Nie ma przekonującego argumentu, że ich reanimacja przyniesie jakiekolwiek korzyści. Niedobrze by się stało, gdybyśmy ponownie zaangażowali się w nieefektywne, pozbawione znaczenia politycznego trójkąty oraz czworokąty: Weimarski, Królewiecki czy Wyszehradzki. Silne państwa prowadzą politykę zagraniczną w układach bilateralnych lub w blokach opartych na traktatach (NATO i Unia Europejska). Wielokąty kiepsko sprawdziły się w geopolityce; albo osłabiają pozycję Polski, albo wiążą nas z politycznym planktonem bez znaczenia na arenie międzynarodowej.
1
Narodową dumę Polaków najbardziej połechtał Trójkąt Weimarski łączący Rzeczpospolitą, Niemcy oraz Francję. Oś scalająca wschód i zachód Unii Europejskiej po linii nizin północnoeuropejskich na mapie wygląda imponująco. Bez wątpienia trzy wielkie dumne kraje Starego Kontynentu konsultujące posunięcia polityczne mogłyby zdominować UE. Pod warunkiem ?że byłaby to prawdziwa koordynacja, a nie jedynie grzecznościowe doproszenie Polski do stołu wielkich na zasadzie awansu społecznego.
Kryzys fiskalny, który wybuchł w 2008 r., pokazał, kto rozdaje w Europie karty i jakie znaczenie mają konsultacyjne wielokąty. Berlin, narzucając swoje rozwiązania oszczędnościowe, nie oglądał się specjalnie na tradycyjne partnerstwo z Paryżem czy nawet instytucje unijne, a co dopiero mówić o Warszawie. Nie inaczej było podczas rokowań z Rosją na temat sytuacji na Ukrainie. Mimo wspólnego zaangażowania ministra Sikorskiego i Steinmeiera w europejską politykę wschodnią ostatecznie Francja i Niemcy, zresztą na prośbę Ukrainy, nie doprosiły Polski do stołu rozmów w Berlinie, chociaż dotyczyły one sprawy kluczowej dla bezpieczeństwa naszego kraju.
Trójkąt Weimarski to jedynie parawan dla niezależnej polityki niemieckiej, geopolityczna przyzwoitka. Traktowanie tego tworu poważnie albo próba nadania mu znaczenia mija się z celem, bo ani Francja, ani Niemcy nie są zainteresowane zmianą jego obecnego statusu.
Jeszcze gorzej sprawy mają się z Trójkątem Królewieckim, czyli forum konsultacyjnym niemiecko-polsko-rosyjskim. W teorii miał on stymulować związki Rosji z Europą poprzez Królewiec, rosyjską eksklawę wciśniętą w państwa Unii Europejskiej. W praktyce nie był nawet parawanem. Rosja zawsze prowadziła osobną politykę wobec Niemiec, osobną wobec Polski, Berlin zaś nie dał nigdy Warszawie prawa wtrącania się w jego relacje z Moskwą. Nawet poszerzenie strefy ruchu przygranicznego na cały obszar eksklawy Polska załatwiała w UE samodzielnie, a nie w ramach Trójkąta. Anglicy mają znakomite określenie na podobne twory: „tak martwy jak dodo" (dla przypomnienia – ów zamieszkujący Mauritius ptak wyginął za sprawą człowieka pod koniec XVII wieku). Wypisz wymaluj – opis stanu Trójkąta Królewieckiego.