Czy lider opozycji ma prawo przedstawienia swojej wizji polityki zagranicznej i, szerzej, międzynarodowego położenia kraju? Ma, i to niekwestionowalne, potwierdzi to każdy, kto wie cokolwiek o funkcjonowaniu zachodnich demokracji.
Czy opozycja ma prawo krytykować rządzących za politykę zagraniczną? Ależ oczywiście, w żadnym kraju zachodniej demokracji polityka zagraniczna nie jest wyjęta ze sfery demokratycznego sporu.
[srodtytul]Prezes miał prawo [/srodtytul]
W poszczególnych państwach wygląda to różnie, tak jak różna jest kultura polityczna. W Niemczech jest więcej elementów ponadpartyjnej zgody, wspólnego dla establishmentu głównych ugrupowań kanonu polityki zewnętrznej. Ale gdzie indziej opozycja czyni z różnic w tej dziedzinie ważną alternatywę wyborczą. Przypomnijmy sobie choćby Hiszpanię, utratę władzy przez Jose Marię Aznara i natychmiastowe wycofanie przez Jose Luisa Zapatero wojsk z Iraku. Przypomnijmy sobie, jak w Izbie Gmin wyglądają "prime minister's questions" czy też jak posłowie opozycji rozmawiają tam z szefem Foreign Office.
To tylko w Polsce przedrywinowej czyniono wysiłki, aby narzucić opinii przeświadczenie, że polityka zagraniczna jest, po pierwsze, bezalternatywna, a po drugie, ma być realizowana wyłącznie przez grupę mędrców, oczywiście całkowicie apolitycznych i obdarzonych całkowitym zaufaniem przez całkowicie apolityczne media głównego nurtu.