Cierpienie w epoce bachanaliów

Dzisiejsza Europa ma dwie propozycje dla ludzi cierpiących: eutanazję, gdy życie stanie się nieznośne, i aborcję, gdyby się okazało, że niepełnosprawne dziecko będzie źródłem cierpienia dla najbliższych – pisze publicysta.

Publikacja: 30.12.2013 00:51

Jakub Pacan

Jakub Pacan

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Nasi apologeci postępu uparcie realizują wizję, według której nie da się osiągnąć nowoczesności bez sekularyzacji. Wzorując się na kolegach z Europy Zachodniej, przekonują, że im mniejsza rola religii i Kościoła w państwie, tym więcej nowoczesności. W czasie ostatniej nagonki, w której tropiono mafię pedofilów w sutannach, lewicowo-liberalne autorytety dobitnie stwierdziły, że dopóki Polska będzie klerykalnym państwem wyznaniowym, dopóty podobne patologie generowane przez kler będą się mnożyć, a nowoczesność nie zawita tutaj nigdy lub pojawi się w skarlałym kształcie.

Kult ciała, seksu, kariery

Zmasowane ataki na Kościół, ciągłe powtarzanie o konieczności wyjścia z parafiańszczyzny i zarzucanie Polakom, że zbyt wolno się unowocześniają, przynoszą swoje owoce. Zaczynamy powoli odchodzić od Kościoła. Odsetek wiernych uczestniczących w niedzielnych mszach świętych systematycznie spada. Boże Narodzenie i Wielkanoc, święta dla nas najbardziej rodzinne i tradycyjne, coraz częściej spędzamy na egzotycznych wakacjach. Takie same zjawiska sekularyzacyjne przechodziła około 40 lat temu Europa.

Kiedy nasi postępowcy zepchną już Kościół na margines, zastraszą go, zamkną mu usta i zohydzą społeczeństwu, przekonując na wszelkie sposoby o jego archaiczności i nieprzydatności, to zostanie mu jeszcze jedno miejsce, w którym jest niezbędny – to obszar ludzkiego cierpienia. Tej jednej funkcji niesienia ulgi w cierpieniu i dźwigania ludzi z nędzy nie zdołają mu odbierać.

„Postęp, który z takim trudem, z użyciem ogromnej energii i nakładów został wypracowany przez całe pokolenia, zawiera w sobie potężny potencjał lęku, obawy przed śmiercią, starością i cierpieniem. Współczesny człowiek, choć tak nowoczesny, wydawałoby się niezależny, lęka się. I to nie tylko człowiek jako jednostka, lękają się też supermocarstwa, bo istnieją i wciąż powstają nowe, coraz bardziej wyrafinowane metody niszczenia, zabijania i zadawania bólu" – pisze psycholog Lidia Myćka w artykule „Cierpienie – lęk współczesnego człowieka".

Nowoczesne społeczeństwa boją się cierpienia i wypychają je na margines. Cierpienie nie jest produktywne, nie jest używalne, i jest nieestetyczne. Nie da się zracjonalizować czy logicznie wytłumaczyć. Osoby dotknięte nieuleczalną chorobą, bólem i niedołężnością drażnią postępowe społeczeństwa, ponieważ udowadniają, że wszelkie ambitne plany mające przynieść świetlaną przyszłość i wyeliminować cierpienie rozbijają się o kruchość ludzkiej natury, jej chwiejność i ograniczenia. Niezależnie od rozwoju medycyny i nauki, ustroju i czasów, w których przyszło nam żyć, dramat cierpienia istnieje i trzeba się jakoś do niego ustosunkować. Świat sobie z nim nie poradzi, choćby nie wiadomo jak był nowoczesny.

Epoka wiecznych bachanaliów, w której twa Europa, źle służy cierpieniu i starości. Kult ciała, seksu, kariery i przebojowości nie chce pamiętać o tym, co nieuniknione. Cierpienie i śmierć zostały więc z przestrzeni publicznej usunięte.

W Niemczech i we Francji wygasła tradycja opieki nad ludźmi starszymi w rodzinach. Nie spotyka się tam już klepsydr informujących o zmarłych. Kiedy kilka lat temu w skutek upałów zmarło we Francji około 20 tys. pensjonariuszy domów starców, ich dzieci w znakomitej większości odłożyły pogrzeby do czasu, aż wrócą z wakacji.

„Powstaje model społeczeństwa, w którym dominują silni, słabi zaś spychani są na margines, a nawet eliminowani – mam tu na myśli nienarodzone dzieci, będące bezbronnymi ofiarami aborcji, ludzi w podeszłym wieku oraz nieuleczalnie chorych, poddawanych niekiedy eutanazji, a także wiele innych osób odsuwanych poza nawias społeczeństwa przez konsumizm oraz materializm" – pisał w orędziu na XI Światowy Dzień Chorego Jan Paweł II.

