniejsza deklaracja poparcia dla kupców, którzy nielegalnie zajmowali halę KDT – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 03.08.2009 01:01

Lech Kaczyński nigdy specjalnie nie ukrywał swej wrażliwości na kwestie społeczne. Na zdjęciu ze sto

Lech Kaczyński nigdy specjalnie nie ukrywał swej wrażliwości na kwestie społeczne. Na zdjęciu ze stoczniowcami podczas rocznicy Sierpnia '80 w 2006 roku.

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Pamiętam, kiedy Lech Kaczyński był jeszcze prezydentem Warszawy, w koszalińskim klubie „Rzeczpospolitej” prowadziłem z nim publiczną debatę. Rozmawialiśmy m.in. o podatkach. Był to czas lewicowych rządów SLD. Pojawił się wtedy pomysł, by wprowadzić 50-procentową stawkę podatkową dla najbogatszych. Lech Kaczyński opowiadał się wówczas za poważnym rozpatrzeniem tego projektu. Zapytałem, czy nie jest niesprawiedliwe, by tym, którzy są najbardziej przedsiębiorczy, odbierać nieproporcjonalnie dużą część ich zarobków. Na to prezydent Warszawy odpowiedział: „A czy nie jest niesprawiedliwe to, że tyle dzieci w Polsce jest głodnych?”.

Zapamiętałem dobrze te słowa, mając od początku przekonanie – a były to czasy zalewu rozmaitej maści koniunkturalnych populistów – że Lech Kaczyński wypowiada swe opinie szczerze i nie stoi za tym żaden tani populizm. Po prostu w to wierzy. Nie zgadzałem się z nim, ale miałem i mam za to szacunek, że w głoszeniu swych poglądów jest uczciwy.

I wizerunek wrażliwego na sprawy społeczne polskiego patrioty jest jak najbardziej prawdziwy.

[srodtytul]Szeryf został Janosikiem[/srodtytul]

Po ponad trzech latach prezydentury widać to jeszcze bardziej wyraźnie. Lech Kaczyński ukształtowany – czego nigdy nie ukrywał – w szacunku dla tradycji lewicowej, ale bardzo patriotycznej PPS jest temu sposobowi myślenia dość wierny. Ta wierność zasługuje na szacunek. Tyle że uznawanie Lecha Kaczyńskiego za prawicowego polityka czy – co też czasem słychać, zwłaszcza poza Polską – konserwatywnego polityka jest nieporozumieniem.

Weźmy ostatnie dwa zdarzenia. Feministyczny, typowo lewicowy, odwołujący się do inżynierii społecznej pomysł wprowadzenia parytetów płciowych na listach wyborczych spotyka się z poparciem obecnej głowy państwa. Być może Lech Kaczyński kierował się w tym przypadku czysto marketingową intencją pozyskania choć części elektoratu kobiecego, niemniej taka deklaracja brzmi dziwnie w ustach polityka uważanego za prawicowego. Zwłaszcza w Polsce, gdzie ciągle jeszcze zmiany społeczne nie zaszły tak daleko jak w niektórych krajach Zachodu.

A nie zapominajmy, że nieco ponad dwa lata temu żona prezydenta Maria Kaczyńska spotkała się z grupą liberalnie myślących kobiet sprzeciwiających się wprowadzeniu do konstytucji zapisów o ochronie życia poczętego, co wywołało zresztą gwałtowną reakcję szefa Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka. Dla wielu konsekwentnych konserwatystów były i są to gesty i poglądy trudne do zaakceptowania.

Drugie zdarzenie z ostatnich dni, które mam na myśli, to reakcja prezydenta Kaczyńskiego na wydarzenia wokół Kupieckich Domów Towarowych. Tym razem w zachowaniu prezydenta RP widać było wyraźnie polityczne motywacje

– Lech Kaczyński miał okazję skrytykować prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz i stojącą za nią Platformę Obywatelską. Nie zmienia to faktu, ze głowa państwa, były minister sprawiedliwości, który uchodził za twardego szeryfa, w tym wypadku wszedł w rolę Janosika.

Kupcy, za którymi ujął się Lech Kaczyński, łamali prawo, a władze próbowały – być może mało finezyjnie, ale jednak – to prawo wyegzekwować. Kaczyński – gdyby był konserwatystą – opowiedziałby się po stronie twardego prawa. Jednak wolał wesprzeć bezprawnie zajmujących halę kupców niż usuwających ich urzędników i policjantów.

Wiele z tych zachowań prezydenta nie może być zaskoczeniem. Jak wspomniałem, Lech Kaczyński nigdy specjalnie nie ukrywał swej wrażliwości, choć mówiąc o niej, zawsze unikał słowa „lewica” – ze względu na obciążenia, jakie ono ma w postkomunistycznej Polsce, ale też pewnie dlatego, aby nie zrazić do siebie bardziej prawicowego elektoratu.

Warto też pamiętać o życiowych doświadczeniach Lecha Kaczyńskiego. Jako naukowiec zajmował się prawem pracy, które zawsze chciał widzieć jako narzędzie do ochrony pracowników. Działał w „Solidarności”, która była dla niego nie tylko antyreżimowym ruchem społecznym, lecz także związkiem zawodowym mającym bronić zatrudnionych przed pracodawcami.

