W sezonie wyborczym 2019/2020 nikt nie waży się podpowiadać prezesowi PiS, bo przecież jest nieomylny. Mnożą się natomiast rady dla opozycji. Pośród tych porad za słabo wybrzmiał postulat wiarygodności. Wiarygodność to harmonia przekazu z publicznym postrzeganiem nadawcy tego przekazu. Jeśli zakrada się fałsz, obietnica nie działa. Zilustruję to na przykładach porażki i sukcesu, które przerabiałem na własnej skórze.
W roku 1993 mój Kongres Liberalno-Demokratyczny prowadził kampanię w amerykańskim stylu, wsparty przez firmę Saatchi & Saatchi. Jako największą bolączkę Polaków zdiagnozowała ona bezrobocie. Stąd hasło: „Milion nowych miejsc pracy". Niestety, całkowicie niespójne z wizerunkiem KLD, co zostało bezlitośnie obnażone w kampanii. Wynik – 3,99 proc. głosów. Wierzę, że wierność własnym hasłom i czynom – prywatnej własności i przedsiębiorczości – znalazłaby więcej niż 5 proc. zwolenników, zapewniając skromną obecność w Sejmie.