Ocalona historia

Twórcy wystawy stałej ?w Muzeum Historii Żydów Polskich muszą się zmierzyć ?z wysoką poprzeczką postawioną przez małą wystawę czasową. Przekaz jednostronny, dydaktyczny ?czy mało subtelny zabrzmi zgrzytem w tym gmachu ?i w takim kontekście ?– uważa publicystka.

Publikacja: 25.02.2014 01:18

Beata Modrzejewska

Beata Modrzejewska

Foto: archiwum prywatne

Red

Jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz wieści dochodzące ze sfer rządowych, wielkie oficjalne otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich nastąpi 28 października. Podobno to już pewne i termin nie zostanie przesunięty kolejny raz. Oby dzień świętego Tadeusza Judy, patrona spraw beznadziejnych, przyniósł szczęśliwe zakończenie prac nad wystawą główną poświęconą tysiącletniej historii Żydów polskich.

Historia muzeum zaczęła się w 1995 r. Od tamtej pory zmieniali się ludzie stojący na czele projektu, który z najambitniejszego w III RP prywatnego przedsięwzięcia w dziedzinie historii i kultury, rozpoczętego przez Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny, zmienił się w partnerstwo publiczno-prywatne, w skład którego wchodzą: rząd (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa  Narodowego), samorząd (miasto stołeczne Warszawa) i organizacja pozarządowa, czyli Stowarzyszenie ŻIH. „Przyszłość ocala to, co jej potrzebne" – pisał Norwid. Co więc ocalamy?

Morze Czerwone i las

Samo muzeum już jest, stoi piękny gmach, w którym prowadzona jest działalność edukacyjna, kulturalna, a nawet komercyjna (można wynająć sale na bankiet lub wnętrza na potrzeby filmu – jak zrobili to twórcy jednej z reklamy bankowych).

W ciągu mniej niż roku (od kwietnia 2013 r. do lutego 2014 r.) w imprezach muzealnych wzięło udział ponad 200 tys. osób. To pokazuje skalę zainteresowania nową placówką. Należy bowiem pamiętać, że muzeum nadal nie ma ekspozycji stałej. Co więc przyciąga ludzi? Na pewno sam budynek projektu fińskiego architekta Rainera Mahlamäkiego. Na muranowskim skwerze stanęła przecież bryła o niezwykłym zewnętrzu i nieomal mistycznym wnętrzu. Nowoczesny gmach przypomina szklany stolik do kawy, a w środku oszałamia kształtami organicznymi, sugerującymi niezwykłą podróż w głąb Morza Czerwonego, które rozstąpiło się na przejście Żydów (co pamiętamy z lektury Biblii) i pokazało piaszczyste doliny podmorskie. Tak poetycki start stanowi wyzwanie dla projektantów wystawy głównej, która znajdzie się w podziemiu. Tam z piasków hallu zejdziemy wprost do lasu, który przywitał Żydów 1000 lat temu, gdy zapuścili się na nasze ziemie. Na razie jednak nie można zobaczyć niczego... Wystawy nie ma.

A więc ludzie przychodzą, by zakosztować architektury współczesnej na najwyższym poziomie, niespotykanej w Polsce. Przychodzą też na liczne wydarzenia kulturalne. W muzeum są sale projekcyjne i jedna audytoryjna, więc oczywista wydaje się działalność kinowa, muzyczna. ?W salach konferencyjnych odbywają się liczne spotkania, m.in. naukowe i literackie. Muzeum gościło m.in. pisarkę izraelską Jael Neeman, autorkę niezwykłej książki „Byliśmy przyszłością" o dzieciństwie spędzonym w kibucu.

Do tego dochodzą działania edukacyjne, dla młodych i starszych, udział w miejskich imprezach, choćby w „Nocy Muzeów", gdzie kolejka do wejścia liczyła kilkadziesiąt metrów. Na 6 marca, na Europejski Dzień Pamięci o Sprawiedliwych, muzeum przygotowało wystawę o Polakach ratujących Żydów i prezentację pamiątek po nich, w tym liczny zbiór związany z Ireną Sendlerową, przekazany przez jej córkę. Gośćmi specjalnymi będą sami Sprawiedliwi i ich rodziny: dzieci, wnuki, prawnuki.

