Prof. Krzysztof Pawłowski: Polski silnik uniwersytecki

W uczelnie badawcze musimy zainwestować znacznie więcej, niż proponuje to resort nauki – pisze prezes Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Edukacji.

Aktualizacja: 30.09.2017 20:53 Publikacja: 30.09.2017 01:01

Prof. Krzysztof Pawłowski: Polski silnik uniwersytecki

Foto: Fotolia.com

Prawie 3 tys. osób uczestniczyło 19 i 20 września w Krakowie w Narodowym Kongresie Nauki, w czasie którego wicepremier Jarosław Gowin przedstawił projekt ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, zwanej ustawą 2.0. Przed kongresem przeprowadzono dziewięć konferencji programowych, w których wzięło udział kolejne kilka tysięcy osób ze środowiska akademickiego. Mając za sobą 25 lat doświadczenia w inicjatywach na rzecz reformowania szkolnictwa wyższego, mogę stwierdzić, że po raz pierwszy dokonano prawdziwego „uspołecznienia" procesu przygotowywania kluczowej dla niego ustawy. Byłoby jednak błędem traktowanie jej jako dotyczącej wyłącznie środowiska akademickiego. Projekt zawiera propozycje wielu zmian systemowych, ja chcę się zająć wyłącznie dwoma najważniejszymi elementami.

Ustawa 2.0 powinna uruchamiać istotną przebudowę Polski, a jako jej główne cele widzę: po pierwsze, stworzenie efektywnie działającego systemu szkolnictwa wyższego i nauki, który stanie się swoistym „silnikiem" pozwalającym w ciągu 10–15 lat wydobyć Polskę z pułapki średniego rozwoju; po drugie, zatrzymanie w kraju najbardziej utalentowanych młodych Polaków, aby po ukończeniu studiów mogli pracować na rzecz państwa – w administracji rządowej i samorządowej, w firmach działających na terenie kraju i w polskich uczelniach oraz instytutach badawczych. Tak postawione cele wymagają stworzenia poprzez ustawę 2.0 mechanizmu, który w krótkim, mniej więcej dziesięcioletnim, okresie pozwoli na wyłonienie kilku prawdziwych uniwersytetów badawczych (trzech, czterech, bo na więcej naszego państwa nie stać) oraz uruchomienia mechanizmu podnoszącego jakość kształcenia w całym systemie szkolnictwa wyższego.

W projekcie ustawy 2.0 przedstawiono sposób wyłaniania przyszłych uniwersytetów badawczych poprzez konkursowe wybranie najlepszych 10 projektów rozwoju uczelni. Te uczelnie mają otrzymywać co roku przez sześć lat dodatkowe środki finansowe w wysokości 10 proc. dotacji na kształcenie i badania naukowe przekazywanej resort nauki. Po sześciu latach zespół ekspertów wybierze pięć uczelni, które najlepiej zrealizowały swoje projekty rozwoju i tym przez następne cztery lata będą przekazywane dodatkowe dotacje.

Trzeba przyznać, że po raz pierwszy zostanie uruchomiony proces zróżnicowanego finansowania uczelni publicznych i po raz pierwszy (wreszcie!) proces tworzenia uczelni badawczych, co ja nieudolnie postulowałem od lat. Po raz pierwszy także zostanie ogłoszony konkurs na dziesięcioletnie przedsięwzięcia. Świetnie, bo z punktu widzenia nauki i szkolnictwa wyższego to jest najkrótszy okres, po którym można zmierzyć rezultaty reform.

Istnieje jednak konieczność podniesienia wysokości dodatkowych środków przeznaczonych na tworzenie uniwersytetów badawczych. Aby uzasadnić swój postulat muszę się odwołać do rankingu szanghajskiego, który jest najbardziej popularnym miernikiem poziomu naukowego uniwersytetów. Od początku tego rankingu nasze szkolnictwo wyższe reprezentują UJ i UW, ale na bardzo odległych pozycjach. W pięćsetce najlepszych są uniwersytety z 35 państw, można z grubsza przyjąć, że istnieje relacja pomiędzy wysokością PKB na mieszkańca a liczbą uniwersytetów w tym zestawieniu. To porównajmy: łączne PKB bliskich nam państw skandynawskich jest około trzech razy wyższe niż polskie. Liczba skandynawskich uniwersytetów w pięćsetce jest zaś 12 razy wyższa niż naszych.

Aby jeszcze wyraźniej zobaczyć przepaść, jaką muszą przeskoczyć nasze najlepsze uczelnie, dodajmy, że w pierwszej setce rankingu jest siedem uniwersytetów skandynawskich, a pierwszy polski znalazł się dopiero w setce czwartej.

Ten wywód był potrzebny, aby pokazać, jak wielki wysiłek finansowy państwo polskie musi ponieść, aby choć trochę zmniejszyć odległość dzielącą najlepsze polskie uniwersytety od najlepszych skandynawskich. Na pewno nie wystarczą dotacje zaplanowane w projekcie ustawy 2.0! W ostatnim dziesięcioletnim okresie polskie uczelnie publiczne uzyskały ze środków europejskich duże fundusze na infrastrukturę i aparaturę badawczą. Teraz konieczne jest znaczne wzmocnienie obszaru badań naukowych i badań stosowanych.

Jedną z metod przyśpieszenia rozwoju naukowego uniwersytetu prywatnego jest zaproszenie światowej klasy uczonych, najlepiej laureata Nagrody Nobla, i stworzenie im czy też jemu warunków do prowadzenia badań naukowych lepszych, niż mieli do tej pory. W takiej sytuacji w ciągu kilku lat wokół takiego lidera powstaje światowej klasy zespół naukowy. Takie rozwiązanie wymaga bardzo dużych pieniędzy, ale z perspektywy państwa to może być jedna z najlepszych inwestycji.

Przewidywane w projekcie ustawy środki na tworzenie naszych uniwersytetów badawczych są stanowczo za małe. Patrząc na tempo wzrostu PKB i wyraźne zwiększenie dochodów budżetowych, te dodatkowe dotacje powinny wzrastać co roku o 2 proc. dotacji podstawowej, aż do osiągnięcia 20 proc. Dodatkowo zespół ekspertów, którzy będą oceniać rezultaty uczelni objętych konkursem, powinien wybrać najlepszą, która w następnych czterech latach otrzymywać będzie nie 20 proc. dotacji podstawowej, ale 50 proc. Oczywiście same pieniądze nie wystarczą, w tej wybranej najlepszej uczelni powinni znaleźć się liderzy, zapał i przekonanie, że przez następne 15 lat uniwersytet wejdzie do pierwszej setki najlepszych uniwersytetów świata.

Na koniec wróćmy do kwestii zatrzymywania największych talentów w Polsce. W czasach rozwoju gospodarki opartej na wiedzy jest to kluczowa sprawa. Aby najzdolniejszym stworzyć porównywalne warunki rozwoju do tych, jakie istnieją w rozwiniętych państwach, konieczne jest zbudowanie elitarnych studiów doktoranckich (w ustawie 2.0 jest świetny projekt szkół doktoranckich), powstanie uczelni badawczych (gdzie znajdą dla siebie miejsca pracy), ale i zapewnienie dla utalentowanych naukowców odpowiednich warunków finansowych. W projekcie ustawy jest zapis o stypendiach dla doktorantów, ale ich wysokość (nieco ponad minimalne wynagrodzenie) jest zdecydowanie za niska.

Wiele lat temu postulowałem stypendium doktoranckie w wysokości 4000 zł miesięcznie i uważam, że to jest najniższa wysokość, który tych najzdolniejszych młodych ludzi (kuszonych przez najlepsze światowe uniwersytety) może skłonić do podjęcia studiów doktoranckich w kraju, a to ten okres zwykle decyduje o przyszłości młodego człowieka.

Autor jest prezydentem Wyższej Szkoły Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu i prezesem Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Edukacji, wchodzącego w skład Konfederacji Lewiatan

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne