Według najnowszych badań jedna Amerykanka na trzy przynajmniej raz w życiu dokona aborcji. – W czym problem – zapytałaby zapewne feministka Kazimiera Szczuka – skoro w ten sposób manifestują one swoją autonomię i podmiotowość? Są wyzwolone i asertywne. Ale Ameryka to nie Polska i z tym ma problem Szczuka.
Polska jest przekreślona, bo Polakami rządzi Kościół. Ale na horyzoncie pojawił się laicki Mojżesz, więc ma nadzieję na świecki exodus. Dzięki feministkom takim jak ona Palikot uratuje Polki od „negatywnego wpływu na poczucie wolności i suwerenności kobiet", bo „nauka społeczna Kościoła je łamie, sprawia, że czują się niegodne troski państwa o swoje zdrowie i moralną samodzielność". „Mało tego! " – dodaje Szczuka, w trakcie dyskusji, która toczyła się wokół książki, której jest współautorką („Duża książka o aborcji"), „ksiądz Prusak napisał w »Rzeczpospolitej«, że ta książka jest niebezpieczna, bo mówi kobietom, żeby nie czuły się winne, że same mają o sobie decydować, a to jest naganne. To jest właśnie to łamanie podmiotowości kobiet! To mnie przeraża" – dodaje („Kościół, prawica, monolog, stop", „Wprost", nr 43).
Kobieta, czyli człowiek
A więc łamię podmiotowość kobiet. To poważny zarzut. Najkrócej odpowiem tak: pani Kazimiero, zapraszam do Nowego Sącza, do zespołu szkół, w którym uczyłem religii, i zweryfikujemy empirycznie pani tezę. Grupa nastolatek będzie reprezentatywna. Zobaczymy, co „wsączyłem w podświadomość katechizmowanych dziewcząt", kiedy dałem im do wypełnienia arkusz dla opiekunów i wychowawców „Moja seksualność" i rozmawiałem z nimi na temat ich rozwoju psychoseksualnego. Na wypadek jednak gdyby była pani zbyt zajęta misją głoszenia zbawczego feminizmu, a więc – jak pani to zdefiniowała – „uczenia dziewczyn własnej podmiotowości nie w sensie katolickim, tylko obywatelskim, feministycznym, europejskim, świeckim, jako ludzie. A to jest w głębszym sensie sprzeczne z nauką Kościoła", chciałbym zapewnić, że dla mnie każda kobieta to człowiek.
To, co mnie przeraża, to mylenie przez panią retoryki z argumentacją. Nie mogę przyjść do lekarza i zażądać, aby usunął mi zdrowy organ tylko dlatego, że należy do mnie, i mam na to ochotę – bez względu na to, czy jestem mężczyzną czy kobietą. Obsesyjne obstawanie przy tym żądaniu czy próba samookaleczenia zostałyby uznane za objaw problemów psychicznych, a ja zostałbym wysłany na leczenie.
Poczęte dziecko, czyli zbędny organ?
Pani jednak uważa, że poczęte życie nie jest istotą ludzką, a jeśli już, to nie przysługują mu prawa, więc jeśli się jest kobietą, i dlatego, że nią się jest, ma się prawo własny brzuch potraktować podmiotowo, i żądać od lekarza aborcji na życzenie. Jeśli ma związane z tym zabiegiem moralne obiekcje, bo uważa, że jest to morderstwo, ma przyjąć parytetowe podejście – potraktować brzuch kobiety tak jak ją samą, a poczęte w niej dziecko jako „zbędny organ".