Klienci są bardzo kapryśni, czasem też bardzo leniwi. Chcą mieć wszystko szybko i na wyciągniecie ręki. Doskonale wiedzą to i deweloperzy biurowi, i firmy budujące galerie handlowe. W nowoczesnych biurowcach obowiązkowe są kawiarnie, bary, sklepiki, w których można kupić sok, kanapkę, owoce czy aspirynę.
W kompleksach biurowych coraz częściej powstają też przedszkola, centra medyczne, fitness cluby, salony fryzjerskie. Bo czas pracownika to pieniądz.
Znajomy, pracownik dużej międzynarodowej korporacji, który często zostaje w pracy po godzinach, opowiadał mi niedawno, że choć mieszka obok dużej galerii handlowej, codzienne zakupy robi albo w biurowym sklepie, albo na osiedlu. Bo market w centrum handlowym mieści się na drugim piętrze. Trzeba wjechać ruchomymi schodami. Zwyczajnie mu się nie chce, zwłaszcza gdy wraca do domu wieczorem. Osiedlowy sklep, choć gorzej wyposażony i droższy, jest dostępny z ulicy. Wystarczy wejść i wyjść. Zmiany konsumenckich preferencji wymusiły zmiany na rynku powierzchni handlowych. Dla wielkich galerii w wielu miastach nie ma już miejsca.
A starsze obiekty muszą się modernizować, w przeciwnym razie podzielą smutny los centrum handlowego w Sosnowcu, które zostało wyburzone. Cenną ziemię śląska galeria oddała nowoczesnemu parkowi logistycznemu.
Centra handlowe zmieniają swój pierwotny charakter. Stają się centrami gastronomicznymi i rozrywkowymi. Powstają tam nawet wykwintne restauracje z obsługą kelnerską. A do niedawna wystarczył znany z ulicy fast food. Dziś w centrum handlowym można nie tylko dobrze zjeść, ale i zagrać w kręgle. Można też umówić się na zabiegi kosmetyczne.