Kwiatkowski twierdzi, że „pokojowa, ewolucyjna zmiana systemu społeczno-politycznego" to dokonanie „światłych reformatorów z PZPR". A przecież do dziś trwa spór wśród historyków, czy impuls „okrągłego stołu" wyszedł z krajowych kręgów władzy czy od moskiewskich mocodawców. I o to, jakie czynniki, oprócz ekonomicznych, które słusznie punktuje Janek Rulewski, ów impuls wywołały.
Na co liczyli Rosjanie
Tu dochodzimy do kluczowej roli sowieckich (rosyjskich) decydentów. Połączenie polskiego umiłowania wolności z odpowiedzialną rosyjską kalkulacją umożliwiło transformację, która zaskoczyła wszystkich. Dla władz sowieckich cały proces, do czasu tzw. puczu Janajewa (lato 1991), zdawał się przebiegać pod kontrolą. Polska, główny element strategicznej moskiewskiej układanki, pod rządami Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsy żadnej dekomunizacji ani nawet lustracji nie przeprowadzała. Wyjścia wojsk sowieckich z Polski domagali się manifestanci Solidarności Walczącej i Konfederacji Polski Niepodległej, ale nie rządzący krajem. Mimo przemian we wszystkich demoludach, mimo upadku muru berlińskiego wojskowy Układ Warszawski i RWPG nie były oficjalnie podważane.
Jaruzelski i Kiszczak w końcówce lat 80. nie byli w stanie powtórzyć wariantu stanu wojennego. Słusznie bali się społecznego buntu. Ale realna siła cały czas była w gestii sowieckiej centrali. Jakim interesem kierowała się rosyjska elita władzy, odpuszczając nie tylko Polskę, ale też Litwę, Ukrainę, Gruzję i Kazachstan?
Za parę miesięcy przypada 20. rocznica pokojowego rozpadu Związku Sowieckiego. Fenomenu, którego poza niszowym programem Solidarności Walczącej nikt nie przewidział. Ani władze pookrągłostołowej Polski (w trakcie puczu Janajewa prezydent Lech Wałęsa szykował do niego ustępliwy list), ani rządy i eksperci mocarstw demokratycznych.
Jesteśmy po wizycie prezydenta Baracka Obamy. Po jego obietnicy czasowego stacjonowania na naszym terytorium sprzętu obronnego i obsługi amerykańskiej. Te kwestie uchodzą za ważny czynnik naszego zewnętrznego bezpieczeństwa.
Ja natomiast myślę, że nie sposób poważnie rozpatrywać kwestii bezpieczeństwa Polski bez wyjaśnienia paru kwestii. Dlaczego militarnie potężne imperium przed zaledwie 20 laty bez walki zaaprobowało własny rozpad? Na co wówczas liczyli Rosjanie, godząc się na oderwanie Ukrainy, choć przy niewielkim użyciu siły mogli temu zapobiec? Odpowiedź na te pytania mogłaby pomóc w ustaleniu, czy dziś Polska – członek NATO i UE – powinna się znowu obawiać zniewolenia, zwasalizowania przez Rosję.