Szacunek i car Szujski

Świętowanie czterechsetnej rocznicy naszego zwycięstwa nad Rosją nie oznacza braku szacunku czy lekceważącego traktowania drugiej strony - pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 30.09.2012 18:35

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Patriarcha Moskwy i Całej Rosji Cyryl po powrocie z naszego kraju zapytany przez rosyjską telewizję, czy wyobraża sobie, aby polskie władze przesłały do Moskwy depeszę gratulacyjną na Dzień Jedności Narodowej, będący przecież upamiętnieniem wygnania „polsko- litewskich interwentów” z Kremla, odpowiedział, że wyobraża to sobie doskonale. Bo przecież władze rosyjskie wysyłają regularnie depesze gratulacyjne w związku z rocznicą odzyskania niepodległości i terytorialnej integralności Polski -  uzyskanych przecież w konfrontacji przede wszystkim z Rosją.

I dodał: -  Chciałbym zwrócić uwagę na to, że świętowanie zwycięstwa rosyjskiego oręża nie oznacza triumfowania nad wrogiem. Świętujemy nasze zwycięstwo, a nie ich przegraną, nie ich wojenne niepowodzenie. Przecież prawdziwy wojownik zawsze szanuje godnego przeciwnika. A więc świętowanie czterechsetnej rocznicy naszego zwycięstwa i zakończenia smuty nie oznacza braku szacunku czy lekceważącego traktowania drugiej strony. Jeszcze raz chciałbym podkreślić: to nie jest triumf z powodu ich porażki.

Rekonstrukcja = nacjonalizm?

Choć z wielu powodów patriarcha nie jest postacią świetlaną, to muszę stwierdzić, że przesłanie zawarte w tych jego słowach jest mi bliskie. A przypomniało mi się to, kiedy przeczytałem w „GW” artykuł Łukasza Adamskiego, historyka i politologa z Centrum Polsko- Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Artykuł, poświęcony polskim inicjatywom świętowania rocznicy „hołdu ruskiego” (czyli dostarczenia przed oblicze Zygmunta III Wazy wziętego do niewoli cara Wasyla Szujskiego). Artykuł, utrzymany w tonie, który należy określić mianem co najmniej bardzo emocjonalnego (starczy już sam tytuł „Nie świętujmy plugawych zwycięstw!”).

Postawa pod tytułem „za nic w świecie nikogo nie urazić" jest charakterystyczna dla współczesnej lewicowej inżynierii społecznej

Ten tekst wzbudza mój sprzeciw, zacznę może jednak od tego, w czym z Adamskim się zgadzam. Mojej wrażliwości obchodzenie rocznicy rzucenia jeńca -  jakiegokolwiek jeńca -  do stóp polskiego króla, po prostu nie odpowiada. Zgadzam się z kierunkowym postulatem, że lepiej zachowywać się w sposób niedający powodów do posądzeń o szowinizm czy co najmniej nieszanowanie cudzej godności. W omawianym kontekście wolałbym więc czczenie rocznicy zwycięskiej dla nas bitwy pod Kłuszynem.

Tylko tyle jednak mojej zgody z Adamskim. A to dlatego, że cały ton jego artykułu uzasadnia przypuszczenie, że do hipotetycznych obchodów rocznicy bitwy pod Kłuszynem miałby podobnie negatywny stosunek, jak do nieszczęsnej rekonstrukcji „hołdu ruskiego”, realizowanej przez jakichś pasjonatów.

Wsłuchajmy się w ten ton. W zeszłym roku próby zorganizowania tej rekonstrukcji spaliły na panewce „wskutek zdroworozsądkowej obstrukcji instytucji państwowych”. Rekonstrukcja „upowszechnia w społeczeństwie skłonności do triumfalizmu czy nacjonalistycznej egzaltacji, obcej zasadom chrześcijaństwa”. „Cała tzw. interwencja polska w Moskwie była... jednym z najbardziej niechlubnych epizodów naszej historii”. Jej sprawcy „dali się ogarnąć groźnym, zgoła imperialnym mrzonkom”. „Warto pamiętać, że w całej Europie Wschodniej Polacy są postrzegani jako naród z tendencjami imperialnymi”.

Nie róbmy nic?

