Po lekturze artykułu redaktor Aleksandry Pawlickiej „Cień. Przemiana kard. Dziwisza" na łamach „Newsweeka" z 24 czerwca 2012 roku przypomniałem sobie stwierdzenie włoskiego pisarza Valentino del Mazza, że „jednym z objawów słabości ludzkiej jest przede wszystkim wydawanie opinii w sposób nieżyczliwy o postępowaniu bliźniego". Co można przeczytać w tekście red. Pawlickiej o kardynale Dziwiszu? Otóż „gdyby Stanisław Dziwisz nie spotkał Karola Wojtyły, wiódłby pewnie żywot wikarego migrującego od parafii do parafii, który po latach dochrapuje się funkcji proboszcza". Takie domniemania są ryzykowne. Co by powiedziała redaktor Pawlicka na stwierdzenie, że zawodowa pozycja dziennikarza zależy tylko od redaktora naczelnego?
Autorka zwraca uwagę na to, że doktorat kardynała zrobiony był w czasach watykańskich, sugerując jakieś niejasne okoliczności jego obrony. Po co takie rzeczy pisać, skoro można przeczytać doktorat powstały pod kierunkiem słynnego ks. prof. Wacława Schenka, a także recenzje doktoratu pisane przez biskupa prof. Mariana Rechowicza i ks. prof. Bolesława Przybyszewskiego. Czy etyczne jest rzucanie, bez uzasadnienia, cienia podejrzliwości na doktora, promotora, recenzentów i uczelnię? Na marginesie dodam, że w dorobku metropolity krakowskiego jest osiem doktoratów honoris causa różnych uniwersytetów w świecie, parę książek, z których „Świadectwo" ukazało się w 18 językach, a na rynku polskim stało się hitem roku 2007 - 1mln 100 tys. sprzedanych egzemplarzy.
Sprawa relikwii to sprawa wiary. Choć do zbawienia nie są potrzebne, to jednak jeśli komuś pomagają w wierze, można mu umożliwić kontakt z nimi. A prośby o relikwie spływają z różnych części Polski i świata. W tym duchu właśnie - jak informował mnie swego czasu ks. Dariusz Raś, były sekretarz metropolity - kierowca Formuły 1 Robert Kubica prosił o relikwie, a postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Sławomir Oder był o tym poinformowany i swoją zgodę wydał.
Jeśli chodzi o pochówek pary prezydenckiej na Wawelu, to trzeba przyznać, że wydanie zgody w tej sprawie było decyzją trudną, choć podjętą na bazie społecznego konsensusu i w porozumieniu z władzami. Warto wziąć pod uwagę, że Wawel nie jest jedynie muzeum, ale także miejscem pielęgnowania pamięci, w tym pamięci o katastrofie smoleńskiej.
Gdyby autorka zechciała przyjechać do Krakowa i spotkać się z bohaterem swojego artykułu, zobaczyłaby, że pewien styl funkcjonowania kurii i jej rzekoma hermetyczność opisywane w mediach są wyssane z palca. To właśnie otwartość wystawia na ciosy. Dostać się do kardynała Dziwisza jest o wiele łatwiej niż do niejednego magnata medialnego.