Zachodni, zokcydentalizowany islam już istnieje. Tyle że wbrew nadziejom dialogistów i zwolenników politycznej poprawności nie jest on liberalny i otwarty, ale fundamentalistyczny. Islamiści są zaś jego najnowocześniejszym i najbardziej zachodnim obliczem. Mam świadomość, że dla wielu taka teza jest bluźniercza. Ale naprawdę nie trzeba być wybitnym znawcą islamu i politycznego islamizmu, by to dostrzec, a obecne działania islamistów tylko potwierdzają to, że są oni na wskroś nowocześni – świadomi działania współczesnych mediów, a jednocześnie wydobywają z islamu to, co najbardziej zgodne ze współczesnym postmodernistycznym paradygmatem zachodniego myślenia. Jeśli coś ich różni od zwolenników płynnej nowoczesności, to najwyżej to, że oni są zdania, iż techniki przez nią i dla niej wytworzone trzeba wykorzystać do jej zniszczenia i zastąpienia zachodniego nihilizmu islamskim imperializmem (który gdzieś w głębi także bywa nihilistyczny).
Fanatycy muzułmańscy są mistrzami wykorzystywania mediów społecznościowych do zastraszania, ale też pokazywania swojej linii politycznej
Mistrzowie propagandy
Ten zachodni sznyt fundamentalistów z Państwa Islamskiego najlepiej widać w budowaniu przez nich medialnych komunikatów. Oni są mistrzami docudramy, wykorzystywania mediów społecznościowych do zastraszania, ale też pokazywania swojej linii politycznej. You Tube, Twitter czy Facebook nie mają dla nich tajemnic, a sprawnie przygotowane materiały propagandowe nie tylko przekonują wyznawców islamu (szczególnie z krajów zachodnich) do zaangażowania, ale też niszczą morale Europejczyków i stanowią spójny przekaz do zachodnich polityków i analityków.
Tak jest, choć mam świadomość, że biorąc pod uwagę to, co się stało, teza ta, z punktu widzenia liberalnych standardów komunikacji i polityki, trudna jest do pogodzenia z faktem zamordowania amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya. Jego śmierć nie była tylko aktem ślepej nienawiści, ale – odpowiednio spreparowana i przedstawiona na ekranach komputerów – miała być, jak to mocno podkreśla Robert D. Kaplan w eseju „Terroryzm jako teatr" – komunikatem skierowanym do zachodnich elit. Islamiści zamordowali dziennikarza na zimno, i na zimno przygotowali spektakl związany z jego śmiercią, a wszystko po to, by przekazać opinii publicznej, że nie zamierzają postępować w zgodzie z zachodnimi regułami gry. Autorzy tego przekazu demonstrują również, że nie cofną się przed żadną zbrodnią, byle tylko pokonać Stany Zjednoczone i Zachód, i by wszędzie zbudować państwo islamskie, w którym będzie tylko jeden wybór: konwersja na islam albo śmierć. Filmik z tym przesłaniem pokazuje jednak również, że islamiści są zdolni do wyprodukowania „dokumentu" zgodnie z najlepszymi hollywoodzkimi standardami, których uczą ich kaci posługujący się nienagannym angielskim.
Podobny przekaz, tyle że skierowany już do zwyczajnych ludzi, niosą ze sobą setki materiałów, które islamscy fanatycy wrzucają do sieci. Choć dokumentują one przede wszystkim okrucieństwo islamistów i stanowią straszak dla Zachodu, to przy okazji przekazują to, co w oczach fundamentalistów jest najważniejsze. Chodzi tu o narrację mającą na celu przywrócenie dumy zachodnim muzułmanom, a także pokazanie im, że nie są skazani na sytuację podrzędności kulturowej i że mogą pokonać nawet silny Zachód, na który uciekali ich rodzice, a który od wieków panuje nad światem arabskim i muzułmańskim.