Tymczasem Sienkiewicz, zanim został szefem MSW, był między innymi współtwórcą Urzędu Ochrony Państwa i Ośrodka Studiów Wschodnich, analitykiem stosunków międzynarodowych, a także – co warto podkreślić – niebanalnym publicystą. W tekstach zamieszczanych na łamach „Przeglądu Politycznego” czy „Tygodnika Powszechnego” intrygował krytycznymi diagnozami polskiej rzeczywistości. Warto tu przywołać jego tekst sprzed roku, poświęcony książce Jana Sowy „Fantomowe ciało króla”.
Sienkiewicz krytykuje w nim sarmatyzm i jednocześnie skłonność współczesnych polskich środowisk konserwatywnych do idealizowania Rzeczypospolitej szlacheckiej. Czasy wolnej elekcji przedstawia – idąc w sukurs autorowi książki – jako epokę państwa, które faktycznie nie istnieje, bo władzę królewską cechuje słabość. A skoro tak – twierdzi publicysta – to nic dziwnego, że społeczeństwo stoczyło się w otchłań chaosu, czego tragicznym finałem okazały się rozbiory.
Warto przytoczyć tu pewien cytat: „Pustka władzy rodzi zdziczenie. Abdykacja realnej władzy otwiera pole do powstania władzy gdzie indziej – już niekontrolowanej, bez praw ją ograniczających i bez hamulców odpowiedzialności za całość. Samokolonizacja zarówno w stosunkach wewnętrznych (pańszczyzna), jak i zewnętrznych (polski handel zbożem) i załamanie cywilizacyjne – wszystko to składa się na obraz kraju, który zrezygnował z innej niż prywatna polityczności. Kiedy dokonywał się ostateczny rozbiór Polski, na jej terytorium nie było ani jednego publicznego stałego mostu. Żeby budować kamienne mosty, trzeba działać wspólnie, nie wedle prywatnej polityczności. Prywatna polityczność to hobbesowski stan natury”.
Refleksja konserwatysty Sienkiewicza, podobnie jak lewicowca Sowy, mieści się w tym samym nurcie, z którym kojarzeni są galicyjscy stańczycy czy narodowi demokraci. Szczególnie warto tu zwrócić uwagę na ideowe koligacje z endecją. To właśnie formacja Romana Dmowskiego chłostała postfeudalne społeczeństwo polskie, którego polityczną wyobraźnię kształtowała romantyczna, pielęgnująca tradycje insurekcyjne inteligencja.
Endecja optowała zaś za przemianami modernizacyjnymi, które w sytuacji dynamicznego rozwoju kapitalizmu w Europie windowałyby cywilizacyjnie Polaków. Warstwą przodującą w tym procesie miało być twardo stąpające po ziemi mieszczaństwo, a nie bujająca w obłokach, zdezorganizowana szlachta.
Tak więc Sienkiewicz przypuszczalnie chce po prostu uczynić z Polaków cywilizowany naród. I dlatego wskazuje konieczność cywilizowania przemocy. Jeśli bowiem pozostaniemy dzikusami powielającymi sarmackie wzorce, wówczas przemoc będzie niszczyć polskie społeczeństwo. A przecież może ona być instytucjonalnie skanalizowana i wtedy by mu służyła. Po prostu policjanci muszą wziąć za mordę dzikusów.
Z przemyśleń Sienkiewicza płynie istotny wniosek: Polacy są groźni przede wszystkim dla samych siebie, bo od wielu wieków nie potrafią dobrze się zorganizować. Na słabość rodaków narzeka też Jarosław Marek Rymkiewicz. To zaskakujące, że ten poeta i eseista, który obecną ekipę rządzącą postrzega jako śmiertelnie niebezpieczeństwo dla Polski, również podnosi problem nieradzenia sobie Polaków z przemocą.