Gdyby komuś było mało sporów o kilka bezludnych wysepek, które Chiny prowadzą z Japonią, to na horyzoncie pojawiają się nowe powody do prowokacji. W ubiegłą środę na morzu południowochińskim doszło do kolizji statków oraz do zatrzymania nielegalnego pewnego ładunku. We wszystkim brali udział Chińczycy.
Weekend incydentów
Pierwszy incydent dotyczył platformy wiertniczej, którą w zeszły weekend Chińczycy umieścili w okolicach Wysp Paracelskich. Według Pekinu niebezpiecznie blisko zbliżyły się do niej statki wietnamskie, zatem świeżo zainstalowanej w tym rejonie instalacji wartej miliard dolarów trzeba było bronić. Z kolei zdaniem przedstawiciela wietnamskiego ministerstwa spraw zagranicznych, Tran Duy Haia, chińskie statki z premedytacją weszły na kurs kolizyjny z wietnamskimi. Do tego incydentu doszło dokładnie 4 maja. Chińczycy utrzymują, że statków-intruzów było aż dwa tuziny, trzeba się było jakoś przed nimi bronić. Otwarto w ich stronę „ogień" z armatek wodnych, raniąc kilku wietnamskich marynarzy. Statki także ucierpiały.
Platforma wiertnicza, która wywołała to zamieszanie, jest wielkości boiska piłkarskiego. Chińczycy bardzo się nią chwalą, mówią, że to „lotniskowiec wśród morskiego sprzętu wydobywczego". Kosntrukcja ma wysokość 136 metrów, waży ponad 30 tys. ton i może wwiercić się nawet na głębokość 10 kilometrów. Nazywa się HD-981, budowano ją sześć lat i należy do szóstej generacji takich skomplikowanych urządzeń. Przyciągnięto ją na sporne wody w okolicach Wysp Paracelskich, ponieważ to tam Pekin spodziewa się ogromnych źródeł gazu. Według szacunków ponad 70 proc. tamtejszych złóż znajduje się na głębokości około 300 metrów. Archipelag leży ok. 325 km na wschód od Wietnamu, nie mają stałych mieszkańców, ale Wietnam uznaje je za swoje. Chiny z kolei odebrały je sąsiadowi w 1974 roku i nie zamierzają oddać. Nawet za Chiny.
Drugi incydent dotyczył żółwi i kolejnego państwa sąsiadującego z Chinami. Filipińczycy zatrzymali chińską łódź „Qiongqionghai 09063" z 11 rybakami, ponieważ odkryto na niej setki zagrożonych wyginięciem żółwi. Według relacji z Manili było ich około 500 sztuk, a nie powinno być ani jednego, bo są pod ochroną. Niektóre ze zwierząt były już martwe. Terenem kolejnego sporu są Wyspy Spratly, archipelag około 750 wysepek, do którego prawa roszczą sobie Chiny, Wietnam, Filipiny, Malezja, a także Brunei. Do wydarzenia doszło 6 maja na Ławicy Półksiężyca (Half Moon Shoal), która rzeczywiście odrobinę przypomina półksiężyc.
Konsekwencje 9 kresek
Konsekwencje tych wydarzeń zaczynają być coraz bardziej poważne. W Wietnamie, kraju gdzie rząd nie pozwala na masowe demonstracje, tym razem zezwolono na antychińskie protesty. Dochodziło do nich nie tylko w stolicy kraju, Hanoi, ale także w prowincji Binh Duong na południu kraju, gdzie znajduje się wiele chińskich fabryk. Chińczycy przenosili je tam z rodzimego kraju, by zmniejszyć koszty produkcji, ponieważ w ostatnich latach Państwo Środka przestaje być tak konkurencyjne, jak dotychczas. W protestach wzięło udział ponad 19 tys. pracowników, którzy spalili 15 zakładów. Nie tylko chińskich, ale także przedsiębiorców zarejestrowanych w Singapurze, Korei Południowej i na Tajwanie.