Jechały wolno nie tylko dlatego, że nawet drugą młodość miały często za sobą. Ich bagażniki, a nawet tylne siedzenia, pełne były różnych towarów, z których najbardziej fascynowały nas wielkie siatkowe worki cebuli. Takież worki cebuli i jabłek stały też na ławkach wystawianych przy płotach mijanych gospodarstw. Z kolei na lokalnych targowiskach można było kupić sprowadzane zza wschodniej granicy papierosy i słonecznikową chałwę.

Ten bagażnikowy handel to jedna z widocznych oznak współpracy przygranicznej, choć na bardzo podstawowym etapie. Na tym bardziej zaawansowanym są firmy, które działają po obu stronach granicy albo inwestują u sąsiadów (jak np. Słowacy w turystykę polskich górach).

Jak wynika z ubiegłorocznego unijnego sondażu Eurobarometr na temat Europejskiej Współpracy Terytorialnej (programy Interreg), które objęło ponad 40 tys. osób, ponad jedna trzecia mieszkańców Unii mieszka i pracuje w regionach przygranicznych. Ma to bezpośredni i pośredni wpływ na ich codzienne życie, choć nie zawsze oni sami są tego świadomi. Wprawdzie dla 37 proc. mieszkańców przygranicznych regionów jest to szansa, ale ponad połowa nie widzi żadnych skutków takiej lokalizacji. Dobrze jednak, że zaledwie 4 proc. traktuje to jako uciążliwość.

Ci ostatni mogli się znaleźć wśród mniejszości, która nigdy nie odwiedziła sąsiadów zza miedzy. Jednak znaczna część, bo ponad trzy czwarte mieszkańców pogranicza, podróżowała, a nierzadko regularnie jeździ do sąsiadów za miedzą. Najczęściej (57 proc.) jadą tam w wolnym czasie, np. jako turyści (tak jak Polacy wyprawiający się na wędrówki czy na narty w słowackie góry). Sporo też, bo ponad jedna trzecia mieszkańców przygranicznych terenów, jeździ do sąsiadów na zakupy. Najmniej, bo tylko 14 proc. uczestników badania, jako powód tych podróży wskazywało biznes albo pracę.

Widać więc, że nie tylko na Podkarpaciu, ale w całej Unii jest jeszcze spore pole do rozwoju współpracy przygranicznej. Tym bardziej że Bruksela kieruje na nią sporo pieniędzy – w perspektywie 2014–2020 ok. 6,6 mld euro. Niezależnie od funduszy z Unii wiele zależy od sytuacji gospodarczej i politycznej w sąsiadujących krajach oraz lokalnych władz. Te ostatnie sporo mogą zrobić, by np. ograniczyć bariery do przygranicznej współpracy. W Eurobarometrze wśród największych przeszkód wskazywano oprócz różnic językowych także te administracyjne oraz kulturowe. To dowodzi, że poza transgranicznymi przedsięwzięciami gospodarczymi warto pamiętać o integrujących imprezach kulturalnych. Na pozór odległe od gospodarki pomagają przełamać różnice kulturowe, ułatwiając potem wspólne biznesy.