Armia w pułapce propagandy

MON lansuje tezę, jakoby misja w Afganistanie odmieniła oblicze armii. Niestety, podczas 11 lat trwania misji wojskowej wyszły na jaw wszystkie choroby dręczące od lat polską armię - pisze ekspert wojskowy

Publikacja: 23.07.2012 20:19

Red

MON lansuje tezę, jakoby misja w Afganistanie odmieniła oblicze armii. Niestety podczas 11 lat trwania misji wojskowej wyszły na jaw wszystkie choroby dręczące od lat polską armię - pisze ekspert wojskowy.

Choroby te to: gigantyczna biurokracja, korupcja przy zamówieniach uzbrojenia, fatalny styl planowania operacji, prowizorka przy uzbrajaniu kontyngentu, nieelastyczna struktura dowodzenia i bałaganiarska logistyka. Sytuacja powtarza się od 1996 r., kiedy rozpoczęliśmy współpracę z NATO w Bośni.

Polska poniosła olbrzymie koszty operacji obecności wojskowej w Afganistanie. Tylko od 2007 r., kiedy zwiększyliśmy kontyngent wojskowy, a podatnicy zapłacili 4,7 mld zł na uzbrojenie i utrzymanie żołnierzy.  Mimo to nie  udało się zaprowadzić spokoju w prowincji Ghazni i teraz Amerykanie przywracają tam porządek, walcząc z talibami. MON poniósł również spektakularną porażkę na rodzimym podwórku, próbując przekonać Polaków o korzyściach z naszego zaangażowania w wojnę z terroryzmem po stronie USA, przy okazji skutecznie wywołując nagonkę na weteranów misji.

Struktury WP nie są w stanie wykorzystać ani wiedzy płynących z udziału w misjach ani ludzi, którzy tam służyli, do zmiany mentalności w armii

Jej początkiem była tzw. sprawa Narghan Khel z sierpnia 2007 r. i niebywale długi proces żołnierzy oskarżonych o zbrodnię wojenną. Obrazki telewizyjne oddziału antyterrorystycznego  żandarmerii wojskowej w kominiarkach, doprowadzającego  brutalnie skutych żołnierzy na przesłuchanie w wojskowej prokuraturze zdusiły morale żołnierzy i zniwelowały niemal do zera społeczne poparcie dla tej misji. MON w tym czasie organizując taką medialną ustawkę, samo dało wyraz niechęci do weteranów. Od tego czasu w Internecie pojawiało się coraz więcej obelżywych wpisów pod adresem żołnierzy. To, oprócz wojennej traumy, może być jedną z przyczyn, dla których  wielu z nich cierpi na zaburzenia psychiczne. Ostatni taki znany przypadek to Jacek D., saper ze Szczecina, który w czerwcu targnął się na swoje życie. Plutonowy Jacek D. był weteranem dwóch misji. W 2003 roku był na pierwszej zmianie w Iraku, w 2010 wrócił z siódmej zmiany w Afganistanie. Był tam kierowcą pojazdu opancerzonego, dowódcą patrolu saperskiego i sprawdzał przepusty pod drogami, gdzie bardzo często talibowie podkładają miny-pułapki. Skarżył się, że nie może się ani rozwijać, ani awansować.

Więcej frustracji w armii

To jeden z wielu przykładów na to, że misje pokojowe, w tym operacja afgańska, wprowadziły do wojska więcej frustracji niż kiedykolwiek. A to głównie dlatego, że właśnie niewiele się  zmienia, mimo że w takich działaniach bierzemy udział od 1996 roku, kiedy po raz pierwszy działaliśmy wspólnie z Amerykanami i NATO w Bośni. - Nasi żołnierze uczestniczący w niebezpiecznych misjach zagranicznych zdobywają unikalne doświadczenie, które w niewielkim stopniu przekłada się na praktykę funkcjonowania sił zbrojnych w kraju – potwierdza sytuację gen. Roman Polko. Między innymi z tego powodu 7 tys. żołnierzy – w dużej mierze weteranów misji pokojowych - porzuciło mundur w ubiegłym roku. W tym roku odejść z amii może być nawet więcej. W konsekwencji MON zdymisjonowało ostatnio dyrektora Departamentu Kadr gen. bryg. Artura Kołosowskiego.

Do dzisiaj struktury WP nie są w stanie wykorzystać ani wiedzy płynącej z udziału w misjach, ani ludzi, którzy tam służyli, do zmiany mentalności w armii. Konsekwencją braku wykorzystania doświadczeń płynących z misji są opóźnione o  dekady programy zbrojeniowe. I tak dopiero w maju Tomasz Siemoniak ogłosił, że zamierza do 2018 roku stworzyć samodzielną jednostkę bezzałogowych samolotów i robotów, kiedy w innych armiach jest to już niemal standard. Żeby tak się stało, planuje zakup 41 zestawów dronów za około 2 mld dolarów. Pieniądze pójdą jednak za granicę – najprawdopodobniej do Izraela, gdzie duża delegacja MON była ostatnio z wizytą -  ponieważ największa polska firma zbrojeniowa Bumar mimo wieloletnich doświadczeń misyjnych polskiej armii nie jest ciągle technologicznie przygotowana do takiej produkcji.