Kiedyś do muzeów trafiały arcydzieła. Teraz nawet najskromniejszy przedmiot ma szansę, by przemówić do widza

Już dziś muzeum szykuje się do obchodów rocznicy powstania w getcie warszawskim, zbiera wolontariuszy. Zdecydowanie istnieje i działa. Choć nie ma wystawy głównej.

Ludzie i rzeczy

W zastępstwie wielkiego przeglądu dziejów Żydów mamy wystawy czasowe. Czy one zastępują wystawę główną? Z pewnością nie. Dyskutowano, czy muzeum w ogóle powinno ruszać z jakąkolwiek działalnością wystawienniczą, zanim pojawi się oś narracyjna. Decyzja, by rozpocząć działalność od skromnych wystaw czasowych, była strzałem w dziesiątkę. Pierwszą wystawę „Listy od tych, co daleko" – trudną, bo składająca się z przemontowanych czarno-białych filmów i onirycznej muzyki – obejrzało ponad 10 tys. osób. Kolejna, dobiegająca końca 3 marca ekspozycja „Biografie rzeczy. Dary z kolekcji Muzeum Historii Żydów Polskich" przyciągnęła 15 tys. zwiedzających. To wystawa niezwykła. W muzealnej sali zgromadzono nieliczne dzieła sztuki współczesnej i część darów, które trafiły do muzeum. Dzieła sztuki nadają banalnym sąsiadom wyższą rangę. Mamy widzieć w nich coś więcej niż tylko drobne pozostałości materialne z niegdysiejszego świata.

Skromne, prywatne przedmioty w muzeum to jeszcze kilkadziesiąt lat temu był dowód na zaściankowość placówki, na muzeum niepoważne, gdzie ząb Napoleona leży obok bryły bursztynu, a nad nimi wisi obraz mistrza flamandzkiego.

Kiedyś do muzeów trafiały arcydzieła. Teraz nawet najskromniejszy przedmiot ma szansę, by przemówić do widza. To nowy trend. Gdy w latach 90. zaczynały się prace nad muzeum, raczej widziano je jako multimedialne. Nie spodziewano się też, że ludzie zechcą w takim stopniu dzielić się osobistymi pamiątkami. Zaplanowane magazyny muzealne mogą się okazać zbyt szczupłe. Co ciekawe, ponad połowę darczyńców stanowią Polacy. To oni widzą potrzebę upamiętnienia żydowskiej historii. Czasem przynoszą przedmioty po sąsiadach, znajomych, czasem takie, które trafiły w ich ręce przypadkowo i poza ich żydowskim charakterem nie można o nich powiedzieć niczego więcej.

Wśród zbiorów Muzeum Historii Żydów Polskich chodzi się jak po zaczarowanym lesie, gdzie trzeba zbliżyć liść czy kamień do oczu, by przemówił. Inaczej, z dystansu, nie sposób nawiązać kontaktu z obiektem, z historią, z ludźmi, którzy kiedyś tu byli. Zresztą dary mówią tyle samo o Żydach co o Polakach. Czasem więcej o jednych, czasem o drugich.

Trudno wymyślić, co robi  na wystawie biała chusteczka i fragment pergaminu. Oto ich historia: w 1981 r. po śmierci Aleksandry Lutostańskiej z Suwałk, kobiety, która podczas okupacji straciła męża w Dachau i syna, rozstrzelanego przez Niemców za udział w konspiracyjnej organizacji Odrodzenie Narodowe, w jej domu znaleziono zwitek pergaminu zawinięty w czystą chusteczkę. Nie wiemy, skąd ten fragment mezuzy. „Sposób jego przechowywania (...) świadczy nie tylko o wiedzy, czym był pergamin, lecz także o emocjonalnym stosunku do przedmiotu" – czytamy w katalogu wystawy.

Historia jutro

Refleksje nad tym, jak pamiętać o historii, która oddala się coraz dalej w przeszłość, nie jest wyłącznie domeną związaną z pamięcią Zagłady. Jednak Muzeum Historii Żydów Polskich ma szczególne zadania w tej dziedzinie. Po prostu jest pierwszym nowoczesnym muzeum historycznym w Polsce, posiadającym specjalnie dla siebie zaprojektowany budynek, korzystającym zarówno z najnowszej techniki, jak i z nowej myśli humanistycznej.

Wystawa „Biografie rzeczy" nakreśliła problemy związane z mnogością i wielkim zróżnicowaniem zbiorów historycznych (co zapewne będzie też problemem Muzeum Historii Polski oraz Muzeum Historii II Wojny Światowej), ale nadała jej najwyższą klasę ekspozycyjną i intelektualną. A przy tym to nie jest ekspozycja dla doktorów nauk humanistycznych. Tu każdy przedmiot ma swoją prostą historię. Na przykład pewnej pani dała kubek jej koleżanka z pracy. Tyle że było to za okupacji, jedna pani była Polką, a druga Żydówką (nic więcej o niej nie wiadomo).

Te rzeczy naprawdę mówią. Trzeba dać im szansę. I trzeba dać też szansę ludziom. Towarzyszące wystawie spotkania z darczyńcami cieszyły się dużą popularnością. Byli liczni chętni, by zimą, przy złej pogodzie, przyjść wieczorem do muzeum i wysłuchać ich historii. Najczęściej pojawiała się refleksja, jak mało wiemy o naszych rodzinach, jak późno pytamy, jak czasem nie ma już kogo zapytać.

– Gorąco radzę, jeśli państwo mają w rodzinie starsze osoby, to proszę sadzać je na krześle, przed nimi stawiać kamerę na statyw i prosić, by opowiadały. Nawet jak nie chcą, to przekonywać – apelował Tomasz Najder, jeden z darczyńców.

– Ja nic nie wiedziałem. Jak byłem młodszy, to mnie te sprawy nie interesowały – mówił inny darczyńca Jarosław Kosiaty, który dziś nie tylko interesuje się historią polsko-żydowską, ale też pomaga uwiecznić pamięć o Wołyniu. Wierzy, że internet, publikacje zdjęć, wspomnień to współczesna machina czasu, która nie pozwoli zapomnieć o przeszłości. Jeśli tak, to po co jest muzeum?

– To miejsce spotkań – odpowiada bez namysłu.

Tak więc przesłanie muzeum już dziś jest wypełniane. Założenie, by jako centrum edukacyjno-kulturalne prowadziło ono działalność „oferującą głębokie, transformujące doświadczenie i promującą nowe standardy obcowania z historią", jest już realizowane.

Pojawia się więc pytanie: co z wystawą główną? Paradoksalnie, jej twórcy muszą się zmierzyć z wysoką poprzeczką postawioną przez małą wystawę czasową. Przekaz jednostronny, dydaktyczny czy mało subtelny zabrzmi zgrzytem w tym gmachu i w takim kontekście. To na pewno nieco krępuje autorów. Wiedza, że na wystawę główną przyjdą tłumy, bo to już pewne, powinna ich uskrzydlać.

Autorka jest dziennikarką, pracowała ?m.in. w „Rzeczpospolitej", zajmowała się rynkiem polskich mediów

Jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz wieści dochodzące ze sfer rządowych, wielkie oficjalne otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich nastąpi 28 października. Podobno to już pewne i termin nie zostanie przesunięty kolejny raz. Oby dzień świętego Tadeusza Judy, patrona spraw beznadziejnych, przyniósł szczęśliwe zakończenie prac nad wystawą główną poświęconą tysiącletniej historii Żydów polskich.

Historia muzeum zaczęła się w 1995 r. Od tamtej pory zmieniali się ludzie stojący na czele projektu, który z najambitniejszego w III RP prywatnego przedsięwzięcia w dziedzinie historii i kultury, rozpoczętego przez Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny, zmienił się w partnerstwo publiczno-prywatne, w skład którego wchodzą: rząd (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa  Narodowego), samorząd (miasto stołeczne Warszawa) i organizacja pozarządowa, czyli Stowarzyszenie ŻIH. „Przyszłość ocala to, co jej potrzebne" – pisał Norwid. Co więc ocalamy?

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?