Media od tygodnia pasjonują się wydarzeniami na kijowskim Majdanie i polskie sprawy domowe zeszły na dalszy plan. Donald Tusk może podziękować prezydentowi Ukrainy za to, że nie musi już tłumaczyć na konferencjach prasowych, jak istotne znaczenie dla pomyślności Polaków miała rekonstrukcja rządu.
Rzeczywiście, na tle pogrążonej w głębokim kryzysie Ukrainy Polska wygląda na ziemię obiecaną. Co do tego, jaki wkład w ten historyczny sukces naszego kraju wniosła Platforma Obywatelska i Donald Tusk osobiście, zdania są już podzielone. Zaczyna przeważać opinia, że druga kadencja koalicji PO-PSL u władzy to czas niewykorzystanych szans.
PO jak PiS
Manewr rekonstrukcyjny rządu narastania tych krytycznych ocen niestety nie zatrzymał. Nic dziwnego. Od miesięcy zapowiadany, ciągnął się niczym długo przenoszona ciąża. Kiedy w końcu, z widocznymi objawami nerwowej improwizacji, do porodu doszło, dla wszystkich było już oczywiste, że los premiera i Platformy Obywatelskiej rozstrzygnie się niezależnie od przetasowań w łonie gabinetu. Zależy on od domknięcia budżetu na rok 2014 na podstawie przegłosowanego właśnie transferu środków z OFE.
Jeśli ostatecznie konstytucjonaliści zadecydują, że kontrowersyjna reforma II filara ubezpieczeń, według scenariusza Jacka Rostowskiego, jest zgodna z prawem, budżet zostanie uratowany i premier dożegluje do końca kadencji. Listopadowy face lifting Rady Ministrów ani mu w tym nie pomoże, ani nie zaszkodzi.
Trudno o jednoznaczną interpretację dymisji Jacka Rostowskiego. Ustępuje z zajmowanego stanowiska na miesiąc przed realizacją najważniejszego zadania, za które odpowiada – obrony przyszłorocznego budżetu. Dlaczego więc odszedł z rządu już teraz? Były minister twierdzi, że znalazł bezpieczne dla premiera rozwiązanie problemu OFE, więc dla jego następcy pozostają jedynie formalności.