W celu uniknięcia na przyszłość sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia przed I turą wyborów prezydenckich, a którą słusznie skrytykował w „Rzeczpospolitej” m.in. Paweł Lisicki, powinniśmy od instytutów badawczych oczekiwać prognozy wyborczej. Od sondażu różni się ona tym, że bierze pod uwagę nie tylko kwestię przewidywanej frekwencji wyborczej, ale także wszelkie inne okoliczności, które mogą wpłynąć na ostateczny wynik głosowania. Należą do nich w szczególności inne w stosunku do deklarowanych w sondażach zachowania wyborców przy urnie (zawyżone lub zaniżone oceny niektórych ugrupowań partyjnych lub kandydatów w sondażach), a także różne czynniki mogące wpłynąć na wyborców w okresie ciszy wyborczej (ang. late swing).
[srodtytul]Poprawić reputację[/srodtytul]
Prognoza wyniku wyborczego jest, używając języka marketingowego, produktem znacznie bardziej skomplikowanym aniżeli sondaż. Musi ona bowiem uwzględniać nie tylko zwykłe deklaracje wyborców zarejestrowane w danym dniu, ale także być w stanie określić, jaka będzie struktura głosujących oraz to, czy w dniu wyborów nie zagłosują oni inaczej (a jeżeli tak, to na kogo), niż podawali w swoich wcześniejszych deklaracjach. Czy nie jest to więc zadanie nazbyt skomplikowane? Otóż nie. Nasze pracownie badań sondażowych są w stanie zadaniu temu podołać.
Po pierwsze, posiadają sporo niezbędnych do tego celu informacji, pochodzących z badań przedwyborczych realizowanych w Polsce od 20 lat. Po drugie, znana jest metodologia konstrukcji prognoz wyborczych, stosowana z powodzeniem w wielu innych krajach. Efektem jej są na ogół trafne i precyzyjne przewidywania wyniku wyborczego. Średni błąd prognoz wyborczych w amerykańskich wyborach prezydenckich w latach 1956 – 2000 nie przekroczył 1,97 proc., a w Wielkiej Brytanii analogiczny błąd dla sześciu kampanii wyborczych z lat 1974 – 1997 wyniósł 1,7 proc. Także w tegorocznych wyborach w Wielkiej Brytanii prognozy analityków w znacznej mierze sprawdziły się w dniu wyborów.
Publikacja w mediach prognozy wyborczej przyniosłaby korzyści wszystkim zainteresowanym stronom: ośrodkom badawczym, mediom, odbiorcom informacji. Wśród głównych korzyści widziałbym następujące: