Prof. Krystyna Iglicka w swoim felietonie w „Rzeczpospolitej" zarzuciła centrum analitycznemu Polityka Insight manipulację danymi o płodności Polek mieszkających w Wielkiej Brytanii. Przypisała nam też złą wolę i sprzeciw wobec skutecznej polityki rodzinnej – uczestniczymy rzekomo w „śmiechach i chichach" z losów Polaków na emigracji.
Demografia to nic śmiesznego. Prof. Iglicka słusznie podkreśla problemy niskiej dzietności i starzejącego się społeczeństwa. Sami wielokrotnie o nich piszemy i również chcemy, by Polska miała skuteczniejszą politykę rodzinną. Zarzuty są bezpodstawne, natomiast szkoda, że prof. Iglicka weszła w rolę polityka i przestaje widzieć naukową złożoność problemu.
Jaka była intencja naszej analizy?
W listopadzie 2013 r. Polityka Insight przeanalizowała dane brytyjskiego urzędu statystycznego (ONS) dotyczące dzietności w Wielkiej Brytanii. Chcieliśmy zweryfikować popularną tezę, jakoby Polki na emigracji w Wielkiej Brytanii rodziły dwukrotnie chętniej, niż Polki pozostałe w kraju. Wnioski z naszej analizy były nieoczywiste.
Istotnie, wskaźnik dzietności ogólnej (TFR) Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2,13, a w Polsce - tylko 1,3. Różnica sięga 64 proc. Ale TFR nie jest miarodajny, jeśli weźmiemy pod uwagę specyfikę polskiej emigracji. Mówiąc najkrócej, dzietność ogólna jest wyższa, ponieważ na Wyspy wyjechało nieproporcjonalnie dużo młodych kobiet.
Sama prof. Iglicka słusznie zaznacza, że TFR „pokazuje, ile dzieci urodziłaby hipotetyczna kobieta w trakcie trwania życia". W odniesieniu do wysokiej płodności Polek na Wyspach autorzy publikacji ONS („Childbearing Among UK Born and Non-UK Born Women Living in the UK", str. 59, 2012 r.) piszą, co następuje: