Reklama

Lubię szum starej płyty

Wiele księżyców temu – by pożyczyć lotną frazę od klasyka – Marek Niedźwiecki nadawał w Trójce „Listę przebojów", a ja miałem kilkanaście lat.

Publikacja: 07.05.2014 20:25

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

W dogorywającym stanie wojennym lepszego źródła muzyki nie było. Gdzieś od jesieni 1985 r. coraz głośniej było w Trójce o najnowszym albumie Stinga „The Dreams of Blue Turtles". Utwory zeń nadawano chętnie, „Księżyc nad Bourbon Street" dotarł nawet 2 listopada do drugiego miejsca na liście, ale wśród nastoletnich opozycjonistów niosła się fama o utworze, którego emisji zakazała cenzura: „Russians".

Kilka miesięcy później ktoś przywiózł z Zachodu „The Dreams of Blue Turtles". Starczyło jednego przesłuchania antywojennego songu, w którym bard zestawiał Reagana z – sic! – Chruszczowem, wyrażał się cierpko o obu, by w refrenie wyrazić nadzieję, że „Rosjanie też przecież kochają swoje dzieci", aby Sting skończył się raz na zawsze.

Znaliśmy już termin „pożyteczni idioci", a zresztą i tak chórki w tle były nieznośnie przesłodzone. Wyszukana lata później informacja, że do nagrania „Russians" zainspirował Stinga obejrzany przypadkiem radziecki program dla dzieci, który bardzo mu się spodobał, nie poprawiła mojej opinii ?o przenikliwości piosenkarza.

Wczoraj miałem okazję usłyszeć ?w Radiu TOK FM Stanisława Cioska, ambasadora PRL/RP w ZSRR/Rosji w latach 1989–1996, komentującego wydarzenia na Ukrainie i bezgranicznie krytycznego wobec Zachodu, idącego „drogą gróźb i sankcji".

Zdaniem ambasadora Cioska takie postępowanie to „fałszywy trop". Jak się okazuje, nie można, nie wolno wręcz, obrażać się na Rosję (w tym miejscu zabrakło, moim zdaniem, dyżurnej w tego typu wystąpieniach frazy o „potrząsaniu szabelką"). Jak podkreślał znawca Rosji, trzeba rozmawiać, trzeba zawsze rozmawiać i proponować Rosjanom pomoc w  „zbudowaniu bezpiecznego i przyjaznego państwa", przedstawiać im pomysły na modernizację Rosji, a nie „zaganiać jak niedźwiedzia do matecznika". Bo przecież – padły w końcu te słowa – „tam mieszkają tacy sami ludzie jak my".

Reklama
Reklama

Stanisław Ciosek sprzeciwia się stosowaniu nacisków wobec państwa dokonującego agresji i mnożącego pogróżki z bólem niezrozumianego proroka. „Będę okrzyczany o to, że zdrajcą jestem i czymś tam" – wzdycha w połowie rozmowy.

Nie, panie ambasadorze, nie zdrajcą. Raczej czymś tam. Może na przykład Stingiem wśród analityków?

W dogorywającym stanie wojennym lepszego źródła muzyki nie było. Gdzieś od jesieni 1985 r. coraz głośniej było w Trójce o najnowszym albumie Stinga „The Dreams of Blue Turtles". Utwory zeń nadawano chętnie, „Księżyc nad Bourbon Street" dotarł nawet 2 listopada do drugiego miejsca na liście, ale wśród nastoletnich opozycjonistów niosła się fama o utworze, którego emisji zakazała cenzura: „Russians".

Kilka miesięcy później ktoś przywiózł z Zachodu „The Dreams of Blue Turtles". Starczyło jednego przesłuchania antywojennego songu, w którym bard zestawiał Reagana z – sic! – Chruszczowem, wyrażał się cierpko o obu, by w refrenie wyrazić nadzieję, że „Rosjanie też przecież kochają swoje dzieci", aby Sting skończył się raz na zawsze.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Opinie polityczno - społeczne
„To byli i są nasi chłopcy”. Widzieliśmy wystawę w Muzeum Gdańska
Opinie polityczno - społeczne
Niezauważalne sukcesy rządu. Dlaczego ekipa Donalda Tuska sprzedaje tylko złe wiadomości?
Opinie polityczno - społeczne
Na decyzji Andrzeja Dudy w sprawie Roberta Bąkiewicza zyska Konfederacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: „Nasi chłopcy”, nasza prowokacja, nasza histeria
Reklama
Reklama