Gdyby teza o wpływie misji bojowych na oblicze armii była do uzasadnienia, mielibyśmy już dzisiaj właśnie nowoczesne programy zbrojeniowe bazujące na zdobytych doświadczeniach, które wprowadziłyby nasze SZ w XXI wiek i wydajną intelektualnie i elastyczną strukturę dowodzenia, która odpowiadałaby wymogom współczesności. Nie mamy ani jednego, ani drugiego. W rezultacie obecny system dowodzenia zbudowany pod potrzeby biurokracji wojskowej napotyka  wyraźne problemy z planowaniem operacji. Konsekwencją braku analiz płynących z misji była nieprzemyślana decyzja przejęcia prowincji Ghazni, do której kontrolowania nie mieliśmy ani sił, ani środków, co otwarcie przyznał generał Waldemar Skrzypczak. Były dowódca wojsk lądowych ujawnił kompromitujące informacje, że polskie wojsko pojechało do Afganistanu bez wyraźnie sprecyzowanego  militarnego celu ("Afgańska pułapka logiczna", "Dziennik GP" 14.10): „To analiza otrzymanego zadania powinna być podstawą do oceny potrzeb w zakresie sil i środków potrzebnych do jego wykonania. Czyli – do wysłania do Afganistanu. Sądzę, że do tej pory takie analizy po prostu nie były przeprowadzane".  W następstwie tej decyzji nasz kontyngent ugrzązł w Afganistanie, poniósł liczne ofiary i ostatecznie przekazał odpowiedzialność za strefę Amerykanom, zniecierpliwionym narastającą aktywnością talibów w prowincji.

Bierność struktur

Tygodnik „Time" cytował amerykańskich oficerów współpracujących z naszym kontyngentem, którzy zarzucali nam, „że polskie hierarchiczne podejście do działań bojowych kiepsko pasuje do kampanii przeciwpartyzanckiej, która wymaga, by oficerowie średniego i niższego szczebla podejmowali decyzje w realnym czasie na miejscu. Oficerowie dodawali, że sześciomiesięcznym turnusom Polaków brakuje ciągłości i że logistyczne bałaganiarstwo czyni ich zależnymi od amerykańskiego wsparcia". W konsekwencji naszej bierności obecny stan bezpieczeństwa w prowincji nigdy nie był gorszy. Wiele dystryktów jest de facto pod kontrolą rebeliantów. Od jednej z najspokojniejszych prowincji w 2008 roku, kiedy to Polacy przejmowali Ghazni, rejon ten przekształcił się w jedną z najgorszych prowincji - twierdzą amerykańscy oficerowie.

Potwierdza to tezę, że w kwestii mentalności dowodzenia w naszej armii niewiele zmieniło się od 1996 r., kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy współpracować z Amerykanami i NATO w Bośni. Warto przypomnieć poufny raport dotyczący udziału Polaków w pierwszej misji na Bałkanach. Okazało się wtedy, że oficerów z NATO frustrowały trudności, jakie polscy dowódcy mieli ze zrozumieniem swojej roli. Działali zachowawczo i unikali podejmowania decyzji. Wewnętrzne opracowania Sojuszu mówiły w tym czasie o braku inicjatyw na poziomie jednostek w polskim kontyngencie i wyjątkowo zbiurokratyzowanym systemie dowodzenia, który generalnie polegał na nieustannym kontakcie z Warszawą przy podejmowaniu  najdrobniejszych  decyzji. MON od lat uparcie jednak lansuje tezę, że misje Sił Zbrojnych poza granicami kraju dramatycznie odmieniły oblicze armii, usprawniły ją i unowocześniły. Tymczasem reformy nie następują, ponieważ broni się przed nimi uprzywilejowana biurokracja wojskowa. Radykalne reformy oznaczałyby dla niej likwidację rozbudowanych struktur, a co za tym idzie – i rozdawnictwa stanowisk, a także wpływu na intratne kontrakty zbrojeniowe zlecane  firmom z nią powiązanym. Dlatego zapadła taka cisza w sprawie głośno formułowanych w styczniu br. oskarżeń o nieprawidłowości przy zamawianiu uzbrojenia przez Sztab Generalny, mimo że Prokuratura Wojskowa - jak twierdził  doradca MON gen. Bogusław Pacek - dostała od SKW oczywiste  dowody na korupcję. Do tej pory nikomu nie postawiono jednak zarzutów. W dodatku jest kolejne śledztwo ws. przetargów w wojsku, które podjęto po publikacjach w mediach. Dotyczy ono możliwego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez urzędników MON. Sprzęt, który zamówili w 2010 roku dla żołnierzy w Afganistanie, nigdy do armii nie trafił. Zastanawiająca jest bierność struktur MON, które mają w swoich zadaniach kontrolę i nadzór nad przetargami.

WSW zreformuje MON?

