Mikołaj Winiewski: Piekło manipulacji

Warto badać nowe wzorce wychowania dzieci w rodzinie. Warto o tym rozmawiać publicznie. Nie można jednak przy tym wybiórczo dobierać wyników badań – Mikołaj Winiewski polemizuje z Tomaszem Terlikowskim.

Aktualizacja: 03.05.2015 21:59 Publikacja: 03.05.2015 19:52

Mikołaj Winiewski: Piekło manipulacji

Foto: 123RF

W „Plusie Minusie" weekendowym dodatku „Rzeczpospolitej" ukazał się tekst Tomasza Terlikowskiego "Piekło homorodzin". Trudno nie odnieść wrażenia, że autor selektywnie i stronniczo dobiera dowody do z góry założonej tezy. Jako psycholog i naukowiec, czuję się w obowiązku kilka z nich sprostować.

Na wstępie Terlikowski przytacza serię przykładów, w tym ewidentnie patologiczną historię wykorzystywanego dziecka z Australii. Dalej łagodzi ton zaznaczając, że wprawdzie "nie każde z nich jest gwałcone i udostępniane pedofilom", uważa jednak dzieci wychowane przez pary jednopłciowe za społecznie lub psychicznie upośledzone. Aby to zilustrować, autor użył serii przykładów osób, które za swoje problemy w życiu dorosłym obciążają rodziców.

O ile z przykładami trudno dyskutować, to dla osób zajmujących się kwestią rozwoju człowieka jest oczywiste, że patologiczne zachowania zaobserwować można w każdej grupie społecznej i każdej kulturze. To samo dotyczy problemów z tożsamością, rozwojem czy ogólnie pojętym dobrostanem psychicznym. W ten sposób można by napisać artykuł o patologicznym wzorcu wychowania dzieci w rodzinach np. psychologów czy dziennikarzy.

W artykule Tomasza Terlikowskiego to nie przykłady stanowią jednak najbardziej kontrowersyjny element. Największym nadużyciem jego artykułu są przytoczone przez autora badania empiryczne, które wprzęgają autorytet nauki do ideologicznej krucjaty dziennikarza.

Kontrowersyjne badania

Terlikowski przywołuje na przykład badania nad strukturą rodziny „New Family Structures Study" (NFSS) Marka Regnerusa (2013 r.) W środowisku naukowym mają one opinię wyjątkowo kontrowersyjnych. Z jednej strony podważano metodologiczną jakość samego badania, z drugiej grupa naukowców podniosła kwestie kontrowersyjnych praktyk związanych z procesem recenzji w czasopiśmie, w którym opublikowano artykuł.

Kwestie metodologiczne dotyczą między innymi sposobu doboru próby. Regnerus szacuje parametry w populacji (w tym procenty, na które powołuje się redaktor Terlikowski) w oparciu o próbę wyciągniętą z panelu internetowego. Nie potrzeba specjalnego treningu w zakresie metodologii badań społecznych, by dostrzec, że stawianie twierdzeń o populacji dorosłych Amerykanów na podstawie próby wylosowanej z ochotników zarejestrowanych w komercyjnym panelu badawczym jest zwykłym szalbierstwem.

Innymi kluczowym błędem, jaki wytknięto Regnerusowi, jest zignorowanie faktu analizy niewielkich podprób (dzieci z rodzin jednopłciowych to 236 osoby, co stanowi około 7 proc. próby). Na podstawie tak nielicznej próbki nie można wyciągnąć jakichkolwiek wniosków odnośnie populacji rodzin jednopłciowych. Dodatkowo podniesiono kwestie możliwych błędów pomiaru zmiennych, w tym klasyfikowania osób, jako dzieci z rodzin jednopłciowych.

Dane z badań NFSS zostały udostępnione w ogólnodostępnym archiwum danych społecznych (ICPSR) i zostały przeanalizowane ponownie przez innych badaczy. Simon Cheng i Brian Powell w swoich niedawnych reanalizach zauważyli, że potencjalnie źle zakodowanych przypadków w badaniach Regnerusa może być nawet 82 (z 236), a analizy po poprawnym zakodowaniu tych przypadków przedstawiają odmienne wyniki.

Zarzut ten wydaje się na tyle poważny, że analizy Regnerusa nie powinny być wykorzystywane dziś w jakiejkolwiek dyskusji na temat rodzin jednopłciowych.

