Na najbliższym posiedzeniu Sejmu posłowie będą głosować nad nowelizacją ustawy o rehabilitacji społecznej i zawodowej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Jeśli wejdzie ona w życie w obecnym kształcie, zaowocuje spadkiem zatrudniania osób niepełnosprawnych, licznymi zwolnieniami, a nawet upadkiem niektórych firm. Właściwie są już pierwsze tego efekty. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, czyli od momentu rozpoczęcia prac nad projektem, liczba etatów osób niepełnosprawnych zmalała o ponad 2 tysiące.
[srodtytul]Szkodliwy projekt [/srodtytul]
„Najpierw, żeby zaoszczędzić, odebrali zmarłym. Teraz szukają oszczędności na niepełnosprawnych. Nawet jeśli te oszczędności będą podwójne, to za jaką cenę?”. W tych trzech zdaniach mój znajomy, od wielu lat zaangażowany w rehabilitację zawodową niepełnosprawnych, skomentował dwa projekty: zmniejszenia zasiłków pogrzebowych i nowelizacji ustawy o rehabilitacji społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych. Długo się zastanawiałem, czy taki cytat „wrzucać” do debaty publicznej o przyszłości niepełnosprawnych. Doszedłem do wniosku, iż biorąc pod uwagę poziom bezsensownych emocji i agresji w naszym życiu politycznym, te niezwykle emocjonalne słowa mogą przysłużyć się dobru publicznemu.
O co chodzi? O kolejną – trudno zliczyć, którą w ciągu ostatnich 20 lat – próbę zmian w systemie rehabilitacji i zatrudniania osób niepełnosprawnych. Tegoroczny projekt nowelizacji ustawy jest jednak wyjątkowo szkodliwy zarówno dla niepełnosprawnych, jak i dla ich zatrudniających, i wbrew temu, co głoszą niektórzy, zarówno tych z otwartego, jak i chronionego rynku pracy. Nowelizacja podważa bowiem podstawową zasadę polskiego modelu rehabilitacji – zasadę, że pracodawcy wpłacają kary za niezatrudnianie osób niepełnosprawnych, a ci, którzy je zatrudniają, otrzymują te środki w postaci dotacji. Kierunek projektowanych zmian to dramatyczne cięcia środków wspierających bezpośrednio zatrudnianie oraz zwiększanie obciążenia pracodawców. Prowadzi to do całkowitego przeniesienia finansowania systemu na pracodawców oraz zagraża konkurencyjności podmiotów zatrudniających osoby niepełnosprawne.
Pracodawcy od lat płacą „kary” za zbyt małe zatrudnianie osób niepełnosprawnych – około 1500 złotych za każdego niezatrudnionego pracownika. Zawsze jednak gromadzone w ten sposób pieniądze służyły przede wszystkim dofinansowaniu zatrudnienia osób niepełnosprawnych u tych pracodawców, którzy mieli zatrudnienie wyższe niż wynikające z ustawowego obowiązku. Otrzymują oni dofinansowanie do wynagrodzenia każdej zatrudnionej osoby niepełnosprawnej – od 700 złotych wzwyż, w zależności od stopnia niepełnosprawności. Tej zasady nie zmienia nawet fakt, że pomoc dla pracodawców jest formalnie finansowana w części przez budżetową dotację, a równocześnie nadwyżki przychodów z „kar” od przedsiębiorców są przeznaczane przez PFRON na inne cele. Póki PFRON miał pieniądze od pracodawców i na wszystko wystarczało, takie finansowanie „na krzyż” nie przeszkadzało, a o oszczędzaniu nadwyżek na „chude lata” nikt nie myślał.