Wziąć za mordę dzikusów

Polska polityczna poczciwość nie pozwala nikogo ani niczego wykańczać. Bartłomiej Sienkiewicz i Jarosław Marek Rymkiewicz chcieliby coś z tym zrobić: pierwszy za pomocą policyjnej pałki, drugi czyniąc użytek z przejęcia rządu dusz – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”.

Aktualizacja: 29.08.2013 20:57 Publikacja: 29.08.2013 20:03

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Komunikaty kierowane przez Bartłomieja Sienkiewicza pod adresem skinów i tak zwanych kiboli mogą świadczyć o tym, że ministrem spraw wewnętrznych został twardziel, który rozumie, że wobec marginesu społecznego powinna obowiązywać zasada „zero tolerancji”. Potwierdzałyby to w dodatku niedawne słowa szefa MSW o tym, że w Polsce monopol na przemoc powinno mieć państwo.

Abdykacja realnej władzy

Mamy tu zatem do czynienia z dość pesymistycznym przekazem: Polska nie radzi sobie z przestępczością, bo władzę państwową przenika niemoc.

Sienkiewicz przypuszczalnie chce po prostu uczynić z Polaków cywilizowany naród. I dlatego wskazuje konieczność cywilizowania przemocy.

Czy Sienkiewicz w tej sytuacji rzeczywiście wprowadza nową jakość? Na razie trudno orzec. Ale z pewnością nie można oprzeć się wrażeniu, że słychać głównie błyskotliwe frazy ministra, nie widać zaś szczególnych działań resortu, którym on kieruje.

Inną kwestią jest to, czy polityk ten powinien całą swoją energię angażować w walkę z wymienionymi środowiskami. Bo z jego retoryki można wysnuć wniosek, że mimo iż uchodzi on za konserwatystę, to realizuje swoiste ideologiczne zamówienie składane Platformie Obywatelskiej od 2007 roku przez „Gazetę Wyborczą” i generalnie cały lewicowo-liberalny salon. Chodzi tu o walkę z mitycznym faszyzmem, który rzekomo zagraża Polsce, a który, tak naprawdę, jest fikcyjnym zjawiskiem, znakomicie odwracającym uwagę od problemów społecznych i gospodarczych, z jakimi realnie musi się zmagać rząd Donalda Tuska.

Tymczasem Sienkiewicz, zanim został szefem MSW, był między innymi współtwórcą Urzędu Ochrony Państwa i Ośrodka Studiów Wschodnich, analitykiem stosunków międzynarodowych, a także – co warto podkreślić – niebanalnym publicystą. W tekstach zamieszczanych na łamach „Przeglądu Politycznego” czy „Tygodnika Powszechnego” intrygował krytycznymi diagnozami polskiej rzeczywistości. Warto tu przywołać jego tekst sprzed roku, poświęcony książce Jana Sowy „Fantomowe ciało króla”.

Sienkiewicz krytykuje w nim sarmatyzm i jednocześnie skłonność współczesnych polskich środowisk konserwatywnych do idealizowania Rzeczypospolitej szlacheckiej. Czasy wolnej elekcji przedstawia – idąc w sukurs autorowi książki – jako epokę państwa, które faktycznie nie istnieje, bo władzę królewską cechuje słabość. A skoro tak – twierdzi publicysta – to nic dziwnego, że społeczeństwo stoczyło się w otchłań chaosu, czego tragicznym finałem okazały się rozbiory.

Warto przytoczyć tu pewien cytat: „Pustka władzy rodzi zdziczenie. Abdykacja realnej władzy otwiera pole do powstania władzy gdzie indziej – już niekontrolowanej, bez praw ją ograniczających i bez hamulców odpowiedzialności za całość. Samokolonizacja zarówno w stosunkach wewnętrznych (pańszczyzna), jak i zewnętrznych (polski handel zbożem) i załamanie cywilizacyjne – wszystko to składa się na obraz kraju, który zrezygnował z innej niż prywatna polityczności. Kiedy dokonywał się ostateczny rozbiór Polski, na jej terytorium nie było ani jednego publicznego stałego mostu. Żeby budować kamienne mosty, trzeba działać wspólnie, nie wedle prywatnej polityczności. Prywatna polityczność to hobbesowski stan natury”.

Refleksja konserwatysty Sienkiewicza, podobnie jak lewicowca Sowy, mieści się w tym samym nurcie, z którym kojarzeni są galicyjscy stańczycy czy narodowi demokraci. Szczególnie warto tu zwrócić uwagę na ideowe koligacje z endecją. To właśnie formacja Romana Dmowskiego chłostała postfeudalne społeczeństwo polskie, którego polityczną wyobraźnię kształtowała romantyczna, pielęgnująca tradycje insurekcyjne inteligencja.
Endecja optowała zaś za przemianami modernizacyjnymi, które w sytuacji dynamicznego rozwoju kapitalizmu w Europie windowałyby cywilizacyjnie Polaków. Warstwą przodującą w tym procesie miało być twardo stąpające po ziemi mieszczaństwo, a nie bujająca w obłokach, zdezorganizowana szlachta.