Stronnicze teksty

Drugim i chyba ważniejszym punktem krytyki była kwestia ideologii. W tym samym numerze pisma „Social Science Research", w którym pojawił się artykuł Regnerusa, został opublikowany również tekst autorstwa Loren Marks. Odnosił się on krytycznie do regulacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego o rodzinach jednopłciowych. Obu tekstom zarzucano poważne braki metodologiczne i stronniczość.

W naukach społecznych zdajemy sobie sprawę z naszych ułomności, z których jedną jest to, iż posiadamy światopogląd, który wpływa na obiektywizm prowadzenia i interpretowania naszych badań. Jednym z podstawowych mechanizmów, który ma za zadanie uchronić nasze wyniki przed słabą jakością i wpływem ideologii jest proces recenzji. Podejrzenia, że system recenzji nie zadziałał wzbudziły uzasadnione zastrzeżenia metodologiczne jak i fakt zaangażowania ideologicznego zarówno Marka Regnerusa, fundatorów jego badań z ultrakonserwatywnego Witherspoon Institute oraz autorki drugiego tekstu.

Efektem tych kontrowersji był list protestacyjny do redaktorów czasopisma podpisany przez ponad 150 osób reprezentujących różne dyscypliny naukowe. W wyniku kontrowersji i uzasadnionych wątpliwości przeprowadzono audyt, z którego jasno wynika fakt zaniedbania ze strony redaktorów i recenzentów w odniesieniu do obu artykułów. Jednym z podstawowych zaniedbań było zaangażowanie w roli recenzentów obu tekstów osób o podobnym światopoglądzie i związanych z autorami służbowo.

Zbyt konserwatywny duchowny

Tomasz Terlikowski powołuje się na opinię George'a A. Rekersa, o którym pisze, że to "neurolog i psychiatra z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Południowej Karoliny". Warto najpierw wyklarować, że Rekers jest z wykształcenia psychologiem, nie lekarzem. Jednocześnie jest duchownym protestanckim o zdecydowanych konserwatywnych poglądach. W swoich pracach naukowych twierdził między innymi, że za pomocą terapii awersyjnej (opartej między innymi o stosowanie elektrowstrząsów) leczył skłonności homoseksualne czy wreszcie, że homoseksualizm jest zaburzeniem tożsamości płciowej. Jego prace były wielokrotnie przedmiotem krytyki zarówno pod względem naukowym jak i etycznym, ze strony większości środowiska naukowego.

Warto przy okazji wspomnieć, że Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne od 1973 roku nie uważa homoseksualizmu za zaburzenie psychiczne, a Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne od roku 2006 uznaje stosowanie terapii awersyjnej do leczenia homoseksualizmu za pogwałcenie zasad etycznych i dobrej praktyki.

Debata nad nowymi zjawiskami w społeczeństwie jest potrzebna. Warto badać nowe aspekty rzeczywistości, w tym wzorce wychowania dzieci w rodzinie. Warto też o wynikach takich badań rozmawiać publicznie, również na łamach prasy wysokonakładowej. Debaty takiej nie można jednak prowadzić w sposób manipulatorski: przez przemilczenia czy wybiórcze posługiwanie się wynikami badań. Wydaje się, że pomimo swoich wyrazistych poglądów doktor Tomasz Terlikowski powinien o tym wiedzieć.

Autor jest psychologiem. Pracuje w Centrum Badań nad Uprzedzeniami na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego

W „Plusie Minusie" weekendowym dodatku „Rzeczpospolitej" ukazał się tekst Tomasza Terlikowskiego "Piekło homorodzin". Trudno nie odnieść wrażenia, że autor selektywnie i stronniczo dobiera dowody do z góry założonej tezy. Jako psycholog i naukowiec, czuję się w obowiązku kilka z nich sprostować.

Na wstępie Terlikowski przytacza serię przykładów, w tym ewidentnie patologiczną historię wykorzystywanego dziecka z Australii. Dalej łagodzi ton zaznaczając, że wprawdzie "nie każde z nich jest gwałcone i udostępniane pedofilom", uważa jednak dzieci wychowane przez pary jednopłciowe za społecznie lub psychicznie upośledzone. Aby to zilustrować, autor użył serii przykładów osób, które za swoje problemy w życiu dorosłym obciążają rodziców.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił