Zarządzenie Ministerstwa Edukacji sprzed dwóch lat, by już nie dawać młodzieży gimnazjalnej do czytania „Pana Tadeusza", „Konrada Wallenroda" i „Potopu", a jedynie „coś z Sienkiewicza", wzbudziło sprzeciwy, które władze pominęły milczeniem. Ówczesna zmiana na stanowisku ministra odwróciła uwagę od problemu. Nowa minister edukacji wszczęła na Twitterze dyskusję na temat lektur, która przyniosła falę narzekań i niespójnych pomysłów, ujawniając brak ambicji czytelniczych młodzieży.
Jednakże nie chodzi tu o jedną czy drugą decyzję, lecz o konsekwencje edukacyjne i wychowawcze kanonu lektur i o jego kontrowersyjny skład. Co zatem powinno się znaleźć w kanonie i dlaczego?
Na początek należy stwierdzić, że pierwszym celem przedmiotu „język polski" jest biegłe opanowanie go. Z tym jest niedobrze, sądząc po poziomie językowym studentów. Znajomość historii i teorii literatury – wbrew wielu polonistom i kształtowi programu klas starszych – powinna być celem drugim, po umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz poprawnego i urozmaiconego formułowania swoich myśli. W jakim zakresie trzeba zatem przekazywać wiedzę kulturowo-historyczną?
Zrozumieć kod kulturowy
Samo założenie, jakoby zadaniem władz państwa było ustalanie listy lektur dla dzieci i młodzieży, jawi się jako niesłuszne. Po pierwsze dlatego, że jest to zasada totalitarna, która wynika z chęci kształtowania umysłów. Tej pokusie często ulegano.
Lista lektur odzwierciedla zmienne wiatry ideowe wiejące przez ministerstwa w ostatnim stuleciu. Dlatego na lektury związane z polską tradycją i tożsamością, które dominują w spuściźnie wieków dawniejszych i które wynikły z oddolnych pragnień – wszak nikt w XIX wieku listy polskich lektur nie narzucał – nałożyły się produkty promowane przez lewicę i w ogóle postępowców. Następny nurt to faworyci polonistów i krytyków, czyli utwory, które niekoniecznie nadają się na lektury masowe i wychowawcze. Te formy presji tłumaczą nadmiar lektur z ostatniego stulecia.
Po drugie, zasada centralnej listy lektur jest niesłuszna dlatego, że takiego zadowalającego spisu nie da się w ogóle ustalić i zadekretować. Literatura polska, nie mówiąc o klasycznej i światowej, jest na to zbyt bogata. Co więcej, uczniowie, nawet w ramach kraju o dość jednolitej tradycji, są bardzo różni.
Na początek statystycznie inne są ulubione książki chłopców i dziewcząt, choćby się to genderystom nie podobało. Różne są regiony, tradycje rodzinne, zdolności, temperament, zainteresowania – i oczywiście wiek i stopień dojrzałości.