Prognoza lepsza od sondażu

Prognoza, jako produkt powstały z analizy wielu źródeł informacji, musi uwzględniać wszystkie możliwe okoliczności mogące mieć wpływ na wynik wyborów – pisze statystyk z Uniwersytetu Gdańskiego

Publikacja: 25.06.2010 02:28

Red

W celu uniknięcia na przyszłość sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia przed I turą wyborów prezydenckich, a którą słusznie skrytykował w „Rzeczpospolitej” m.in. Paweł Lisicki, powinniśmy od instytutów badawczych oczekiwać prognozy wyborczej. Od sondażu różni się ona tym, że bierze pod uwagę nie tylko kwestię przewidywanej frekwencji wyborczej, ale także wszelkie inne okoliczności, które mogą wpłynąć na ostateczny wynik głosowania. Należą do nich w szczególności inne w stosunku do deklarowanych w sondażach zachowania wyborców przy urnie (zawyżone lub zaniżone oceny niektórych ugrupowań partyjnych lub kandydatów w sondażach), a także różne czynniki mogące wpłynąć na wyborców w okresie ciszy wyborczej (ang. late swing).

[srodtytul]Poprawić reputację[/srodtytul]

Prognoza wyniku wyborczego jest, używając języka marketingowego, produktem znacznie bardziej skomplikowanym aniżeli sondaż. Musi ona bowiem uwzględniać nie tylko zwykłe deklaracje wyborców zarejestrowane w danym dniu, ale także być w stanie określić, jaka będzie struktura głosujących oraz to, czy w dniu wyborów nie zagłosują oni inaczej (a jeżeli tak, to na kogo), niż podawali w swoich wcześniejszych deklaracjach. Czy nie jest to więc zadanie nazbyt skomplikowane? Otóż nie. Nasze pracownie badań sondażowych są w stanie zadaniu temu podołać.

Po pierwsze, posiadają sporo niezbędnych do tego celu informacji, pochodzących z badań przedwyborczych realizowanych w Polsce od 20 lat. Po drugie, znana jest metodologia konstrukcji prognoz wyborczych, stosowana z powodzeniem w wielu innych krajach. Efektem jej są na ogół trafne i precyzyjne przewidywania wyniku wyborczego. Średni błąd prognoz wyborczych w amerykańskich wyborach prezydenckich w latach 1956 – 2000 nie przekroczył 1,97 proc., a w Wielkiej Brytanii analogiczny błąd dla sześciu kampanii wyborczych z lat 1974 – 1997 wyniósł 1,7 proc. Także w tegorocznych wyborach w Wielkiej Brytanii prognozy analityków w znacznej mierze sprawdziły się w dniu wyborów.

Publikacja w mediach prognozy wyborczej przyniosłaby korzyści wszystkim zainteresowanym stronom: ośrodkom badawczym, mediom, odbiorcom informacji. Wśród głównych korzyści widziałbym następujące:

1) przerwanie trwającej od lat dwoistości: sondaż swoje, wybory swoje, innymi słowy, odrzucenie dzisiejszej praktyki, że żaden sondaż nie upoważnia do wnioskowania o wyniku wyborów (bo nie jest prognozą wyborczą);

2) poprawę wizerunku i reputacji badań sondażowych w ogóle, poprzez pokazanie zgodności ich wyników (prognozy wyborczej) z rzeczywistymi rezultatami wyborów;

3) umożliwienie oceny profesjonalizmu ośrodków badawczych przez ich klientów (media), a także przez nie same.

[srodtytul]Zyskać lub stracić[/srodtytul]

Do tej pory żaden liczący się ośrodek badawczy w naszym kraju nie zdecydował się na opracowanie i ogłoszenie prognozy w wyborach parlamentarnych lub prezydenckich. Wydaje się, że zdecydowały o tym dwa powody.

Po pierwsze, wciąż mało stabilna scena polityczna w naszym kraju, dalece odbiegająca od cytowanych przykładów USA i W. Brytanii. Zmieniająca się w szybkim tempie, jak na standardy europejskich demokracji, scena polityczna w Polsce po roku 1989 utrudnia pomiar nie tylko poparcia dla określonych ugrupowań politycznych, ale także szacunków wielkości zawyżonych lub zaniżonych deklaracji respondentów w stosunku do ich faktycznych preferencji wyborczych.

Utrudnia, ale nie czyni niemożliwym. Na przykład konfrontacja wyników sondaży z wynikami wyborów powszechnych w środowiskach wiejskich może dać dobre szacunki, w jakim procencie wyborcy ci w sondażach deklarują głosowanie na PSL, gdy w rzeczywistości głosują na Samoobronę. Tego typu dane mogą być wykorzystane do korekty sondaży w poszczególnych grupach (warstwach) wyborców przy opracowywaniu prognozy wyborczej.

