Urokiem kontraktów gazowych jest otaczająca je aura tajemnicy – wszyscy za nie płacą, wielu o nich mówi, ale niewielu je widziało. Dlatego skąpe oficjalne komunikaty na temat wynegocjowanego 5 listopada 2012 r. porozumienia w sprawie obniżenia ceny w kontrakcie jamalskim pomiędzy PGNiG i Gazpromem rodzą wiele pytań, od odpowiedzi na które zależy pełna ocena rzeczywistego znaczenia polsko-rosyjskiej ugody.
Pytania o niewiadome
Pytanie pierwsze dotyczy kształtu formuły cenowej i stopnia, w jakim udało się uzyskać powiązanie cen gazu importowanego z Rosji z cenami spotowymi na płynnych rynkach, czyli w jakim zakresie nastąpi odejście od indeksacji cen gazu do ropy i produktów ropopochodnych. Proporcja ta może w jeszcze większym stopniu niż przewidziana w porozumieniu obniżka ceny gazu o ponad 10 proc. kształtować cenę gazu w Polsce w kolejnych latach i zadecydować, czy staniemy się beneficjentami zmian cen gazu ziemnego na rynkach europejskich.
Choć obniżka ceny gazu w kontrakcie jest – według ministra skarbu – największą z obniżek wynegocjowanych w ostatnich dwóch latach między Gazpromem a innymi odbiorcami w Europie, nie należy zapominać, że Polska przez lata płaciła za importowany gaz dużo więcej niż odbiorcy w Europie Zachodniej i de facto nadal będzie płacić za gaz więcej niż duża część państw europejskich. Ale korekta ceny za gaz stanowi dobrą tendencję.
Pytanie drugie to, jak bardzo zwiększy się elastyczność kontraktu gazowego, czyli jaki poziom „take or pay" został wynegocjowany. To szczególnie istotna kwestia nie tylko z uwagi na sezonowość zapotrzebowania na gaz, ale przede wszystkim ze względu na spodziewane stopniowe „oddawanie rynku" przez PGNiG.
W najbliższych latach w związku z liberalizacją, rozwojem sektora gazu łupkowego oraz rynku LNG w Polsce spółka będzie musiała stracić część udziałów w rynku. Wysoka elastyczność na kontrakcie importowym zagwarantowałaby, że spółka, tracąc rynek, nie ponosiłaby automatycznie wysokich kosztów kar umownych.