Multipleks cyfrowy bez koncesji dla TV Trwam

Koncesje na nadawanie na pierwszym multipleksie cyfrowym dostały podmioty generujące straty, nie dostała jej natomiast TV Trwam, mimo iż Lux Veritatis przynosi zysk – zauważa poseł PO

Publikacja: 26.01.2012 18:58

Jacek Żalek

Jacek Żalek

Foto: Forum, Wojciech Jakubiuk Wojciech Jakubiuk

Red

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji rozdała karty w kwestii koncesji na nadawanie w pierwszym tzw. cyfrowym multipleksie, czyli zakresie częstotliwości, na której będą nadawane cyfrowe kanały telewizyjne. Miało to ukształtować medialny ład na najbliższe lata. Fundacja Lux Veritatis odwołała się od postanowienia odmowy koncesji dla TV Trwam, ale podobnie jak odwołania jeszcze czterech innych podmiotów nie wpłynęło to na zmianę decyzji. Trudno jednak udawać, że sprawa jest zakończona.

Sprawą koncesji zajęły się media, odsłaniając istotne fakty. Otwierają one dyskusję nad stanem naszego państwa w sprawie dostępu obywateli do środków masowego przekazu. Zastanawia także, czy arbitralny wyrok urzędników powinien decydować o tym, jaka grupa społeczna czy jaki koncern dostanie swoje miejsce w telewizyjnej ekstraklasie. Wreszcie, sprawa koncesji stawia też pytanie o zasadność istnienia KRRiT.

Jakie reguły

Konkretne dane podmiotów starających się o miejsce w cyfrowym multipleksie nie są już tajemnicą. Lux Veritatis przebija innych nadawców (poza grupą ATM) wysokością aktywów trwałych. Przekraczają one  86 mln zł (w 2010 r.), przy 23 tys. zł Eski, 246 tys. zł Lemona i 1 zł Stavki. Fundacja ojca Tadeusza Rydzyka ma też większe aktywa obrotowe: ponad 90 mln zł, przy 2,3 mln zł Eski, niespełna  2 mln zł Lemona i prawie 100 tys. zł – Stavki. Większość z tych  90 mln zł to pożyczka uzyskana od polskiej prowincji zakonu redemptorystów.

Lux Veritatis wpisała we wniosku 20,5 mln zł kapitału własnego, a Stavka 91 tys. zł. Eska i Lemon wykazały ujemny kapitał (odpowiednio 3,8 mln zł i 473 tys. zł). Z dokumentów złożonych w KRRiT wynika, że fundacja o. Rydzyka w 2010 r. miała też największy zysk – 3,5 mln zł netto. Straty wykazuje Eska (prawie 2,3 mln zł) oraz Stavka (4 tys. zł). Zysk Lemon to tylko  19 tys. zł.

Koncesje na nadawanie na pierwszym multipleksie dostały zatem podmioty generujące, jak dotąd, straty, podczas gdy Lux Veritatis przynosi zysk. Fundacja ma 20-milionowy kapitał własny. Ponadto nadaje programy już od dziewięciu lat, a koncesje dostały podmioty, które niczego jeszcze nie nadawały.

Dla wszystkich ubiegających się o nadawanie reguły gry powinny być takie same. Tymczasem w opisywanej sprawie zachodzą poważne wątpliwości, które trzeba wyjaśnić. Jak się okazało, ani Stavka, ani Lemon nie mają np. bazy produkcyjnej i emisyjnej. Ponadto uzupełniły swoje dokumenty finansowe po wyznaczonym terminie.

Mało tego, Lux Veritatis zarzuca Krajowej Radzie, że nie informowała stron postępowania koncesyjnego o etapach tego procesu. Nie powiadomiła też fundacji o odmowie koncesji. W tym kontekście pojawia się jeszcze informacja, że KRRiT, nie czekając na rozpatrzenie odwołań złożonych m.in. przez Lux Veritatis, rozdysponowała miejsca na multipleksie. Odwołania rozpatrzyła po upływie pół roku, podtrzymując wcześniejsze decyzje.

Oblany egzamin

Od 1989 r. minęło już sporo czasu. Na przestrzeni ostatnich lat często padało w debacie publicznej pytanie, czy nasze państwo zdaje egzamin, czy mamy nad Wisłą wolność. Proces przyznawania koncesji na cyfrowe nadawanie to kolejny tego typu egzamin. Konkretnie egzamin dla KRRiT. I wszystko wskazuje na to, że rada ten egzamin oblała, bo zamiast być koordynatorem, stała się swoistym cenzorem.

O pozycji danego podmiotu na wolnym rynku decyduje siła jego kapitału. Tym samym nie ma znaczenia, jaki światopogląd czy grupę społeczną reprezentuje składający wniosek o koncesję. Ważne jest to, czy spełnia wymagane kryteria nadawania, czy przestrzega porządku prawnego. Na podstawie suchych faktów, przy działającym mechanizmie konkurencyjności, zapada decyzja administracyjna. Nie ma tutaj miejsca na interpretacje czy sympatie.

W tym wypadku rolą urzędnika nie powinno być "rządzenie przez dzielenie", ale kontrolowanie procedur, to znaczy sprawdzanie, czy w realiach wolnego rynku koncesje dostają wiarygodne, stabilne finansowo podmioty. Jeśli w kryteriach nie ma zastrzeżenia, że w jakiejś części podmiot nie może być finansowany z darowizn, to później w trakcie procedury trudno podnosić to jako zarzut.

Zlikwidować radę cenzorów

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zawiodła w tak ważnej sprawie jak cyfryzacja. Jako poseł partii, z której wyboru pochodzą członkowie rady, z bólem muszę zabrać głos. Opozycja próbuje wykorzystać sytuację i domaga się postawienia rady przed Trybunałem Stanu. Brzmi to może i efektownie. Ale nie tędy droga. Zamiast Trybunału sprawą rozdzielenia koncesji na cyfrowy multipleks powinien zająć się sąd administracyjny. A ewentualne nieprawidłowości urzędników powinny być przedmiotem zainteresowania śledczych z prokuratury.

Jeśli chodzi o samą KRRiT, to sprawa koncesji stawia pod znakiem zapytania rację istnienia tego gremium. Miało ono rację bytu, gdy była jedna telewizja państwowa, a nie było ani jednej telewizji prywatnej. Ktoś musiał regulować medialny rynek. Obecnie, gdy telewizja publiczna konkuruje o widza ze stacjami komercyjnymi, to właśnie widzowie i wolny rynek regulują obszar medialny. Rada stała się instytucją anachroniczną, ale za to niezwykle kosztowną.

Według sprawozdania za 2010 r. zatrudnionych na stałe w KRRiT było 138 osób. Wydatki związane z ich wynagrodzeniem kształtowały się na poziomie prawie 12 mln zł. Na tej podstawie łatwo można wyliczyć, że średni miesięczny koszt zatrudnienia jednego pracownika wyniósł ponad 7 tys. zł. Ogólnie wydatki zapisane w ustawie budżetowej na 2011 r. opiewają na kwotę prawie 18 mln zł. Do tego w bieżącym roku KRRiT planuje zwiększyć wydatki o ponad 5 mln zł.

W państwie borykającym się z przerostem biurokracji rada cenzorów powinna być zastąpiona przez procedurę z wykorzystaniem już istniejących instytucji. Jak mogłoby to wyglądać? Kryteria ubiegania się o koncesje na cyfrowy multipleks powinna określać odpowiednia ustawa. W odniesieniu do niej na przykład minister kultury rozpisywałby przetarg na koncesje, a sąd (KRS) rejestrowałby podmioty, które pozytywnie przeszły przez taką procedurę.

Zdaję sobie sprawę z tego, że działanie Krajowej Rady jest wpisane do konstytucji i zmiany, które proponuję, nie byłyby takie łatwe do przeprowadzenia. Wymagałyby zmian w konstytucji albo ograniczenia kompetencji KRRiT w ustawie o radiofonii i telewizji. Jak pokazuje sprawa cyfrowych koncesji i powyższe liczby, gra jest warta świeczki. A opisane przeze mnie zmiany warto przynajmniej przedyskutować, by urzędnik nie decydował za widza, co ma oglądać w telewizji XXI w.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji rozdała karty w kwestii koncesji na nadawanie w pierwszym tzw. cyfrowym multipleksie, czyli zakresie częstotliwości, na której będą nadawane cyfrowe kanały telewizyjne. Miało to ukształtować medialny ład na najbliższe lata. Fundacja Lux Veritatis odwołała się od postanowienia odmowy koncesji dla TV Trwam, ale podobnie jak odwołania jeszcze czterech innych podmiotów nie wpłynęło to na zmianę decyzji. Trudno jednak udawać, że sprawa jest zakończona.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę