Znów ogrywają nasz kraj

Zagraniczni bukmacherzy ponownie są przy piłce i jeśli rząd nie weźmie się w garść, to przegra ten mecz. Przy okazji stracą podatnicy. I to dużo.

Publikacja: 29.11.2018 20:00

Znów ogrywają nasz kraj

Foto: Adobe Stock

Dwa lata temu po licznych apelach branży Ministerstwo Finansów rzuciło rękawicę zagranicznym bukmacherom. Efektem było między innymi stworzenie rejestru domen zakazanych, w którym znalazły się witryny firm nielegalnie oferujące polskim graczom gry hazardowe, w tym również nieposiadający zezwolenia bukmacherzy.

Rezultat blokowania

Blokowanie stron internetowych dało dobre efekty, budżet państwa zanotował znaczny wzrost z tytułu podatku od gier oraz dochody legalnie działających w Polsce firm się poprawiły. Resort finansów ogłosił sukces i... spoczął na laurach. A zagraniczni bukmacherzy znowu są przy piłce i jeśli rząd nie weźmie się w garść, to przegra ten mecz, a przy okazji stracą też podatnicy. I to wysoko.

Jak mawiał legendarny trener Kazimierz Górski, chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika. Przez lata to jednak nie rząd, ale zagraniczne firmy bukmacherskie były do przodu. Nie tylko o jedną bramkę. Jeszcze w 2017 r. nielegalnie działający operatorzy mieli w swoich rękach aż 90 proc. polskiego rynku. To rekordowa skala szarej strefy, niespotykana w żadnej innej branży. Co ciekawe, polskie władze, pomimo miliardów złotych wypływających z kraju do rajów podatkowych, problemu jakby nie dostrzegały. Albo dostrzec nie chciały.

Nikomu nie przeszkadzało też, że znane polskie osobistości sportu bez cienia zażenowania użyczały swoich nazwisk i twarzy, aby reklamować te firmy w Polsce i napełniać im kieszenie kosztem rodzimego budżetu.

Zmiana podejścia do sprawy zaczęła się dopiero w roku 2016. To wtedy resort finansów dostrzegł, że sprawa dotyczy poważnych sum. Kilkaset milionów złotych rocznie to nie jest przecież kwota, obok której można przejść obojętnie.

Powstała nowelizacja ustawy o grach hazardowych, na mocy której wprowadzono w 2017 r. blokowanie witryn internetowych zagranicznych operatorów. I choć wiele osób drwiło z nowych rozwiązań, twierdząc, że nawet dziecko ominie te zabezpieczenia, to okazało się, że zabieg ten przyniósł oczekiwany rezultat.

Budżet państwa odnotował kilkudziesięcioprocentowy wzrost dochodów z podatku od gier. Gol dla rządu, wyglądało na to, że w tej nierównej walce mamy przynajmniej remis.

Gdzie jest czerwona kartka

Niestety, jak to często w sporcie bywa, po trudnej pierwszej połowie, w drugiej zabrakło przysłowiowej pary. A to skrzętnie wykorzystał przeciwnik. Pod bramką resortu finansów pachnie więc kolejnym golem.

Taktyka zagranicznych bukmacherów, choć niezbyt wyrafinowana, okazuje się być skuteczna. Poprzez prosty zabieg wydzielenia nowych struktur udają, że nie mają nic wspólnego z drenowaniem budżetu Polski. Jednakże te rzekomo nowe podmioty bywają powiązane zarówno kapitałowo, jak i osobowo, a przede wszystkim identyfikują się tymi samymi znakami towarowymi, co zagraniczne firmy, które przez lata były w szarej strefie i wyprowadziły w sumie kilka miliardów złotych należnych budżetowi. Zagranie na czerwoną kartkę, a my nie usłyszeliśmy nawet gwizdka!

Naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego pomimo ustawowego obowiązku, organy państwa w praktyce nie badają legalności kapitału występujących o zezwolenie bukmacherów, choć jest to element niezbędny do wydania zezwolenia. Co więcej, wykorzystują oni zdobyte nielegalnie dane graczy pozyskane w czasie, gdy z premedytacją łamali polskie prawo. Tym sposobem, dzięki zaskakującej dobroduszności polskiego państwa, które nie respektuje ustalanych przez siebie zasad, toruje się drogę na szczyt tabeli drużynom, które nigdy wobec Polski uczciwe nie były.

Gra bez zasad nie ma większego sensu. W piłce nożnej za czerwoną kartkę zawodnik ponosi karę – pauzuje i płaci karę z własnej kieszeni. Podobnie powinno być w biznesie. Bukmacherzy, którzy zasłużyli na czerwony kartonik, muszą ponieść konsekwencje i zrekompensować Polsce i Polakom skutki swoich przewinień.

Przede wszystkim trzeba zaprzestać wydawania zezwoleń firmom, które działały nielegalnie, tym zaś, które już zarejestrowały swoją działalność – cofnąć zezwolenie. Ponadto, podobnie jak w piłce nożnej, resort finansów powinien wprowadzić okres karencji, w tym przypadku na uzyskanie zezwolenia oraz obowiązek uregulowania dodatkowej opłaty w wysokości powiązanej z kwotą uszczuplenia, który na przestrzeni lat został doprowadzony przez danego bukmachera.

Piłka jeszcze jest w grze. Choć do końcowego gwizdka zostało niewiele czasu, to jest jeszcze szansa na odwrócenie losów tego meczu. I na wyjście z twarzą z tej wieloletniej rywalizacji, podczas której zawodnicy przeciwnej drużyny przez tyle lat śmiali się Ministerstwu Finansów prosto w twarz.

Autor jest wiceprzewodniczącym Federacji Przedsiębiorców Polskich

Dwa lata temu po licznych apelach branży Ministerstwo Finansów rzuciło rękawicę zagranicznym bukmacherom. Efektem było między innymi stworzenie rejestru domen zakazanych, w którym znalazły się witryny firm nielegalnie oferujące polskim graczom gry hazardowe, w tym również nieposiadający zezwolenia bukmacherzy.

Rezultat blokowania

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił