A stan kolei jest probierzem stanu państwa. Bo właśnie kolej wymaga szczególnie precyzyjnej organizacji i koordynacji różnych działań. I tu nadzorcza i organizatorska rola państwa, nawet w dobie prywatyzacji, pozostaje szczególna. Jeśli tak, to pytanie, jaki jest stan naszego państwa i jak musi być ono postrzegane przez co bardziej wnikliwych obserwatorów zewnętrznych, wydaje się niestety być pytaniem jedynie retorycznym.
W ciągu ostatnich dwóch lat częstotliwość kolejowych katastrof rośnie drastycznie. Czy obecna ekipa jest winna temu stanowi rzeczy?
Częściowo tak. Nie tylko dlatego, że rządzi już niemal 5 lat. Także – i przede wszystkim – dlatego, że filozofią Platformy jest abdykowanie państwa z kolejnych obszarów, za które tradycyjnie był odpowiedzialny rząd.
Ale częściowo – nie. Dlatego, że to co się dzieje na kolei (dekady nieinwestowania w infrastrukturę, oszczędności na wszystkim, podzielenie tego niegdysiejszego molocha na gigantyczną liczbę spółek i spółeczek, co musi owocować chaosem) nie jest wyjątkiem. Jest raczej szczególnym – i z racji wspomnianych wyżej cech kolei, szczególnie spektakularnym – przykładem znacznie szerszej tendencji, bezpośrednio z Platformą nie związanej. Związanej natomiast bezpośrednio z polskim społeczeństwem.
Z polskim społeczeństwem, które na przełomie lat 80 i 90 w swojej większości przychyliło się do szczególnej wizji rozwoju, polegającej, mówiąc ogólnie, na tym, że cała sfera usług i konsumpcji wspólnej została upośledzona na rzecz sfery usług i konsumpcji indywidualnej. Oszczędności w tej pierwszej sferze służyły do akumulowania kapitału, służącego rozwojowi tej drugiej. Kilka lat temu wielu publicystów ilustrowało to takim obrazkiem: jadąc przez Czechy czy Węgry, jedzie się po świetnych drogach, mijając stare i kiepskie samochody. Jadąc przez Polskę, jedzie się po paskudnych drogach, na których jest masa świetnych i drogich aut.