Kornel Morawiecki o transformacji 1989

W latach 1989 – 1990 nie pokonaliśmy Rosji. Ona sama z Polski zrezygnowała. W imię jakich własnych interesów czy nadziei? – pyta były opozycjonista

Aktualizacja: 09.06.2011 00:48 Publikacja: 09.06.2011 00:41

Kornel Morawiecki

Kornel Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

W opublikowanym w „Rzeczpospolitej" dwugłosie w sprawie roli ludzi władzy podczas transformacji systemu (Jan Rulewski „Komuniści nie są bohaterami", Stanisław Kwiatkowski „To był historyczny kompromis") oczywiste racje przyznaję Rulewskiemu. Dwa lata temu w tekście „Dlaczego przewróciłem okrągły stolik"(„Rz", 6 lutego 2009) przedstawiłem własną ocenę tamtych wydarzeń.

Błogosławiony strach

Obu stronom „okrągłego stołu", zresztą splecionym agenturalnymi powiązaniami i konfidencjonalnymi ustaleniami, które sobie chcą przypisać główne role w likwidacji gnijącego ustroju, zadajmy proste pytanie. Czy gdyby nie doszło do ugody „okrągłego stołu", toby nie upadł komunizm?

Kwiatkowski przytomnie pisze: „Owo przekazanie władzy nazywają obaleniem komunizmu. Jakiego komunizmu? Jakie obalenie?".

A Rulewski słusznie zwraca uwagę na słabość władzy i opozycji. Zwłaszcza konstruktywnej, która sama nie wierzyła, że może, i nie zamierzała niczego obalać.

Jak pisałem w swoim artykule, głównym motywem ugody był strach przed radykalną młodzieżą, przed nieobliczalnością polskiego narodu. Strach błogosławiony. Bo wymusił kompromis na takim poziomie, z którego już nie było powrotu.

Kwiatkowski twierdzi, że „pokojowa, ewolucyjna zmiana systemu społeczno-politycznego" to dokonanie „światłych reformatorów z PZPR". A przecież do dziś trwa spór wśród historyków, czy impuls „okrągłego stołu" wyszedł z krajowych kręgów władzy czy od moskiewskich mocodawców. I o to, jakie czynniki, oprócz ekonomicznych, które słusznie punktuje Janek Rulewski, ów impuls wywołały.

Na co liczyli Rosjanie

Tu dochodzimy do kluczowej roli sowieckich (rosyjskich) decydentów. Połączenie polskiego umiłowania wolności z odpowiedzialną rosyjską kalkulacją umożliwiło transformację, która zaskoczyła wszystkich. Dla władz sowieckich cały proces, do czasu tzw. puczu Janajewa (lato 1991), zdawał się przebiegać pod kontrolą. Polska, główny element strategicznej moskiewskiej układanki, pod rządami Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsy żadnej dekomunizacji ani nawet lustracji nie przeprowadzała. Wyjścia wojsk sowieckich z Polski domagali się manifestanci Solidarności Walczącej i Konfederacji Polski Niepodległej, ale nie rządzący krajem. Mimo przemian we wszystkich demoludach, mimo upadku muru berlińskiego wojskowy Układ Warszawski i RWPG nie były oficjalnie podważane.

Jaruzelski i Kiszczak w końcówce lat 80. nie byli w stanie powtórzyć wariantu stanu wojennego. Słusznie bali się społecznego buntu. Ale realna siła cały czas była w gestii sowieckiej centrali. Jakim interesem kierowała się rosyjska elita władzy, odpuszczając nie tylko Polskę, ale też Litwę, Ukrainę, Gruzję i Kazachstan?

Za parę miesięcy przypada 20. rocznica pokojowego rozpadu Związku Sowieckiego. Fenomenu, którego poza niszowym programem Solidarności Walczącej nikt nie przewidział. Ani władze pookrągłostołowej Polski (w trakcie puczu Janajewa prezydent Lech Wałęsa szykował do niego ustępliwy list), ani rządy i eksperci mocarstw demokratycznych.

Jesteśmy po wizycie prezydenta Baracka Obamy. Po jego obietnicy czasowego stacjonowania na naszym terytorium sprzętu obronnego i obsługi amerykańskiej. Te kwestie uchodzą za ważny czynnik naszego zewnętrznego bezpieczeństwa.

Ja natomiast myślę, że nie sposób poważnie rozpatrywać kwestii bezpieczeństwa Polski bez wyjaśnienia paru kwestii. Dlaczego militarnie potężne imperium przed zaledwie 20 laty bez walki zaaprobowało własny rozpad? Na co wówczas liczyli Rosjanie, godząc się na oderwanie Ukrainy, choć przy niewielkim użyciu siły mogli temu zapobiec? Odpowiedź na te pytania mogłaby pomóc w ustaleniu, czy dziś Polska – członek NATO i UE – powinna się znowu obawiać zniewolenia, zwasalizowania przez Rosję.

Europejski wkład

W 1920 roku bohaterstwem żołnierzy, genialnością dowódców i cudem wygraliśmy z Rosją, osłabioną I wojną światową oraz bolszewicką rewolucją. Po niecałych 20 latach padliśmy pod ciosami Hitlera i Stalina. Po II wojnie światowej byliśmy przez 45 lat de facto kolonią rosyjską. W przełomowych latach 1989 – 1991 nie pokonaliśmy przecież Rosji. Sama z nas zrezygnowała. W imię czego? W imię jakich własnych interesów czy racji, jakich obaw czy nadziei, jakich wartości? Bez próby polskiej odpowiedzi na te kluczowe pytania nasze czołobitne układy z Ameryką, nasze starania o przychylność Ukrainy czy Litwy będą zawieszone w próżni.

Pragnąc bezpiecznej Polski, wyrwijmy się z historycznych zapętleń, wyjdźmy poza lokalne okrągłostołowe dylematy. Bez wątpienia nasz polski wielki wkład w lepszy kształt Europy to „Solidarność" lat 1980 – 1981. Tym ruchem przyspieszyliśmy i zamortyzowaliśmy upadek komuny. Wierzę, że w naszym narodzie drzemie potencjał, który obudzony raz jeszcze może przydać się Polsce, Europie i światu. Jest to ciągle potencjał wolności i solidarności.

Autor był w czasach PRL działaczem antykomunistycznej opozycji, a po wprowadzeniu stanu wojennego współtwórcą i liderem Solidarności Walczącej. Jest specjalistą z dziedziny fizyki teoretycznej

Pisali w Opiniach

Jan Rulewski

Komuniści nie są bohaterami

3  czerwca 2011

W opublikowanym w „Rzeczpospolitej" dwugłosie w sprawie roli ludzi władzy podczas transformacji systemu (Jan Rulewski „Komuniści nie są bohaterami", Stanisław Kwiatkowski „To był historyczny kompromis") oczywiste racje przyznaję Rulewskiemu. Dwa lata temu w tekście „Dlaczego przewróciłem okrągły stolik"(„Rz", 6 lutego 2009) przedstawiłem własną ocenę tamtych wydarzeń.

Błogosławiony strach

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką