Surugaya powstała w 1461 roku. W Polsce żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali bitwę pod Grunwaldem, jedną trzecią swojego bardzo długiego panowania miał za sobą Kazimierz Jagiellończyk. We Francji i Anglii zmieniali się władcy, Turcy zakładali Sarajewo, a Leonardo da Vinci i Sandro Botticelli zaczynali naukę u włoskiego rzeźbiarza i malarza Verrocchio. W tym czasie w Japonii rozpoczęła pracę rodzina cukierników.
Dawne dzieje
Dalekim krajem rządzili wtedy siogunowie z rodu Ashikaga. Surugaya, wtedy jeszcze pod nazwą Tsuruya, otwierała produkcję słodyczy w Fushimi, jednej z dzielnic Kioto, ówczesnej stolicy. Wojownicy rodu Ashikaga tracili wpływy i kilka lat po założeniu firmy przez Japonię przetoczyła się fala domowych wojen. Kilkadziesiąt lat później do wybrzeżu dalekiego kraju Zipangu, jak nazywał Japonię Marco Polo, przypłynęli kupcy z Europy i pierwsi misjonarze. Tsuruya produkowała ciasteczka, a w międzyczasie Japonia poznawała broń palną, którą przywieźli Portugalczycy, starała się zrozumieć poglądy jezuitów, którzy zaczynali nawracać pogan na końcu świata i budowała kolejne kompleksy pałacowo-świątynne.
Pod koniec XVII wieku firma zmieniła nazwę na obecnie znaną. Słodkie galaretki yokan cieszyły się dużym powodzeniem na samurajskim dworze w Edo, dzisiejszym Tokio. Yokan to skondensowana pasta głównie z czerwonej fasoli, jednego z podstawowych źródeł słodyczy w japońskiej kuchni oraz agar-agar, żelująca substancja z japońskich wodorostów. Surugaya doskonaliła produkcję galaretek, siogunowie się nimi zajadali, ale od kilku lat było coraz gorzej. Żaden siogun czy inny wojowniczy władca nie byłby w stanie wygrać z rosnącymi kosztami importu. Jen na przestrzeni kilkunastu ostatnich miesięcy znacznie się osłabił, a wcześniej pozycję firmy dobiły dwie dekady gospodarczego spowolnienia.
Japońska kuchnia zyskuje na świecie, traci w Japonii
Japońska kuchnia washoku została uznana za światowe dziedzictwo kulturowe, sushi podbija kolejne rynki, ale to niestety branża spożywcza ponosi dotkliwe straty na japońskim rynku. Bardziej od niej na bankructwa narażone są jedynie przedsiębiorstwa zajmujące się owocami morza, ale to też branża spożywcza.
Młodzi Japończycy wybierają chętniej zachodnie jedzenie niż tradycyjne potrawy. Na mieście lepiej jest pokazać się z naleśnikiem, wafelkiem, a na śniadanie zjeść kanapkę z masłem orzechowym. Surugaya nie przetrwała rosnących kosztów sprowadzanego cukru i fasoli i pod koniec maja ogłosiła zakończenie działalności. 553 lata w biznesie to kawał historii. Ale ekonomia jest nieubłagana i przetrwać mogą jedynie najsilniejsi.