Reklama

Sukces serwisu BlaBlaCar

Gdy po latach zasady ekonomii okazują się niekiedy zgubne i kryzysogenne, trzeba wymyślać nowe reguły. Jedną z nich staje się pomału ekonomia współdzielenia.

Publikacja: 30.07.2014 21:59

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Po angielsku to zjawisko nazywa się sharing economy. Zmienia reguły korzystania z rzeczy, nie trzeba już być właścicielem czegoś, by z tego móc korzystać. Bez hotelu można wynajmować pokoje turystom – serwis Airbnb; bez taksówek można działać na wzór korporacji taksówek – aplikacje Uber, Lyft oraz bohater tego artykułu – serwis BlaBlaCar.

Miliardowe wyceny

Wyceny wspominanych firm sięgają setek milionów dolarów, a Uber ustanowił chwilowo niedostępny dla konkurencji poziom 1,2 mld dolarów pozyskanych jednorazowo bez wchodzenia na giełdę. Poziom niedostępny jedynie chwilowo, bo na liście start upów najbardziej efektywnych w przekonywaniu do siebie inwestorów w pierwszej dziesiątce znajduje się także Airbnb (450 mln dolarów) i Lyft (250 mln dolarów). Ekonomia współdzielenia zatacza coraz szersze kręgi w szeregach doświadczonych inwestorów, którzy zarobili niejeden miliard w Dolinie Krzemowej. Słowem na tym trendzie można zarobić.

Dużych pieniędzy na pewno z początku nie spodziewał się twórca serwisu BlaBlaCar, Frederic Mazzella. Jego celem było pierwotnie przedostanie się z Paryża na francuską prowincję do rodziny. Nie było odpowiedniego pociągu ani innych środków komunikacji. W internecie jednak można było znaleźć kilka osób, które chętnie podwiozłyby w tak niedostępne komunikacyjnie miejsce. Mazzella stwierdził, że założy własną stronę, dzięki której będzie można szukać taniego i niestandardowego transportu, rodzaju internetowego autostopu. Nazwa BlaBlaCar powstała od określania poziomu gadatliwości użytkownika – od „Bla" do „BlaBlaBla".

Udany pomysł

Obecnie każdego miesiąca z serwisu korzysta ponad milion osób, a BlaBlaCar działa w 12 krajach. Według analiz ruchu drogowego na drodze pomiędzy Berlinem a Monachium jest więcej miejsc w prywatnych samochodach niż tych do wykupienia w pociągach czy autokarach. BlaBlaCar korzysta z tego, co i tak jest obecne na drogach. Bezpieczeństwo użytkownikom zapewnia mechanizm logowania do serwisu przez Facebookową wtyczkę. Nowoczesne autostopowiczki mogą zapewnić sobie jeszcze większe bezpieczeństwo zaznaczając opcję transportu jedynie dla kobiet.

BlaBlaCar ma obecnie ponad 9 mln użytkowników i rocznie ta liczba się podwaja. Firma stawia na kraje rozwijające się, w których system transportu nie stoi na najwyższym poziomie. Jeden z najbardziej obiecujących rynków to Rosja – w ciągu trzech miesięcy przybyło stamtąd 250 tys. nowych internetowych autostopowiczów. W Niemczech osiągnięto pierwszy milion chętnych do korzystania z nowego typu usług w ciągu zaledwie roku, a serwis jest już na tyle duży, że przejmuje konkurencyjne serwisy w rodzaju włoskiego Postoinauto czy ukraińskie Podorozhniki.

Reklama
Reklama

Nie ma przeciw czemu protestować

Na początku lipca Mazzella pozyskał 100 mln dolarów od funduszy venture. Środki zostaną przeznaczone na zdobycie pozycji w Turcji, Indiach i Brazylii. BlaBlaCar wykorzystuje mechanizm ekonomii współdzielenia, ale jest w skuteczny sposób w stanie ominąć ewentualną krytykę, jaka spada na zastępujący taksówki Uber i nowoczesno-hotelarski Airbnb.

Kilka tygodni temu korporacji taxi protestowały masowo w dużych europejskich miastach przeciwko temu, by na ich polu działania mogli operować amatorzy podłączeni zamiast do liczników taksówkowych jedynie do smartfonów. Uberowi odmówiono prawa do działania także w Seulu. Prawnicy Airbnb mają ręce pełne roboty, ponieważ sieci hoteli podają internetową działalność do sądu.

W BlaBlaCar kierowcy nie zarabiają, dlatego nie ma problemu z ewentualnymi zyskami osiąganymi niezgodnie z prawem. Nie ma powodu, by podlegać konkretnym regulacjom. Serwis oferuje kolejną twarz ekonomii współdzielenia – korzystanie z transportu drogowego na zasadzie znanej z tanich linii lotniczych. Kierowcy po prostu dzielą się cenami benzyny w zależności od długości trasy. Chodzi w końcu o to, żeby płacić mniej.

Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Opinie polityczno - społeczne
„To byli i są nasi chłopcy”. Widzieliśmy wystawę w Muzeum Gdańska
Opinie polityczno - społeczne
Niezauważalne sukcesy rządu. Dlaczego ekipa Donalda Tuska sprzedaje tylko złe wiadomości?
Reklama
Reklama