Demografia nie jest śmieszna

Na wyspy brytyjskie wyjeżdżają przede wszystkim osoby u szczytu wieku rozrodczego, czyli te, które również w Polsce zapewne decydowałyby się na dziecko – pisze socjolog.

Publikacja: 27.03.2014 21:06

Demografia nie jest śmieszna

Foto: Rzeczpospolita

Prof. Krystyna Iglicka w swoim felietonie w „Rzeczpospolitej" zarzuciła centrum analitycznemu Polityka Insight manipulację danymi o płodności Polek mieszkających w Wielkiej Brytanii. Przypisała nam też złą wolę i sprzeciw wobec skutecznej polityki rodzinnej – uczestniczymy rzekomo w „śmiechach i chichach" z losów Polaków na emigracji.

Demografia to nic śmiesznego. Prof. Iglicka słusznie podkreśla problemy niskiej dzietności i starzejącego się społeczeństwa. Sami wielokrotnie o nich piszemy i również chcemy, by Polska miała skuteczniejszą politykę rodzinną. Zarzuty są bezpodstawne, natomiast szkoda, że prof. Iglicka weszła w rolę polityka i przestaje widzieć naukową złożoność problemu.

Jaka była intencja naszej analizy?

W listopadzie 2013 r. Polityka Insight przeanalizowała dane brytyjskiego urzędu statystycznego (ONS) dotyczące dzietności w Wielkiej Brytanii. Chcieliśmy zweryfikować popularną tezę, jakoby Polki na emigracji w Wielkiej Brytanii rodziły dwukrotnie chętniej, niż Polki pozostałe w kraju. Wnioski z naszej analizy były nieoczywiste.

Istotnie, wskaźnik dzietności ogólnej (TFR) Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2,13, a w Polsce - tylko 1,3. Różnica sięga 64 proc. Ale TFR nie jest miarodajny, jeśli weźmiemy pod uwagę specyfikę polskiej emigracji. Mówiąc najkrócej, dzietność ogólna jest wyższa, ponieważ na Wyspy wyjechało nieproporcjonalnie dużo młodych kobiet.

Sama prof. Iglicka słusznie zaznacza, że TFR „pokazuje, ile dzieci urodziłaby hipotetyczna kobieta w trakcie trwania życia". W odniesieniu do wysokiej płodności Polek na Wyspach autorzy publikacji ONS („Childbearing Among UK Born and Non-UK Born Women Living in the UK", str. 59, 2012 r.) piszą, co następuje:

„Konkluzja, [o wysokiej płodności Polek w Wielkiej Brytanii] (...) może zaskakiwać, biorąc pod uwagę niską dzietność w Polsce. Ten fakt można jednak wytłumaczyć młodszą strukturą wieku populacji urodzonej w Polsce (czego nie uwzględnia ogólny wskaźnik dzietności) oraz efektem czasowym, wynikającym z tego, że większość Polaków [objętych badaniem] to młode osoby w wieku produkcyjnym, które wyemigrowały do Wielkiej Brytanii po akcesji w 2004 r. Nie znaczy to, że kobiety urodzone w Polsce mają większe rodziny niż kobiety urodzone w Wielkiej Brytanii, ponieważ roczne miary dzietności są słabym wyznacznikiem docelowej wielkości rodziny, zarówno dla kobiet urodzonych w Wielkiej Brytanii, jak i urodzonych za granicą."

Ponieważ TFR nie uwzględnia specyfiki polskiej emigracji, uznaliśmy, że bardziej miarodajny będzie cząstkowy współczynnik płodności kobiet w wieku 25-34 lat, ponieważ to one urodziły 74 proc. polskich dzieci na Wyspach. Po porównaniu z tą samą populacją w Polsce okazuje się, że różnica w płodności wynosi już tylko 15 proc.

Dużo większe różnice występują w grupach kobiet w wieku 20-24 lata oraz 40+, ale na Wyspach są one dużo mniej liczne. Np. w wypadku Polek po 40-tce współczynnik płodności jest trzy razy wyższy niż w kraju, ale co z tego, jeśli urodziły na Wyspach tylko 270 dzieci. Dlatego uważamy, że rola struktury populacji w analizowaniu zjawisk demograficznych jest nie do przecenienia.

W jakim wieku rodzą Polki w Wielkiej Brytanii?

Liczba dzieci urodzonych przez polskie matki w Wielkiej Brytanii według pięcioletnich grup wieku w 2012 r.

Źródło: Opracowanie własne na podst. danych ONS.

Dlaczego Polki rodzą więcej dzieci w Wielkiej Brytanii?

Odpowiedzi jest wiele, ale jedna jest kluczowa: na Wyspy emigrują przede wszystkim osoby u szczytu wieku rozrodczego, czyli te, które również w Polsce zapewne pewnie decydowałyby się na dziecko. Różnica może być też wyjaśniana wsparciem państwa, na jakie mogą liczyć rodzice na Wyspach. Zwłaszcza, że świadczenia pieniężne są tam przyznawane najczęściej bezwarunkowo, przedszkola i żłobki są łatwiej dostępne, a obowiązek szkolny obejmuje już dzieci pięcioletnie. Sytuacja w Polsce jest, jak dobrze wiemy, znacznie gorsza.

Skoro prof. Iglicka porzuca naukę dla polityki, powinna - zamiast toczyć jałowe spory i straszyć Putinem - proponować rozwiązania, które zmienią ten stan rzeczy. Parafrazując słowa Stanisława Ossowskiego można powiedzieć, że politycy „posługują się nauką, jak pijak latarnią – nie po to by się oświecić, lecz by znaleźć podparcie". Trzymam kciuki za wszelkie rozwiązania, które doprowadzą do pozytywnych zmian i liczę na to, że jako wiceszefowa Polski Razem również je zaproponuje.

Autor jest starszym analitykiem ds. społecznych w Polityce Insight i doktorantem w Instytucie Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował m.in. nad raportami: „Polska 2030. Wyzwania Rozwojowe" i „Młodzi 2011".

Prof. Krystyna Iglicka w swoim felietonie w „Rzeczpospolitej" zarzuciła centrum analitycznemu Polityka Insight manipulację danymi o płodności Polek mieszkających w Wielkiej Brytanii. Przypisała nam też złą wolę i sprzeciw wobec skutecznej polityki rodzinnej – uczestniczymy rzekomo w „śmiechach i chichach" z losów Polaków na emigracji.

Demografia to nic śmiesznego. Prof. Iglicka słusznie podkreśla problemy niskiej dzietności i starzejącego się społeczeństwa. Sami wielokrotnie o nich piszemy i również chcemy, by Polska miała skuteczniejszą politykę rodzinną. Zarzuty są bezpodstawne, natomiast szkoda, że prof. Iglicka weszła w rolę polityka i przestaje widzieć naukową złożoność problemu.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?