Bez problemu zespołu Downa

Współczesny świat chce być towarzyszem człowieka sukcesu. W telewizjach śniadaniowych prezentuje się poradniki sukcesu, odchudzania, zarabiania pieniędzy i robienia kariery, lecz brakuje wrażliwości na cierpienie. Świat ma gotowe role do odegrania dla ludzi twardych i przebojowych, ale nie wie, co dać twarzy wykrzywionej przez ból. Człowiek wobec cierpienia staje goły. Kiedy zawala mu się świat, modne idee i postawy tracą na znaczeniu.

Nowoczesne społeczeństwa nie chcą rozmawiać z chorymi o ich cierpieniu. Tu doskonale sprawdza się Kościół

Owszem, UE wydaje rocznie miliardy euro na integrację niepełnosprawnych, prawodawstwo antydyskryminacyjne jest jednym z najostrzejszych na świecie, jeśli nie najostrzejsze. Nowa europejska strategia na rzecz osób niepełnosprawnych 2010–2020 nakazuje w dyrektywach równość traktowania, budowanie Europy bez barier oraz pełną dostępność i uczestnictwo niepełnosprawnych w powszechnych dobrach. W tym suchym prawodawstwie antydyskryminacyjnym brakuje jednak szczerej empatii, „wyjścia poza" relację petent – urzędnik czy niepełnosprawny – ośrodek pomocy społecznej.

Nowoczesne społeczeństwa nie chcą podejmować z chorymi pytania o sens ich cierpienia. Wprawdzie im współczują, ale wolałyby się z nimi nie spotykać, nie słuchać ich skarg. Uciekając od fundamentalnych pytań o cel i znaczenie ludzkiego cierpienia, unikają cierpiących lub mnożą kolejne doraźne ułatwienia, które często bardziej poniżają osoby dotknięte kalectwem, niż im pomagają, jak np. pomysł, by refundować niepełnosprawnym usługi prostytutek.

Dzisiejsza Europa ma właściwie dwie propozycje dla ludzi cierpiących: eutanazję, gdy życie stanie się już nieznośne, i aborcję, gdyby okazało się, że niepełnosprawne dziecko będzie źródłem cierpienia dla jego najbliższych. Dwa lata temu Dania obwieściła światu, że wyeliminowała już u siebie problem zespołu Downa, ponieważ wszystkie ciąże dotknięte tym schorzeniem poddawane są aborcji.

I tutaj zaczyna się misja Kościoła z jego „»chrześcijańską wiedzą o cierpieniu«, o której Sobór mówi wyraźnie jako o »jedynej prawdzie zdolnej dać odpowiedź na tajemnicę cierpienia« i przynieść chorej osobie »ulgę, nie łudząc jej« !!! »Nie jest w naszej mocy – mówi Sobór – dać wam zdrowie cielesne ani zmniejszyć wasze cierpienia fizyczne... Możemy dać wam jednak coś cenniejszego i głębszego... Chrystus nie zniósł cierpienia; nie chciał też w pełni ujawnić nam jego tajemnicy: wziął je na siebie, i to wystarcza, abyśmy zrozumieli całą jego wartość«. Kościół, ożywiany przez Ducha Tego, który mocą miłości przywrócił sens i godność tajemnicy cierpienia, zwraca się zawsze w tym samym duchu braterstwa do tych, którzy doznają cierpienia: nie jesteście »ani opuszczeni, ani niepotrzebni«, bowiem jednocząc się z krzyżem Chrystusa, uczestniczycie w Jego zbawczym dziele" – mówił Benedykt XVI do uczestników międzynarodowej konferencji Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Chorych.

Troska o cierpiących, troska o tych, „którzy się źle mają", nie była nigdy zadaniem pobocznym Kościoła. Nawet w czasach największej świetności, kiedy to papieże koronowali królów i aktywnie budowali politykę europejską, powstawały zakony żebracze (franciszkanie 1209 r.), szpitalnickie (antonianie 1095 r., bonifratrzy 1540 r.) oraz dziesiątki zgromadzeń szerzących dzieło miłosierdzia. Św. Józef Benedykt Cottolengo, założyciel Małego Dzieła Bożej Opatrzności,  wcale nie przesadzał, mówiąc o ubogich jako panach, którym Kościół ma służyć: „ubodzy są Jezusem, a nie tylko Jego obrazem. Są Jezusem w Jego własnej osobie i należy im służyć, tak na nich patrząc. Wszyscy ubodzy są naszymi panami, a ci, którzy z materialistycznego punktu widzenia wydają się nam odpychający, są panami panów, są naszymi prawdziwymi klejnotami".