Warunkiem powodzenia takiego działania jest jednak posiadanie pomiarów z co najmniej kilku kampanii wyborczych, w których biorą udział te same komitety wyborcze. To z kolei nie zawsze było i jest możliwe. Wystarczy wspomnieć duże nie tak dawno partie, które albo w ogóle już dzisiaj nie istnieją (AWS), albo mają niewielkie znaczenie (LPR, Samoobrona). Wiele więc danych pochodzących z wcześniejszych badań utraciło swoją wartość w odniesieniu do obecnej sceny politycznej.

Po drugie, ogłoszenie przez któryś z ośrodków prognozy wyborczej oznacza wprost poddanie swoich kompetencji surowej ocenie w dniu wyborów przez wszystkich zainteresowanych: wyborców, polityków, media. Można na tym wiele zyskać, gdy prognoza będzie trafna, lub wiele stracić, gdy odchylenie prognozy od wyniku wyborczego będzie duże. W przeciwieństwie do sondaży nie ma tu już miejsca na jakiekolwiek wyjaśnienia ewentualnych rozbieżności.

[srodtytul]Nielogiczna dwoistość[/srodtytul]

Prognoza, jako produkt powstały z analizy wielu źródeł informacji, musi uwzględniać wszystkie możliwe okoliczności mogące mieć wpływ na wynik wyborów, musi być w stanie je mierzyć i przypisać im odpowiednią wagę. Ryzyko dla ośrodków badawczych jest więc niemałe i nie może dziwić brak pierwszego chętnego, by poddać się tego typu weryfikacji.

Dwa powody braku prognoz wyborczych, o których wyżej wspomniałem, można uznać za punkt widzenia ośrodków badawczych i próbować zrozumieć motywy ich działania. Obawa przed niepowodzeniem charakterystyczna jest bowiem dla każdego podmiotu działającego na rynku konkurencyjnym, zwłaszcza gdy zamierza zaoferować nowy produkt lub usługę. Nie może to jednak oznaczać, że z powodu tego typu obaw klientom w Polsce odmawia się usługi, która dostępna jest w innych krajach.

Klientami jesteśmy my wszyscy: wyborcy, politycy i media. Wszyscy powinniśmy akcentować to, czego od profesjonalistów w zakresie badań opinii społecznej oczekujemy. Minęło 21 lat od pierwszych demokratycznych wyborów w naszym kraju i czas już najwyższy, aby ośrodki badawcze, wzorem innych krajów, zdecydowały się na opracowanie i ogłoszenie prognoz wyborczych przed rozpoczęciem ciszy wyborczej. Dwie najbliższe kampanie, prezydencka w tym roku i parlamentarna w przyszłym, są ku temu dobrą okazją.

Szczególną rolę w tym zakresie widziałbym dla mediów. To poprzez prasę, TV i radio otrzymujemy wyniki sondaży, które po zakończeniu wyborów na tych samych łamach są komentowane i porównywane z wynikiem wyborczym. W zależności od tego, jak porównanie to wypada, odbiorca otrzymuje ze strony ośrodków badawczych albo odpowiedź: „sondaż nie jest prognozą wyborczą” – gdy różnice te są duże (obie kampanie 2005 roku), albo też: „a jednak firmy badawcze sprawdziły się” – gdy rozbieżności nie są duże (cytat z artykułu prezesa Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku po zakończonych eurowyborach w 2009 r., „Demokracja potrzebuje sondaży”, „Gazeta Wyborcza” z 15 lipca 2009 r.).

Ta nielogiczna dwoistość trwać będzie dopóty, dopóki zamiast starannie opracowanej prognozy wyborczej poprzedzającej wybory otrzymywać będziemy sondaż, wyrażający jedynie preferencje wyborców na określony dzień.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, kierownikiem Katedry Statystyki. Opublikował m.in. „Metody i techniki sondażowych badań opinii”[/i]

W celu uniknięcia na przyszłość sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia przed I turą wyborów prezydenckich, a którą słusznie skrytykował w „Rzeczpospolitej” m.in. Paweł Lisicki, powinniśmy od instytutów badawczych oczekiwać prognozy wyborczej. Od sondażu różni się ona tym, że bierze pod uwagę nie tylko kwestię przewidywanej frekwencji wyborczej, ale także wszelkie inne okoliczności, które mogą wpłynąć na ostateczny wynik głosowania. Należą do nich w szczególności inne w stosunku do deklarowanych w sondażach zachowania wyborców przy urnie (zawyżone lub zaniżone oceny niektórych ugrupowań partyjnych lub kandydatów w sondażach), a także różne czynniki mogące wpłynąć na wyborców w okresie ciszy wyborczej (ang. late swing).

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?