Tak więc Sienkiewicz przypuszczalnie chce po prostu uczynić z Polaków cywilizowany naród. I dlatego wskazuje konieczność cywilizowania przemocy. Jeśli bowiem pozostaniemy dzikusami powielającymi sarmackie wzorce, wówczas przemoc będzie niszczyć polskie społeczeństwo. A przecież może ona być instytucjonalnie skanalizowana i wtedy by mu służyła. Po prostu policjanci muszą wziąć za mordę dzikusów.

Z przemyśleń Sienkiewicza płynie istotny wniosek: Polacy są groźni przede wszystkim dla samych siebie, bo od wielu wieków nie potrafią dobrze się zorganizować. Na słabość rodaków narzeka też Jarosław Marek Rymkiewicz. To zaskakujące, że ten poeta i eseista, który obecną ekipę rządzącą postrzega jako śmiertelnie niebezpieczeństwo dla Polski, również podnosi problem nieradzenia sobie Polaków z przemocą.

Polacy przednowocześni

Rymkiewicz jest bezwzględnym krytykiem wizji, w której Polska jawi się niewinna, poczciwa, cierpiąca, ukrzyżowana i te jej cechy są hołubione. Tymczasem „moherowa” i „smoleńska” prawica – a to właśnie za jej ideologa pisarz paradoksalnie uchodzi – używa mitu Polski prześladowanej przez Moskali i Teutonów jako ważnego narzędzia szantażu moralnego w stosunku do lewicowo-liberalnej części mainstreamu (przekaz jest następujący: skoro nie pochylacie się nad naszą biedną, umęczoną ojczyzną, to jesteście zdrajcami).

I tak w „Samuelu Zborowskim” Rymkiewicz afirmuje tytułową postać XVI-wiecznego awanturnika, traktując ją jako uosobienie alternatywnej historii naszego kraju. Wyłania się z tego pochwała przemocy politycznej jako manifestacji wolności. Zdaniem pisarza Polacy miłują wolność, ale za bardzo ulegają mrzonkom, w których przemoc jawi się jako bezwzględne zło. Motywowane to jest chrześcijaństwem – tego możemy się tylko domyślać, bo Rymkiewicz pozostaje w tej kwestii wieloznaczny.

Na podstawie książek i rozmaitych wypowiedzi wieszcza z Milanówka można pokusić się o pewną intrygującą interpretację dziejów Polski. I tak Polacy nie przeszli przez doświadczenie, które stało się udziałem innych narodów europejskich. Tym doświadczeniem są łączące się z przemocą polityczną procesy modernizacyjne. Są one często bardzo kosztowne, ponieważ tak czy inaczej oznaczają brutalną wymianę tego, co stare, na to, co nowe.

Najbardziej typowym przykładem takich procesów modernizacyjnych jest oczywiście rewolucja francuska. Ale i niemiecki narodowy socjalizm wpisuje się w to zjawisko.
Polacy są pod tym względem przednowocześni. Dlatego bywają kryminalistami, ale nie politycznymi zbrodniarzami (ludzie pokroju Eligiusza Niewiadomskiego to wyjątki potwierdzające regułę). Tak należy postrzegać chociażby mord w Jedwabnem. Była to zbrodnia kryminalna, a nie polityczna. To, że światowa opinia publiczna za namową lewicowo-liberalnej części nadwiślańskiej elity, kreuje Polaków na politycznych zbrodniarzy, obnaża hipokryzję oskarżycieli, wśród których prym wiodą tacy mistrzowie krwawej politycznej modernizacji jak Francuzi i Niemcy.

Z tej przyczyny być może PRL-owski realny socjalizm okazał się najłagodniejszą wersją systemu narzucanego przez ZSRR swoim satelitom. Ale też warto się zastanowić nad tym, że w Polsce nigdy nie mógł powstać reżim faszystowski, oparty na przemocy politycznej (reżim sanacyjny nigdy nie dorównywał brutalnością innym reżimom autorytarnym w Europie). I dziś zarzucanie Jarosławowi Kaczyńskiemu zapędów dyktatorskich to groteskowa opowieść podyktowana wyłącznie względami propagandowymi. Polityk ten bowiem okazał się wobec swoich przeciwników słaby. Dlatego między innymi w roku 2007 stracił władzę.

Opór materii

Ponad 150 lat temu Maurycy Mochnacki postawił tezę o tym, że Polska to kraj, w którym nic się nie dzieje do końca. Rzeczywiście, polska polityczna poczciwość nie pozwala nikogo ani niczego wykańczać. Zawsze do głosu dochodzą skrupuły. Bartłomiej Sienkiewicz i Jarosław Marek Rymkiewicz chcieliby coś z tym zrobić: pierwszy za pomocą policyjnej pałki, drugi czyniąc użytek z przejęcia rządu dusz. Jest tylko jeden problem – opór materii, jakim jest polski narodowy charakter.

Komunikaty kierowane przez Bartłomieja Sienkiewicza pod adresem skinów i tak zwanych kiboli mogą świadczyć o tym, że ministrem spraw wewnętrznych został twardziel, który rozumie, że wobec marginesu społecznego powinna obowiązywać zasada „zero tolerancji”. Potwierdzałyby to w dodatku niedawne słowa szefa MSW o tym, że w Polsce monopol na przemoc powinno mieć państwo.

Abdykacja realnej władzy

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?