Nie zapominajmy, że rząd jest teraz „rządem wyborczym". Ma zrealizować „piątkę Kaczyńskiego" i pomóc w dowiezieniu dobrego wyniku z eurowyborów do kolejnych, tym razem do polskiego parlamentu.
Wydawałoby się, że to nic nowego. Każda rządząca ekipa przed bojem o poselskie i senatorskie mandaty mobilizuje wszystkie siły. Korzystając jednak w kampanii z zasobów państwa, trzeba zachować zdrowy rozsądek.
Komisja Europejska opublikowała właśnie wiosenną ocenę 28 państw UE z konkretnymi zaleceniami dotyczącymi ich budżetów i gospodarek. Pod adresem Polski wystosowała niestety kilka poważnych ostrzeżeń.
Pierwsze dotyczy nadmiernie rozdętych wydatków budżetowych. Nie jest tajemnicą, że 500+ na każde dziecko czy 13. emerytura to z pewnością kosztowne pozycje. Komisja zwraca też uwagę na system emerytalny. Musi się on zmierzyć z malejącą liczbą czynnych zawodowo osób płacących składki oraz rosnącą – emerytów. Bruksela zaleca nam tu zachęcanie ludzi do pracy. Wygląda na to, że unijni eksperci nijak nie mogą połączyć w racjonalną całość obniżania u nas wieku emerytalnego i równoczesnego fundowania kilkudziesięciu miliardów złotych nowych wydatków. W tym takich, które do pracy tej wręcz zniechęcają.
A może jest inaczej? Bo polski rząd np. posiadł alchemiczną sztukę zamiany pospolitych metali w złoto. I zamiast prognozowanej katastrofy, jaką można wyczytać między zaleceniami KE, zadziwimy świat nowymi, wspaniałymi osiągnięciami.