Po co nam Francja

Polska, przy całej dumie z bliskich stosunków z Niemcami, nie może stawiać tylko na jedną, nawet tak silną kartę – zauważa dyplomata

Publikacja: 15.11.2012 18:15

Red

Stosunki polsko-francuskie mogą i powinny być lepsze i to nie dlatego, że są aż tak złe jak się często mówi, ale dlatego, że są poniżej możliwości obu stron.

Początek nowej prezydentury we Francji pozwala na nie spojrzeć bez bagażu złych wspomnień i urazów, a fakt, że polski prezydent Bronisław Komorowski w przeciwieństwie do prawie wszystkich europejskich przywódców spotkał się z Francois Hollande'em jako kandydatem na prezydenta, można traktować jako pewien kapitał założycielski tego nowego okresu współpracy polsko-francuskiej.

Symbole nie zastąpią treści, emocje nie mogą konkurować z interesami. W stosunkach polsko-francuskich powstało jednak zbyt dużo złych emocji, aby można było bez przeszkód rozmawiać o interesach. Okazywanie sobie nawzajem szacunku, a może sympatii, nawet przy odmiennych poglądach i interesach to minimum, które jesteśmy sobie nawzajem winni. Wizyta francuskiego prezydenta jest do tego znakomitą okazją. To po pierwsze.

Sprzeczne odruchy i tradycje

Po drugie: żadnych iluzji. Polska i Francja mają wiele odmiennych tradycji i sprzecznych odruchów. Nie łączy nas już nawet (na szczęście) lęk przed Niemcami. Nasze geograficzne sfery zainteresowań politycznych w niewielkim stopniu się pokrywają.

Francja widzi swą rolę w południowym sąsiedztwie Europy i próbuje utrzymać status mocarstwa o globalnych ambicjach. Polska lokuje swe interesy na wschód od Unii Europejskiej i nie próbuje nawet wychodzić poza sferę regionalną.

Francja, tracąc wpływy w świecie, a nawet w Europie, wciąż jest mocarstwem, którego przynajmniej na Starym Kontynencie nie można pominąć. Polska dopiero zabiega o miejsce wśród dużych graczy Unii Europejskiej. Brzmi to trochę tak, jak gdyby Francuzi żyli wspomnieniem przeszłości, a Polacy nadzieją na przyszłość, ale nawet jeżeli tak jest w istocie, nie należy z tego wyciągać pochopnych wniosków. Ani awans Polski w Europie nie jest przesądzony, ani spadek znaczenia Francji.

Dwie orkiestry, polska i francuska, będą potrzebowały czasu, zanim się nauczą wspólnie grać

Po trzecie, o ile w polityce międzynarodowej nasze priorytety są w dużej części odmienne, naturalną sferą wspólnych zainteresowań jest Unia Europejska. Realna siła Polski i jej udział w kształtowaniu Unii są oczywiście ograniczone, ale Polska jest jednym z niewielu krajów, których energii nie pochłania całkowicie walka z kryzysem, a w dodatku jest krajem, który traktuje Unię jako projekt polityczny, a nie tylko ekonomiczny. Byłoby nierozsądne rezygnować z potencjału takiego partnera w sytuacji, kiedy tylu tradycyjnych graczy opadło z sił.

Przerwać łańcuch nieufności

Francja może się z polskimi poglądami na Unię (zresztą słabo wyrażonymi) zgadzać albo nie, ale oba kraje mają zasadniczy interes w ratowaniu politycznej integracji. Prezydent Hollande ma szansę raz na zawsze położyć kres wrażeniu, że Francja tkwi w nawykach myślenia sprzed rozszerzenia UE i swe polityczne pomysły kieruje do tzw. starej Unii.

Dopiero wtedy Polska może być traktowana jako polityczny partner. Niemcom było łatwiej to uznać, Francja może to zrobić, zyskując w ten sposób nowe, szersze pole gry politycznej. Płaszczyzny sporu są potencjalnie płaszczyznami współpracy. To, co może przesądzić o zaufaniu albo nieufności, to dzisiaj przede wszystkim zachowanie Francji w dyskusji o perspektywie finansowej, czyli o budżecie Unii Europejskiej. Popierając Polskę, Paryż może przerwać łańcuch nieufności i podejrzeń w stosunkach polsko-francuskich, otwierając drogę szerszej współpracy obu krajów. Dostęp do funduszy strukturalnych Unii Europejskich jest jedną z przesłanek rozwoju gospodarczego Polski, a zarówno Niemcy, jak i Francja mają interes w tym, aby Polska nie dołączyła do grona „europejskich pacjentów“ .
Druga sprawa wymagająca przychylności Paryża to takie określenie statusu Polski w stosunku do strefy euro, aby nie będąc w środku, nie stała się outsiderem. Francuska polityka była w tej sprawie dosyć sceptyczna, a polska zdawała się uznawać Francję za straconą dla naszych aspiracji.