Nowy minister Tomasz Siemoniak w imię stabilizowania sytuacji w armii unika jednak otwartej konfrontacji z biurokracją wojskową i wyhamowuje zmiany, które zapowiadał na początku swojej kadencji. Radykalnych decyzji można było jednak oczekiwać, zważywszy na błyskawiczne rozwiązanie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego zaraz po objęciu stanowiska w sierpniu ubiegłego roku. Teraz z perspektywy czasu widać, że była to zagrywka obliczona na osiągnięcie politycznych korzyści przed wyborami. Co gorsza – wydaje się – że minister MON nie ma pomysłu na wizję sił zbrojnych, która wprowadziłaby je w XXI wiek. Wyrazem tego jest wart miliardy złotych „narodowy program pancerny", który MON ogłosiło swoim priorytetem, a który stoi w zupełnej sprzeczności wobec doświadczeń płynących z misji. Wiceszef Senackiej Komisji Obrony Maciej Grubski uważa  wręcz, że „narodowy program pancerny to forsowanie marzeń niektórych części naszych oficerów, którym ciągle marzą się wielkie zgrupowania pojazdów gąsienicowych. (...) My mamy modernizować armię nie dla ambicji jednego czy drugiego generała, a dla poczucia bezpieczeństwa Polaków".

Zapowiadana na marzec tego roku i bardzo oczekiwana nowa struktura dowodzenia niby powstała, ale ciągle owiana jest tajemnicą i znana nielicznym, choć miała być publicznie ogłoszona. - Znów jednak pod płaszczykiem tajności usiłuje się przeforsować dokument bez szerokiej konsultacji, który przecież zasadniczo wpłynie na funkcjonowanie armii. Istnieje obawa – jak twierdzi jeden z generałów - że nowa struktura opracowana przez gen. Skrzypczaka może być podporządkowana jego osobistym porachunkom i nie zniesie interesów biurokracji, ale wręcz je utrwali. Argumentem za konserwowaniem starego układu w MON i obroną jego interesów było zatrzymanie na stanowisku doradcy MON obok gen. Waldemara Skrzypczaka gen. dyw. Bogusława Packa - byłego wysokiego oficera Wojskowej Służby Wewnętrznej, a także jednego z  tzw. oficerów prowadzących pod koniec lat  80. gen. Andrzeja Malinowskiego, byłego dowódcę 12. Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina, oskarżonego o złożenie  fałszywego oświadczenia o współpracy z WSW. Pacek zeznawał w kwietniu br. na procesie gen. Malinowskiego w Szczecinie 12 kwietnia br. Według  IPN oskarżenia o współpracę z WSW mogą dotknąć jeszcze wielu oficerów, którzy byli w wojsku w czasach PRL, a  stanowią trzon dowództwa polskiej armii. Środowisko wojskowe zaskoczone jest usytuowaniem Packa w gronie najbliższych współpracowników ministra. Minister powierzył nawet generałowi reformowanie struktur ministerstwa (efektów, jak można się było spodziewać, brak), w tym wolną rękę w obsadzie personalnej  Departamentu Prasy i Informacji MON. - Przynajmniej wiadomo teraz, jaka ekipa stoi za polityką informacyjną ministra Siemoniaka - twierdzą wojskowi. Pacek był również doradcą Bogdana Klicha i wtedy zwalczał wszelkie przejawy krytyki byłego ministra i zastoju w siłach zbrojnych, uprawiając propagandę na łamach „Polski Zbrojnej" powszechnie piętnowaną przez środowisko wojskowe, w tym wyjątkowo ostro przez Niezależne Forum o Wojsku. Nie ma się co oszukiwać, że przy braku przełomu kadrowego żadne doświadczenia z misji nie sprawią, że wojsko samo się zreformuje, nie mówiąc już o odbudowie w armii tak potrzebnego poczucia przyzwoitości. Żyliśmy tą mrzonką przez ostatnie 20 lat.

Autor, komandor porucznik rezerwy, jest absolwentem Wydziału Bezpieczeństwa Międzynarodowego Naval Postgraduate School w Monterey. Był oficerem Naczelnego Dowództwa  Sojuszniczych Sił NATO w Europie. Opublikował książki "Widok na Sarajewo" i "Polska armia na posyłki".

MON lansuje tezę, jakoby misja w Afganistanie odmieniła oblicze armii. Niestety podczas 11 lat trwania misji wojskowej wyszły na jaw wszystkie choroby dręczące od lat polską armię - pisze ekspert wojskowy.

Choroby te to: gigantyczna biurokracja, korupcja przy zamówieniach uzbrojenia, fatalny styl planowania operacji, prowizorka przy uzbrajaniu kontyngentu, nieelastyczna struktura dowodzenia i bałaganiarska logistyka. Sytuacja powtarza się od 1996 r., kiedy rozpoczęliśmy współpracę z NATO w Bośni.

Pozostało 96% artykułu
felietony
Donald Trump przeminie, ale triumpizm zakwitnie. Tego chce lud
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta dla Ukrainy?
Opinie polityczno - społeczne
Rafał Trzaskowski albo nikt. Czy PO w wyborach prezydenckich czeka chichot historii?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Szokujące, jak bardzo oderwani od rzeczywistości byli amerykańscy celebryci
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: Antyklerykał na czele archidiecezji warszawskiej nadzieją na zmianę w Kościele
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje