Przeczytałam w „Rzeczpospolitej” artykuł profesora Łukasza A. Turskiego zatytułowany „Obrońcy dzieciństwa na manowcach” i mam nieodparte wrażenie, że to właśnie Autor tekstu błąka się po bezdrożach niby-wiedzy o rzeczywistości szkolnej, usiłując przekonywać do czegoś, na czym nie bardzo się zna.
Mały potknie się na progu
Na początek przywołuje XIX-wieczny dokument, którym w Wielkiej Brytanii wprowadzono obowiązek szkolny dla pięciolatków. Od tamtego szczęśliwego dnia dzieci brytyjskie idą do szkoły, gdy tylko skończą pięć lat. A nawet zanim je skończą!
Pan Turski zapomniał tylko dodać – a może o tym nie wie? – że w Wielkiej Brytanii u co piątego ucznia diagnozuje się specjalne potrzeby edukacyjne. A u nas, w naszym oświatowo zacofanym kraju? My dopiero dążymy do tego nowoczesnego ideału! Na razie odkryliśmy mechanizm, który do niego prowadzi. Jest prosty, niezwykle skuteczny i już działa!
Otóż wystarczy ulec namowom minister edukacji i o rok za wcześnie wysłać dziecko do szkoły. Po miesiącu–dwóch jest kierowane przez szkołę do poradni psychologiczno-pedagogicznej, ponieważ „nie nadąża”, „nie uważa”, „nie słucha”, „nie pracuje”, „nie pamięta”, „nie przynosi” „nie adaptuje się” itp.
Poradnia, poproszona o pomoc, stara się wywiązać z zadania jak może, czyli diagnozuje, orzeka i zaleca. Co orzeka? Na przykład nadpobudliwość psychoruchową. Poradnia zazwyczaj świetnie wie, że dziecko wcale nie jest nadpobudliwe, a jego ruchliwość jest typowa dla wieku, ale coś orzec musi. A co zaleca? Żeby nauczyciel posadził sześciolatka w pierwszej ławce, dawał mu więcej czasu na wykonanie zadania, indywidualizował wymagania…
Im więcej dzieci pójdzie nie w porę do szkoły, tym więcej razy opisany scenariusz się powtórzy, tym większej liczbie prawidłowo rozwijających się sześciolatków przyczepione zostaną etykietki z nazwami „problemów rozwojowych”, tym więcej małych uczniów potknie się na progu szkoły. Pan Turski mówi pięknie, że zadaniem szkoły jest „utwierdzenie dzieci w naturalnym dla nich odczuciu, że nauka i poznawanie świata to najwspanialsza zabawa wszech czasów. (…) Ma być też ona przyjacielem, doradcą i współtowarzyszem ubezpieczającym każdego z nas na naszej własnej drodze przez krainę poznania”.