Wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej trzeba uznać za jego sukces jako polityka. Jest to też sukces Polski i polskiej dyplomacji. Oto polskiemu premierowi zostaje powierzone jedno z najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej.
Unieszkodliwił oponentów
A teraz łyżka dziegciu – wybór ten należy traktować jako kredyt zaufania. Używając dalej terminologii bankowej – udzielony bez pokrycia, ewentualnie z minimalnym wkładem własnym. I to, czy obecny sukces faktycznie zostanie zdyskontowany i przyczyni się do pozytywnego wizerunku Polski i polskich przywódców na arenie europejskiej, najwcześniej będziemy mogli oceniać po 1 grudnia, a tak naprawdę po upływie kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej.
Proponuję, aby, jeśli chodzi o sprawy polskie, zapomnieć o Donaldzie Tusku na 2,5 roku, a może nawet na 5 lat
Czy dzisiaj można w uzasadniony sposób, poparty merytorycznymi przesłankami, przewidywać, czy Tusk sprawdzi się w tej roli, czy będzie dobrym przewodniczącym Rady Europejskiej i przyniesie Polsce sławę? Nie. Mając wiedzę o kompetencjach Tuska jako polityka, nie możemy na to pytanie w sposób uzasadniony odpowiedzieć. I wszelkie hurraoptymistyczne stwierdzenia, padające z ust polityków i komentatorów krajowych czy zagranicznych mają charakter wyłącznie życzeniowy, a jeśli dodatkowo są pozytywne, to powodowane są wyłącznie sympatią do osoby premiera, bo na pewno nie dowodami płynącymi z doświadczenia politycznego.
Co wiemy o Donaldzie Tusku jako polityku i premierze, co mogłoby nam pomóc ocenić jego kompetencje jak szefa Rady Europejskiej in spe?