Ostatnie 20 lat naszej historii to okres nieustannych napięć politycznych. Wiele razy mówiono o podziale społecznym, o przepołowionej Polsce. Naiwne wezwania do jedności nie odnosiły skutku, bo odnieść go nie mogły. Odbudowujące się powoli społeczeństwo było zbyt zdezintegrowane po latach komunizmu.
Podział ten nigdy jednak nie przybierał niebezpiecznych form. Problemem raczej było to, że nasza demokracja, układ sił politycznych zwykle nie oddawały realnego układu sił społecznych. Stąd też coraz większe sfrustrowanie dużych grup, coraz większe poczucie, że państwo jest czymś obcym. Mieliśmy do czynienia z różnymi falami frustracji, czego objawem był kiedyś sukces Stana Tymińskiego, a całkiem niedawno Andrzeja Leppera. Tymiński jednak szybko przeminął, a Lepper po kilkuletniej fali popularności został najpierw trochę ucywilizowany, a potem zmieciony. Wydawało się, że kanty się ścierają, centrum polityczne staje się coraz bardziej stabilne i żadne groźne procesy nam już nie grożą.