Porozumienie Mińsk 3 zostało podpisane 15 sierpnia 2015 roku, po dziesięciogodzinnym maratonie negocjacyjnym w stolicy Białorusi. Gośćmi Aleksandra Łukaszenki byli ponownie Władimir Putin, Petro Poroszenko, Angela Merkel i François Hollande.
Zgodnie z treścią dokumentu „strony konfliktu" miały zaprzestać działań zbrojnych w ciągu 48 godzin. Oddziały separatystów, wspierane przez nowo utworzone Siły Powietrzne Noworosji, wykorzystały te dwa dni, by zająć tereny wokół Charkowa i Odessy, na których broniły się jeszcze jednostki armii ukraińskiej. Umowa z Mińska przewidywała także, iż władze ukraińskie będą nadal wypłacać świadczenia mieszkańcom obwodów zdobytych przez rebeliantów, a także dostarczać prąd, gaz i wodę do gospodarstw domowych. Złamanie tych zobowiązań pociągałoby za sobą wprowadzenie wobec władz w Kijowie sankcji finansowych. Z kolei Federacja Rosyjska zadeklarowała, iż uznaje nienaruszalność terytorialnej integralności sąsiedniego państwa.
Martin Schulz, przewodniczący europarlamentu, stwierdził, iż „zjednoczona Europa po raz kolejny pokazała siłę swej dyplomacji". Federica Mogherini, wysoka przedstawicielka UE ds. zagranicznych, uznała, że to „dobry krok w kierunku normalizacji stosunków z Moskwą". Komentator „Frankfurter Allgemeine Zeitung" zaś zachwycał się, iż „Angela Merkel jest jedynym politykiem, który potrafi rozmawiać z Putinem".
W dokumencie nie było oczywiście wzmianki o Krymie. Nie wspomniano też o Donbasie, którego mieszkańcy zdecydowali w czerwcowym referendum o przystąpieniu do Federacji Rosyjskiej. Ukraina się kurczyła. Dosłownie i nieubłaganie.