Co zatem, zdaniem Adamskiego, Polacy powinni świętować? Oprócz XIX- wiecznych powstań, to najlepiej urodziny Rafała Lemkina, twórcy pojęcia „ludobójstwo”, lub polską inicjatywę rozbrojeniową z lat 30. XX wieku...

Trochę to... hm, ekstrawaganckie. Ale każdy ma rzecz jasna prawo do formułowania nawet najbardziej egzotycznych propozycji. Kiedy bierze się pióro do ręki, warto jednak pamiętać, że objawy przesadnego zaangażowania emocjonalnego mogą rzutować -  negatywnie -  na ocenę zasadniczego przesłania, do którego chcemy przekonać czytelnika.
Jestem doprawdy ostatnim, komu można by postawić zarzut rusofobii czy nacjonalizmu. Ale mimo to trudno mi zgodzić się z przesłaniem całego tekstu Adamskiego. Bo, niezależnie od być może istotnie kontrowersyjnej idei świętowania „hołdu ruskiego” łatwo ów artykuł odebrać jako jedno wielkie wołanie: nie róbmy nic, co miałoby szanse choć w najmniejszym stopniu zirytować Rosjan! Nic, co ich rozdrażni!

Jestem najdalszy od tego, żeby zarzucać Adamskiemu serwilizm, a pojednania z Rosjanami życzyłbym sobie zapewne równie szczerze jak on. Wydaje mi się jednak, że autor z „Wyborczej” padł ofiarą zjawiska, które dotyka równie często np. arabistów czy amerykanistów. Obiekt ich studiów i fascynacji wydaje im się tak ważny, a relacje z nim -  tak pierwszoplanowe, że dla jego zadowolenia, dla dobrych z nim stosunków skłonni są poświęcić wszystko.

Szanujemy się za męstwo

Nie jest to konstruktywna postawa. Wobec nikogo, ale zwłaszcza -  wobec Rosjan. Jest ważne (i słuszne) dbać o to, żeby nie poniżyć partnera. Ale jeszcze ważniejsze jest, aby nie odniósł on wrażenia, że zależy nam na tym przesadnie. Bo wtedy może przestać nas szanować. A jeśli przestanie nas szanować, to nigdy nie będziemy mieli z nim naprawdę dobrych relacji. Bo dla pojednania warunkiem niezbędnym jest właśnie szacunek.
Po drugie -  postawa pod tytułem „za nic w świecie nikogo nie urazić (natomiast wszystkich za wszystko przepraszać)” jest postawą charakterystyczną dla współczesnej lewicowej inżynierii społecznej. Lansujący tę postawę próbują w ten sposób osłabić narodowe tożsamości. Jeśli nie chcemy naszej tożsamości osłabiać, powinniśmy więc uważać na ten syndrom.

A po trzecie wreszcie -  jest to postawa niemęska. Bo męska postawa -  to jest to, co zadeklarował patriarcha Cyryl. Walczyliśmy ze sobą i szanujemy się nawzajem. Szanujemy się właśnie dlatego, że ze sobą walczyliśmy. Szanujemy się za męstwo, które okazaliśmy w tych bojach.

To jest postawa nie tylko męska, ale i naturalna, zakorzeniona w naszej (i rosyjskiej) kulturze. Bo to jest postawa, która nie wymaga od obu stron czegoś nienaturalnego. Bo, pomijając ekstremalne wypadki, czymś nienaturalnym jest gwałtowne potępianie własnych przodków za to, że postępowali tak, jak w ich epoce było przyjęte. Za to, że szarpały nimi emocje dla ich epoki typowe.

Tylko postępując w ten sposób możemy mieć nadzieję, że kiedyś osiągniemy pojednanie. Pojednanie prawdziwe, a nie skłamane.

 

Patriarcha Moskwy i Całej Rosji Cyryl po powrocie z naszego kraju zapytany przez rosyjską telewizję, czy wyobraża sobie, aby polskie władze przesłały do Moskwy depeszę gratulacyjną na Dzień Jedności Narodowej, będący przecież upamiętnieniem wygnania „polsko- litewskich interwentów” z Kremla, odpowiedział, że wyobraża to sobie doskonale. Bo przecież władze rosyjskie wysyłają regularnie depesze gratulacyjne w związku z rocznicą odzyskania niepodległości i terytorialnej integralności Polski -  uzyskanych przecież w konfrontacji przede wszystkim z Rosją.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?