[wyimek]Poglądy i decyzje prezydenta w sferach dotyczących mniej lub bardziej bezpośrednio gospodarki nie pomagają w budowie nowoczesnego i sprawnego państwa[/wyimek]

Warto przypomnieć opublikowane w „Gazecie Wyborczej” wspomnienie Bogdana Borusewicza o braciach Kaczyńskich z czasów opozycji lat 70. „Lecha w znacznie większym stopniu niż Jarosława cechuje lewicowa wrażliwość. Tradycją przedwojennego PPS wszyscy wówczas byliśmy zafascynowani. Do tego nawiązywał KOR. Bez tego niemożliwe byłoby zaangażowanie Leszka w beznadziejną w latach 70. sprawę robotniczą. Pamiętam klimat tamtych spotkań, twarze tamtych robotników – i on, drobny, młody inteligent z dobrego domu. Scena jakby żywcem wyjęta z czasów I Proletariatu”.

[srodtytul]Może jestem socjalistą...[/srodtytul]

Przez lata wrażliwość Lecha Kaczyńskiego niewiele się zmieniła. Jako prezydent wielokrotnie opowiadał się za słabszymi. Robił wiele, aby uhonorować nie tylko wielkich działaczy i znanych podziemia, ale wielu szarych, mało znanych, często niezamożnych dziś ludzi. Tych, którzy choć przyczynili się do obalenia komunizmu, nie czerpali specjalnych profitów w wolnej Polsce.

W jednym z wywiadów w połowie lat 90. przyznawał wprost: „Nie jestem człowiekiem, który ma szczególnie zbożny stosunek do własności”. Na spotkaniu ze studentami w Katowicach kilka tygodni temu deklarował: „Jestem zwolennikiem studiowania jak najszerzej bezpłatnego (...) Może jestem socjalistą, ale takie jest moje przekonanie. Nie jestem też zwolennikiem pomysłu, żeby na dwóch kierunkach nie można było studiować bezpłatnie”. Na zjeździe Międzynarodowej Organizacji Pracy przekonywał, że potrzeba rewizji liberalnego myślenia o gospodarce.

Nigdy nie był entuzjastą prywatyzacji, a zwłaszcza wprowadzania bardziej liberalnych mechanizmów w edukacji i ochronie zdrowia. Bardzo ostro potępiał wszelkie pomysły prywatyzacji szpitali i zawetował przygotowaną przez rząd Platformy ustawę o ich komercjalizacji. No i najbardziej spektakularna decyzja Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta – weto wobec ustawy o pomostówkach. Gest, który miał pomóc grupie niemal 750 tysięcy uprzywilejowanych pracowników różnych grup zawodowych, ale musiał być bardzo kosztowny dla budżetu państwa.

[srodtytul]Niespójne poglądy[/srodtytul]

W kampanii wyborczej, która wyniosła go do prezydentury (a partię jego brata do władzy) – przypomnijmy – główną linią debaty narzuconą przez PiS i Lecha Kaczyńskiego było zderzenie Polski solidarnej z Polską liberalną. Solidarnej, czyli socjalnej, lewicowej – choć tych słów nie używano. Wykreowanie tego podziału okazało się skuteczne, bo nie tylko udało się wyznaczyć jasną linię sporu (a to ułatwiło prowadzenie wyborczego boju), ale pozwoliło sięgnąć PiS i Lechowi Kaczyńskiego po wielu uboższych i bardziej roszczeniowo nastawionych wyborców. Wyborców, których zwykle potrafiła zmobilizować lewica.

Jednocześnie trudno byłoby w wypowiedziach Lecha Kaczyńskiego znaleźć nawet cień sympatii dla prawicy. Prezydent odrzuca tradycję endecką, z trudem znosił obecność w pisowskim rządzie Romana Giertycha i Ligi Polskich Rodzin. Szczerze walczy z antysemityzmem, robi wiele na rzecz dobrych relacji z Żydami. W Izraelu miał zresztą zwykle dużo lepszą prasę niż w zachodniej Europie.

Jeśli coś go łączy z tradycją prawicową i konserwatywną, to jest to silne przekonanie o potrzebie tworzenia polskiej wspólnoty opartej na pamięci i budowanie tożsamości państwowej. Można do tego dorzucić próbę ustanowienia – mniej lub bardziej udaną – suwerennej pozycji Polski w grze z silnymi państwami i położenie akcentu na sprawy bezpieczeństwa państwa (tarcza antyrakietowa, bezpieczeństwo energetyczne). Nie wolno też zapominać, że obecny prezydent jest zwolennikiem silnego scentralizowanego państwa narodowego, opowiada się za zaostrzaniem prawa karnego i za stosowaniem kary śmierci.

Poglądy i działania Lecha Kaczyńskiego są dość niespójne i naprawdę trudno mówić, że jest on prezydentem prawicowym. Zapewne jego postawa jest szczera i w większości spraw niekoniunkturalna. Kaczyński umie głosić poglądy niepopularne i iść pod prąd w powszechnej opinii w sprawach zasadniczych. Jego zabiegi, starania i decyzje w wielu sprawach są dla Polski korzystne. Niestety jednak także w wielu – zwłaszcza tych, które dotyczą mniej lub bardziej bezpośrednio gospodarki – nie pomagają one w budowie nowoczesnego i sprawnego państwa.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?