Wewnętrzna wolność

Ten szczególny charyzmat Kościoła do „obsługi" ludzkiej nędzy nie wziął się z niczego. W chrześcijaństwo niejako wdrukowany jest nakaz ciągłego poszukiwania cierpiących i przynoszenia im ulgi. Chrześcijaństwo narodziło się na krzyżu Kalwarii. Kościół wierzy, że Chrystus, „cierpiący Sługa" Jahwe, wypełnił swoją misję, przyjmując dobrowolne cierpienie.

„Pismo Święte jest wielką księgą o cierpieniu. Przytoczmy z Ksiąg Starego Testamentu niektóre tylko przykłady sytuacji, które mają znamiona cierpienia, i to przede wszystkim moralnego: niebezpieczeństwo śmierci, śmierci własnych dzieci, zwłaszcza zaś śmierci pierworodnego syna i jedynaka, ale również: bezdzietność; skądinąd: tęsknota za ojczyzną, prześladowanie i wrogość otoczenia, szyderstwo i wyśmiewanie cierpiącego, samotność i opuszczenie; skądinąd: wyrzuty sumienia; i jeszcze: trudność zrozumienia, dlaczego złym dobrze się powodzi, podczas gdy sprawiedliwi doznają cierpień, niewierność i niewdzięczność ze strony przyjaciół i bliskich; wreszcie: nieszczęścia własnego narodu" – pisze w Liście o cierpieniu Jan Paweł II.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że Kościół nigdy nie głosił kultu cierpiętnictwa. Ewangelia nie zachęca do cierpienia dla samego cierpienia, gdy jednak nie można mu zapobiec, Kościół proponuje ochoczo ofiarować je Bogu za bliźnich i świat. Osoby dobrowolnie ofiarujące swoje cierpienie w intencjach innych ludzi są w Kościele awangardą. Cierpienie daje osobom niosącym krzyż duchowy autorytet. Kościół uczy, że cierpienie jest jednym z tych punktów, w których „człowiek zostaje niejako »skazany« na to, ażeby przerastał samego siebie". Cierpienie narzuca postawę heroiczną, każe człowiekowi dotkniętemu bólem żyć na serio, w pełni świadomie przeżywać swoją egzystencję.

Nie mogąc uniknąć cierpienia w tym świecie, możemy mu nadać przynajmniej jakiś sens. Każde świadome przeżywanie bólu i ofiarowywanie go w darze za innych przemienia cierpienia w zbawcze dobro i doprowadza do jakiejś nauki życiowej. Osoby chore traktowane są nie tyle jako przedmiot troski Kościoła, ile raczej jako aktywny podmiot. Chorzy z pomocą zdrowych mają iść apostołować świat, by nie zmarnować cierpienia.

Tak rodzi się radość pochodząca z odkrycia chrześcijańskiego sensu cierpienia. Oto okazuje się, że sens cierpienia nie musi być równoznaczny z utratą szczęścia i normalnego życia. W chrześcijańskiej nauce o miłosierdziu okazuje się, że to zdrowi bardziej potrzebują ofiary cierpiących niż cierpiący doraźnej pomocy zdrowych. W tym kontekście cierpienie uczy dystansu do świata i daje wewnętrzną wolność.

Kto wie, czy walczący dziś z wpływami Kościoła postępowiec nie trafi na starość do katolickiego domu spokojnej starości, w którym współczująca obecność sióstr zakonnych okaże się największą pociechą, jakiej doznaje w ostatnim okresie życia i doda mu odwagi do stawienia czoła śmierci. A może dzięki okazywanego mu miłosierdziu rozbudzi się w nim nadzieja do dokonania wewnętrznej przemiany i przyznania, że bez obecności Kościoła świat byłby o wiele bardziej okrutny.

Nasi apologeci postępu uparcie realizują wizję, według której nie da się osiągnąć nowoczesności bez sekularyzacji. Wzorując się na kolegach z Europy Zachodniej, przekonują, że im mniejsza rola religii i Kościoła w państwie, tym więcej nowoczesności. W czasie ostatniej nagonki, w której tropiono mafię pedofilów w sutannach, lewicowo-liberalne autorytety dobitnie stwierdziły, że dopóki Polska będzie klerykalnym państwem wyznaniowym, dopóty podobne patologie generowane przez kler będą się mnożyć, a nowoczesność nie zawita tutaj nigdy lub pojawi się w skarlałym kształcie.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę