Wszystko wskazuje na to, że teraz znajduje się bliżej znalezienia rozwiązania na stworzony przez siebie problem, niż dotychczas. Powołał do życia 14-osobowy komitet doradczy, którego zadaniem było zaproponowanie metod wprowadzenia zmian do artykułu 9. Specjaliści debatowali i po pewnym czasie przygotowali raport, z którego wynika, że są jednogłośnie za zmianami po myśli premiera. Nic dziwnego, każdy z nich został powołany do składu komisji osobiście przez Abe. Szefem komisji jest Shunji Yanai, były ambasador Japonii w Stanach Zjednoczonych.
Kluczem do wprowadzenia zmian bez głosowania i wymaganej większości jest przyjęcie innej interpretacji „dziewiątki". Eksperci stwierdzili, że w obecnej sytuacji Japonia jest bardzo narażona na potencjalne niebezpieczeństwa pochodzące ze strony Chin (wyspy Senkaku) i Korei Północnej (próby nuklearne, rakietowe), na ciągłe naruszanie integralności przestrzeni morskiej i powietrznej przez inne państwa pozostające z konfliktach terytorialnych. Komisja dała do zrozumienia, że czasy są na tyle inne od roku 1947, gdy konstytucja została wprowadzano w życie, że artykuł 9 trzeba odczytywać teraz inaczej. Japonia musi mieć możliwość bardziej aktywnego bronienia swoich racji przy pomocy nieformalnych sił zbrojnych, Japońskich Sił Samoobrony.
Premier Abe uspokaja opinię publiczną, że chodzi o proaktywny pacyfizm, a nie o wywoływanie wojny w dłuższym czy krótszym horyzoncie. Mówi, że odczytywanie japońskich ruchów ku rewizji konstytucji jako militarystycznych jest błędne. Nazywa je wprost nieporozumieniem. W ubiegły czwartek stanowczo twierdził, że takie zmiany pozwolą na uniknięcie konfilktu zbrojnego w przyszłości i że to jest odpowiedzialność za japońskie dzieci i wnuki. Pozostaje teraz tylko przekonać rządzący blok partii Liberalno-Demokratycznej (LDP) i mniejszego koalicjanta, partię Shin Komeito.
Wszystko wskazuje na zbrojenia
Podczas wizyty w Europie premier Abe rozmawiał o zacieśnieniu współpracy wojskowej z partnerami z Francji i Wielkiej Brytanii. Potrzeba będzie konsultacji prawnych, czy konstytucję można zmieniać przy pomocy nowych interpretacji poszczególnych jej artykułów. W grę wchodzi stworzenie nowego rozumienia zagrożenia kraju i prowadzenia działań wojskowych bez bycia bezpośrednio zaatakowanym. Szef japońskiego rządu nazywa to prawem do zbiorowej samoobrony. Według tej koncepcji Japonia będzie w stanie podjąć działania wojenne, gdy jej sojusznik zostanie zaatakowany. Abe proponował, by wyobrazić sobie powagę ewentualnego zagrożenia i obecnej bezsilności kraju, na przykładzie – amerykański statek wiozący japońskie dzieci zostaje zaatakowany przez jakiegoś azjatyckiego agresora. Według aktualnie obowiązującego prawa Japonia nie jest w stanie bronić swoich obywateli i wysłać sił zbrojnych do pomocy Stanom Zjednoczonym. Podobnie zresztą nie mogłaby stanąć w obronie USA, gdyby amerykańskie okręty wojenne zostały zaatakowane na azjatyckich wodach.
Sąsiedzi patrzą na ręce