Ale to może się zmienić. Polska, przy całej dumie z bliskich stosunków z Niemcami, nie może stawiać tylko na jedną, nawet tak silną kartę. Ale też Francja powinna zdać sobie sprawę z tego, że podejrzewanie Polski o jednostronne sprzyjanie Niemcom (myśl historycznie dosyć ekscentryczna) ma cechy samospełniającej się przepowiedni.
Dla przyszłości Europy podział na konkurujące ze sobą grupy państw to niebezpieczna perspektywa. Polska pozostająca długo poza strefą euro będzie rzeczywiście coraz bardziej skoncentrowana na Niemczech, co nie daje powodów do radości ani jednej, ani drugiej stronie.

Problem miejsca Polski w Europie dzielącej się na dwie sfery nie sprowadza się do statusu. Chodzi raczej o to, aby formalne przeszkody nie uniemożliwiły współpracy w okresie poprzedzającym przystąpienie Polski do unii walutowej. W Europie nie brakuje problemów, w których rozwiązywaniu powinny uczestniczyć kraje należące do strefy euro i te, które jeszcze w niej nie są. Oto kilka z nich, które jeśli ktoś chce, może traktować jako „to do list“ dla współpracy polsko-francuskiej, najlepiej także z udziałem Niemiec, czyli w tzw. trójkącie weimarskim.

Energetyka: najnowszy raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) zawiera dane i prognozy świadczące o tym, że również w tej tak istotnej dziedzinie Europa zaczyna odstawać od innych regionów świata, zwłaszcza USA i nowych potęg azjatyckich. Jeśli ta tendencja się utrzyma, konkurencyjność przemysłu europejskiego będzie nadal spadać. O problemie konkurencyjności francuskiej gospodarki pisze w alarmującym tonie jeden z czołowych menedżerów tego kraju Louis Gallois, do niedawna szef europejskiego koncernu EADS. Europejska energetyka jest w absurdalny sposób uwikłana w narodowe partykularyzmy, za które wszyscy płacą wysoką cenę.

Narodowe systemy wsparcia energetyki odnawialnej są drogie i mało efektywne. Gaz łupkowy, który nawet jeśli nie na taką skalę jak w Ameryce, mógłby dać Europie tańszą energię, trafia raczej do protokołów rozbieżności niż na listę wspólnych zadań. O roli węgla w Europie mówi się albo jak o czymś wstydliwym, albo w ogóle się nie mówi. Idea europejskiej wspólnoty energetycznej lansowana niedawno przez Jacquesa Delorsa i Jerzego Buzka została pominięta niemal całkowitym milczeniem. W tej strategicznie ważnej dziedzinie inicjatywa francusko-polsko-niemiecka mogłaby zatrzymać albo nawet odwrócić szkodliwe tendencje.

Pokonać podziały

Jednolity rynek: możemy się spierać o model państwa socjalnego czy, jak niektórzy nazywają, opiekuńczego, ale bez wzrostu gospodarczego (zrównoważonego). Europa będzie się pogrążać w kryzysie. Jedną z niewykorzystanych rezerw jest pogłębienie jednolitego rynku. Same inwestycje w dygitalizację mogą dać silny efekt wzrostowy. Polska, jeśli tylko nie będzie się obawiała, że straci przez to fundusze na swoje bardziej elementarne potrzeby, jak budowa infrastruktury, powinna poprzeć dygitalizację Europy z entuzjazmem nie mniejszym niż bogatsze kraje takie jak Francja czy Niemcy.

Wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony. W tej dziedzinie stanowiska Francji i Polski zbliżyły się na tyle, że brak współpracy, również z udziałem Niemiec, byłby niezrozumiały. To nie jest alternatywa dla NATO. To jest jedna z prób powstrzymania marginalizacji Unii Europejskiej w polityce światowej, czyli zjawiska, które budzi niepokój i niezadowolenie Stanów Zjednoczonych.

Reakcje na kryzys w Libii podzieliły Polskę, Francję i Niemcy. Czas, aby właśnie w tym trójkącie pokonać polibijskie podziały i w ten sposób zyskać nową szansę w europejskiej polityce bezpieczeństwa i obrony.

Cnota cierpliwości

I jeszcze jedno: jeśli się myśli poważnie o zmianie, potrzebna jest cierpliwość. Poprzedni prezydent Francji nie był obdarzony tą cnotą. Strona polska też się nią nie odznaczała. Nikt rozsądny nie może oczekiwać, że po wizycie Francois Hollande’a stosunki polsko-francuskie będą harmonią dźwięków godną Fryderyka Chopina. Te dwie orkiestry, polska i francuska, będą potrzebowały czasu, zanim się nauczą wspólnie grać. Na razie zobaczymy, czy i na ile dyrygenci potrafią się porozumieć.

Autor jest prezesem Centrum Stosunków Międzynarodowych , byłym ambasadorem w Niemczech i USA

Stosunki polsko-francuskie mogą i powinny być lepsze i to nie dlatego, że są aż tak złe jak się często mówi, ale dlatego, że są poniżej możliwości obu stron.

Początek nowej prezydentury we Francji pozwala na nie spojrzeć bez bagażu złych wspomnień i urazów, a fakt, że polski prezydent Bronisław Komorowski w przeciwieństwie do prawie wszystkich europejskich przywódców spotkał się z Francois Hollande'em jako kandydatem na prezydenta, można traktować jako pewien kapitał założycielski tego nowego okresu współpracy polsko-francuskiej.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?